Cornwell Patricia - Kay Scarpetta 15 Księga zmarłych.txt

(647 KB) Pobierz
Patricia Cornwell

Kay Scarpetta 15 Księga zmarłych
(Book of the dead)

Przełożyła Maria Fršc
Podziękowania

Jestem szczególnie wdzięczna doktor Staci Gruber, 
adiunktowi psychiatrii, z Harwardzkiej Szkoły 
Medycznej, i zastępcy dyrektora Laboratorium 
Neuroobrazowania Kognitywnego w Szpitalu MacLeana Ksišżkę dedykuję mojemu wydawcy,
Ivanowi Heldowi
Rzym

Plusk wody. Wanna z szarych mozaikowych płytek tonie głęboko w podłodze z terakoty. 
Woda cieknie powoli ze starego mosiężnego kranu, a przez okno wlewa się ciemnoć. Po drugiej stronie starego falistego szkła jest piazza, fontanna i noc. 
Dziewczyna siedzi spokojnie w wannie, choć woda jest w niej bardzo zimna, pełna topišcych się kostek lodu. Jej oczy wyrażajš niewiele  już nic w nich nie pozostało. Z poczštku jej oczy były jak wycišgnięte do niego ręce, błagajšce, żeby jš oszczędził. Teraz majš sinš barwę zmierzchu. Cokolwiek w nich było, prawie odeszło. Niebawem dziewczyna zanie. 
 Proszę  mówi do niej, podajšc jej kieliszek wódki, dmuchany i formowany ręcznie w Murano. 
Jest zafascynowany tymi częciami jej ciała, które nigdy nie widziały słońca. Sš blade jak wapień. Przykręca kurek i woda sšczy się wšskš strużkš. Patrzy, jak ona szybko oddycha, i słucha klekotu jej zębów. Jej piersi unoszš się pod powierzchniš wody, delikatne niczym białe kwiaty. Sutki, stwardniałe z zimna, przypominajš różowe pšczki. Potem myli o ołówkach. O obgryzaniu różowych gumek, gdy chodził do szkoły i mówił ojcu, czasami matce, że nie potrzebuje gumek, bo nie robi błędów. Prawda wyglšdała tak, że lubił je obgryzać. Nie mógł się powstrzymać, i to też była prawda. 
 Zapamiętaj moje nazwisko  mówi do niej. 
 Nie zapamiętam. Mogę zapomnieć.  Dziewczyna dzwoni zębami. 
Mężczyzna wie, dlaczego to mówi: jeli nie zapamięta jego nazwiska, jej los zostanie przemylany na nowo jak zły plan bitwy. 
 Jak ono brzmi?  pyta.  Powiedz, jak mam na imię. 
 Nie pamiętam.  Płacze, drży. 
 Powiedz  nalega, patrzšc na jej opalone ramiona pokryte gęsiš skórkš z nastroszonymi jasnymi włoskami, na jej młode piersi i ciemnoć pomiędzy zanurzonymi nogami. 
 Will. 
 A reszta?
 Rambo. 
 I mylisz, że to zabawne  mówi, siedzšc nago na klapie sedesu. 
Dziewczyna energicznie kręci głowš. 
Kłamie. Żartowała z niego, gdy się przedstawił. Parsknęła miechem i powiedziała, że Rambo jest wymysłem, nazwiskiem filmowym. Powiedział, że jest szwedzkie. Ona na to, że on nie jest Szwedem. Powtórzył, że to szwedzkie nazwisko. Prawdziwe. Jasne, jak Rocky  zamiała się. Sprawd w Internecie. To prawdziwe nazwisko  powiedział, niezadowolony, że musi wyjaniać. Było to dwa dni temu i nie miał jej tego za złe, ale nie zapomniał. Wybaczył jej, bo wbrew temu, co mówi wiat, dziewczyna znosi niewysłowione cierpienia. 
 Moje nazwisko będzie echem  mówi.  Bez żadnego znaczenia, najmniejszego. Tylko dwięk już przebrzmiały. 
 Nie powiem go, nigdy.  Panika. 
Jej usta i paznokcie sš sine i nie może opanować drżenia. Wytrzeszcza oczy. Każe jej wypić więcej, a ona nie mie odmówić. Wie, co się stanie w przypadku najdrobniejszego nieposłuszeństwa. Jeden cichy krzyk, a wie, co się stanie. On siedzi spokojnie na klapie sedesu, z rozchylonymi nogami, żeby widziała jego erekcję i bała się go. Dziewczyna już nie błaga ani nie proponuje, żeby z niš zrobił, co chce, jeli z tego powodu została jego zakładniczkš. Już tego nie mówi, bo wie, co się stanie, gdy go obrazi i zasugeruje, że nie mógłby jej przelecieć, gdyby nawet wiedział, jak to zrobić. 
 Zdajesz sobie sprawę, że prosiłem grzecznie  mówi. 
 Nie wiem.  Szczękanie zębów. 
 Wiesz. Prosiłem, żeby mi podziękowała. To wszystko, o co prosiłem, i byłem dla ciebie miły. Prosiłem grzecznie, a wtedy ty musiała to zrobić. Musiała mi to zrobić. Rozumiesz.  Wstaje i patrzy na swojš nagoć w lustrze nad gładkš marmurowš umywalkš.  Twoje cierpienia każš mi to robić  mówi jego nagoć w lustrze.  A ja nie chcę tego robić. Więc mnie krzywdzisz. Czy rozumiesz, że wyrzšdzasz mi wielkš krzywdę, zmuszajšc mnie, żebym to robił?  pyta jego nagoć w lustrze. 
Dziewczyna zapewnia, że rozumie, i jej oczy rozsypujš się jak latajšce odłamki szkła, gdy on otwiera skrzynkę na narzędzia, i jej rozsypane spojrzenie wbija się w noże i piły z drobnymi zębami. Wyjmuje niewielkš torebkę z piaskiem i kładzie jš na krawędzi umywalki. Wyjmuje ampułki kleju lawendowego i też je ustawia. 
 Zrobię, co tylko chcesz. Dam ci wszystko, co chcesz.  Powtarzała to wiele razy. 
Zakazał jej to mówić. Ale włanie to zrobiła. 
Zanurza ręce w wodzie i kšsa go chłód, gdy chwyta jš za kostki i podnosi. Podnosi jš za zimne, opalone nogi z zimnymi, białymi stopami i czuje jej przerażenie w rozedrganych mięniach, gdy mocno trzyma zimne kostki. Trzyma jš trochę dłużej niż zeszłym razem, a ona szamocze się i gwałtownie bije wodę rękami, zimna woda chlupocze głono. Puszcza jš. 
Dziewczyna sapie, kaszle, wydaje zduszone krzyki. Nie skarży się. Nauczyła się nie skarżyć  zabrało to trochę czasu, ale się nauczyła. Nauczyła się tego wszystkiego dla własnego dobra i jest wdzięczna za ofiarę, która zmieni jego życie  nie jej, tylko jego  w sposób, który nie jest dobry. Nie był dobry. Nie może być dobry. Powinna być wdzięczna za jego dar. Podnosi worek na mieci napełniony lodem z lodówki w barku i wylewa zawartoć do wanny. Ona patrzy na niego, łzy spływajš jej po twarzy. Żal. Widać ciemny skraj żalu. 
 Wieszalimy ich z sufitu  mówi.  Kopalimy w stawy kolanowe, z boku, raz za razem. Cišgle. Wszyscy wchodzilimy do małego pokoju i kopalimy ich w kolana. To strasznie boli i okalecza, i oczywicie niektórzy umarli. To drobiazg w porównaniu z innymi rzeczami, jakie tam widziałem. Nie pracowałem w tym więzieniu, rozumiesz. Nie musiałem, wokół było mnóstwo tego typu rzeczy. Ludzie nie rozumiejš, że filmowanie nie jest głupie. Ani fotografowanie. To nieuniknione. Musisz. Jeli nie, będzie tak, jakby to nigdy się nie stało. Dlatego ludzie robiš zdjęcia. Pokazujš je innym. Wystarczy, że zobaczy jedna osoba. Wtedy zobaczy cały wiat. 
Dziewczyna patrzy w obiektyw kamery na marmurowym blacie stołu pod otynkowanš cianš. 
 W każdym razie zasłużyli na to, prawda?  mówi mężczyzna.  Zmusili nas, żebymy stali się okrutni, choć przedtem tacy nie bylimy, więc czyja to wina? Nie nasza. 
Ona kiwa głowš. Drży, dzwoniš jej zęby. 
 Nie zawsze uczestniczyłem. Patrzyłem. Z poczštku było to trudne, wprost straszne. Byłem temu przeciwny, ale to, co nam robili... Z tego powodu musielimy robić to samo, więc to ich wina, bo nas zmusili, i wiem, że to rozumiesz. 
Kiwa głowš, płacze i drży. 
 Bomby na poboczach. Porwania. Znacznie więcej, niż słyszała. Człowiek się przyzwyczaja. Jak ty do zimnej wody, prawda?
Nie jest przyzwyczajona, tylko zdrętwiała, na najlepszej drodze do hipotermii. Głowa jej pęka, serce chce wyskoczyć z piersi. Mężczyzna podaje jej wódkę. 
 Otworzę okno  mówi.  Usłyszysz fontannę Berniniego. Słyszałem jš przez większš częć życia. Noc jest cudowna. Powinna zobaczyć gwiazdy.  Otwiera okno i patrzy w noc, na gwiazdy, fontannę Czterech Rzek i piazza. O tej porze jest tu pusto.  Nie będziesz krzyczała. 
Kręci głowš. Klatka piersiowa unosi się ciężko, gdy dziewczynš wstrzšsa niedajšce się opanować drżenie. 
 Mylisz o swoich przyjaciółkach. Wiem. Z pewnociš one również mylš o tobie. To niedobrze. Nie ma ich tutaj. Nigdzie ich nie widać.  Mężczyzna patrzy na pusty plac i wzrusza ramionami.  Co miałyby tu robić? Odeszły. Dawno temu. 
Cieknie jej z nosa, łzy płynš z oczu, drży. Oczy sš puste  widział w nich co, gdy jš poznał, i ma do niej żal za zniszczenie osoby, jakš dla niego była. Wczeniej, znacznie wczeniej, mówił do niej po włosku, ponieważ dzięki temu mógł uchodzić za nieznajomego, co było konieczne. Teraz mówi po angielsku, bo to już nie ma żadnego znaczenia. Ona zerka na jego podniecenie. Jej spojrzenia obijajš się o niego jak ćma o lampę. Czuje jš tam. Ona boi się tego, co tam jest. Ale nie tak bardzo jak wszystkiego innego  wody, narzędzi, piasku, kleju. Nie rozumie, co oznacza gruby czarny pas wijšcy się po bardzo starych płytkach podłogi, a tego powinna obawiać się najbardziej. 
Podnosi pas i mówi jej, że bicie ludzi, którzy nie mogš się bronić, jest prymitywnym popędem. Dlaczego? Nie odpowiada. Dlaczego? Patrzy na niego z przerażeniem, wiatło w jej oczach jest przygaszone, pokryte sieciš spękań, jak strzaskane lustro. Wstaje, gdy każe jej wstać, i stoi chwiejnie, ledwo trzyma się na nogach. Stoi w lodowatej wodzie, a on zakręca kurek. Jej ciało przypomina mu łuk z napiętš cięciwš, jest taka gibka i mocna. Woda cieka po jej skórze, gdy stoi przed nim. 
 Odwróć się. Nie bój się. Nie zbiję cię pasem. Nie zrobię tego. 
Woda faluje cicho w wannie, gdy dziewczyna odwraca się plecami, twarzš do starego, spękanego tynku i zamkniętej okiennicy. 
 Teraz uklęknij w wodzie. I patrz na cianę. Nie patrz na mnie. 
Klęka twarzš do ciany, a on podnosi pas i przesuwa koniec przez sprzšczkę. 
Rozdział 1

Dziesięć dni póniej. Dwudziesty szósty kwietnia dwa tysišce siódmego roku. Pištkowe popołudnie. 
W auli rzeczywistoci wirtualnej siedzi dwunastu najważniejszych włoskich policjantów i polityków, których nazwisk lekarka sšdowa Kay Scarpetta w większoci nie może spamiętać. Tylko ona i psycholog sšdowy Benton Wesley nie sš Włochami. Przybyli tutaj jako konsultanci Międzynarodowego Zespołu ledczego, specjalnego oddziału Europejskiej Sieci Instytutów Medycyny Sšdowej (ENFSI)* [European Network of Forensic Science Institutes.]. Rzšd włoski znalazł się bowiem w trudnym położeniu. 
Dziewięć dni temu zamordowano amerykańskš gwiazdę tenisa, Drew Martin, przebywajšcš tu na wakacjach. Jej nagie, okaleczone ciało znaleziono w pobliżu Piazza Navona, w sercu historycznej dzielnicy Rzym...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin