Vetulani Jerzy - Neuroerotyka. Rozmowy o seksie i nie tylko.pdf

(2101 KB) Pobierz
Nie da się odwdzięczyć tym,
którzy powołują nas do życia.
Można jednak zadedykować im książkę.
Zatem – Rodzicom.
Maria Mazurek
WSTĘP
Lubiłam nazywać go Starcem. Nie było w tym określeniu nic
urągliwego ani kąśliwego, o czym profesor Vetulani doskonale
wiedział. Wręcz przeciwnie, zawierał się w nim wielki szacunek
i podziw dla zdobywanej przez lata długiego życia wiedzy,
nagromadzonej w mózgu geniusza. Geniusza – mędrca. Geniusza –
starca. Geniusza – człowieka wielkiego formatu. Zawierał się w nim też
niesamowity dystans do świata i humor. Jednym i drugim profesor
zarażał wszystkich dokoła. I choć sam często fantazjował na temat
własnej śmierci, wszystkim innym wydawało się, że tak naprawdę
będzie żyć wiecznie.
Od jego śmierci minęło kilka ładnych miesięcy, a ja wciąż łapię się
na tym, że chcę do niego zadzwonić, żeby o coś zapytać:
Potrzebuję zrobić wywiad z jakimś mądrym fizykiem, który nie
będzie czepiał się przy autoryzacji. Poleci mi pan kogoś?
Wzięłam sumatryptan na migrenę. Myśli pan, że nic się nie stanie,
jak napiję się wieczorem wina?
Mój znajomy ma problemy z żołądkiem, mógłby pan polecić
jakiegoś dobrego gastrologa?
Był nie tylko współautorem książek i przewodnikiem po świecie
biologii. Był też moim przyjacielem, gotowym pomóc o każdej porze
dnia i nocy. Znał mnie na pewno lepiej niż ja jego – bo tak wnikliwie
potrafił słuchać. Kochany Starzec: wybitny, choć czasem niefrasobliwy;
bezczelny, ale lojalny; zafascynowany ludźmi, lecz czasem złośliwy.
***
Był 2013 rok. Miałam dla „Gazety Krakowskiej” przeprowadzić wywiad
z profesorem Jackiem Purchlą o hitlerowskich wizjach przebudowy
Krakowa. Żeby lepiej się do niego przygotować, poszłam na wykład
Purchli w Polskiej Akademii Umiejętności, na Sławkowską w Krakowie.
Vetulani – którego wcześniej nie znałam, jego nazwisko ledwo obiło mi
się o uszy – pełnił na tym wykładzie funkcję moderatora.
Pamiętam pierwsze dwa zdania, które usłyszałam z jego ust:
„Czasem to ja jestem w tym miejscu prelegentem. Przychodzą tu
wtedy różni wariaci, bo myślą, że jak jestem profesorem od mózgu, to
im w czymś pomogę”.
Jeśli da się zakochać od pierwszego wejrzenia, to również da się
od pierwszego wejrzenia – czy raczej pierwszego zdania – poczuć
z kimś pokrewieństwo dusz. Po powrocie do domu zaczęłam oglądać
w internecie filmiki z wykładów profesora Vetulaniego. Pomijając
jeden – o obscenicznych określeniach męskiego członka, który nieco
mnie zmieszał (później profesor wielokrotnie będzie wprowadzał mnie
w konfuzję swoimi frywolnymi, a czasem i wulgarnymi
wypowiedziami) – oglądałam je zachwycona. Teraz wiem, że w ten
sposób na spotkanie z Vetulanim, choćby bardzo krótkie, reagowało
wiele osób. Ja miałam jednak to szczęście, że po prostu mogłam
umówić się z nim na wywiad i mieć go na wyłączność przez dwie
godziny. Dostałam od kogoś jego numer telefonu (a może po prostu
znalazłam go w książce telefonicznej, dziś już nie pamiętam)
i zadzwoniłam. Vetulani zaprosił mnie do siebie do domu, na plac
Inwalidów. Przekraczając próg jego profesorskiego mieszkania,
wypełnionego kilkusetletnimi książkami i pięknymi meblami („Ach,
usiadła pani na kanapie, na której Goethe uprawiał seks” –
poinformował), nie wiedziałam, że przez kolejne cztery lata będę
w nim częstym gościem – z gatunku tych, którzy po jakimś czasie
mogą już sami obsługiwać ekspres do kawy.
Wtedy nie mogłam tego przewidzieć, więc wchodziłam do jego
mieszkania nieco skrępowana i zawstydzona swoim spóźnieniem.
Denerwowałam się też czekającym mnie wywiadem. Miałam
świadomość, że profesor Vetulani jest wybitnym naukowcem, a jego
osiągnięcia z dziedziny psychofarmakologii i neurobiologii odbiły się
szerokim echem wśród badaczy na całym świecie. Miałam wątpliwości,
czy
dwudziestosześcioletnia
dziennikarka,
z
wykształcenia
hungarystka, zrozumie cokolwiek z rozmowy o mózgu, który jest (tyle
już wiedziałam) najbardziej skomplikowaną – i wciąż praktycznie
niepoznaną – maszyną w całym wszechświecie. Czy naukowiec nie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin