Kiedy opadły maski.doc

(16217 KB) Pobierz

Philippe de Villiers (ur. w 1949 r.) - francuski poli­tyk, pisarz i działacz kulturowy. Podczas długiej kariery politycznej przez niemal trzy dekady (1988-2014) był deputowanym francuskiego Zgro­madzenia Narodowego, a następnie Parlamentu Europejskiego. Wiatach 1988-2010 nieprzerwanie pełnił funkcję przewodniczącego regionu Wandea (jest to odpowiednik polskiego urzędu marszałka województwa). Był również podsekretarzem stanu ds. kultury (1987-88). Pionier i lider francuskie­go ruchu suwerenistycznego, sprzeciwiającego się przekształcaniu Wspólnoty Europejskiej w poli­tyczny monolit. Podczas francuskich referendów prowadził głośne kampanie na rzecz odrzucenia traktatów z Maastricht i Lizbony. Jego poglądy na temat zagranicznej polityki „równowagi inte­resów" oraz relacji państwo-naród są pokrewne endeckiej myśli politycznej.

Jest autorem ponad trzydziestu książek. Wspo­mnienia polityczne, które opublikował w roku 2015, sprzedały się w ilości ponad 220 000 egzemplarzy.


 

 

 


Kiedy opadły maski


TYTUŁ ORYGINAŁU

J'ai tire sur lejil du mensonge et tout est venu

PRZEKŁAD Z JĘZYKA FRANCUSKIEGO

Wojciech Golonka

KOREKTA

Justyna Fiołek, Karolina Koriat

ŁAMANIE

Iwona Pikul

PROJEKT OKŁADKI

Justyna Kluska, Iwona Pikul

GRAFIKA NA OKŁADCE

Vladislav Chernov / Alamy StockVector

Image ID: PDA1F1

DYSTRYBUCJA

DeReggio Sp. z o.o. Ul. Grochowska 114/15 04-301 Warszawa kontakt@dereggio.org www.dereggio.org



PATRONAT MEDIALNY              SCfijl

POLSKIE RADIO

Wydanie I

ISBN 978-83-951380-5-8

© LIBRAIRIE ARTHEME FAYARD, 2019

© 2019 Copyright for Polish translation and edition by DeReggio Sp. z 0.0.


Philippe de Villiers

Kiedy opadły maski

Bestseller o korzeniach Unii Europejskiej

Warszawa 2019


 

Nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach.

Łk 12, 2-3

 

Diabeł nie odnosiłby tylu sukcesów,

gdyby nie bezmyślna współpraca cnotliwych.

Nicolas Gómez Davila


Chciałbym serdecznie podziękować urzędnikom i kierowni­kom rozlicznych działów wewnątrz Komisji, Rady, Parlamentu oraz Trybunałów w Luksemburgu i Strasburgu. Miałem z nimi stały kontakt na przestrzeni lat jako eurodeputowany, ceniąc ich współpracę, a także zaufanie, którym mnie obdarzali, zwierzając się z tego, czego nie mogli już znieść, z czym przyszło im mierzyć się na co dzień.

Przygnębienie powodowane przytłaczającą machiną euro­pejską pchnęło ich do niepublikowanych dotąd zwierzeń, które wykorzystałem w ramach mej pracy.

Udzielili mi oni niezwykle cennych wskazówek, które pozwoliły ustalić kwestie newralgiczne dla moich badań oraz zaprowadziły do wymownych dokumentów. Wskazane przez nich szlaki doprowadziły mnie do fundamentalnych znalezisk.

To właśnie tym ludziom zawdzięczam odkrycia prezento­wane w niniejszej książce. Chciałbym podziękować im za odwa­gę, dzięki której możliwe stało się uchylenie „ołowianej kurtyny". To im właśnie winien jestem tę niewygodną publikację, rozdzie­rającą zasłonę świątyni kłamstwa.


 

 

 

UPADEK

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pierwszy... drugi... trzeci... czwarty stopień...

Ależ to trudne...

Honorowe schody szczytu atlantyckiego zdają się nie mieć końca! Człowiek idący do góry na chwiejnych nogach zatacza się z boku na bok, do tyłu, do przodu, jakby tańczył, kołysany przez przechyły i zwroty... wyczekiwany na górze.

Słania się, przystaje na chwilę, by złapać oddech...

Trzeba mu pomóc wspiąć się do góry. Oczy wszyst­kich spoglądają nań z podwyższenia estrady ustawionej pod potężnymi arkadami parku Pięćdziesięciolecia w Bruk­seli. Nadeszła chwila dołączenia do praktykabla, gdzie na tle wielkiego niebieskiego transparentu, usianego różami wiatrów - symbolami NATO - zostanie zrobione oficjalne zdjęcie. Najbliżsi towarzysze w tym pochodzie wielkich tego świata, premierzy Portugalii i Holandii, przybywają mu z pomocą jak dobrzy Samarytanie w geście wzruszającej spontaniczności. Chwilę potem zaczynają go już nieść. Staje się coraz cięższy, a wspinaczka - coraz bardziej stroma.

Jedna chwila i alpinista wypada im z rąk, leci do tyłu, w ramiona łapiącego go Poroszenki, ukraińskiego kolosa, który wypinając tors stawia go z powrotem do pionu.

Jeszcze jeden, kolejny do pokonania stopień... Po znie­cierpliwionych, rozbawionych oczach widać, że wspinaczka jest zawrotna, jakby była jakąś grą. W końcu 'szczyt' to szczyt!


Teraz kolej na Emmanuela Macrona - ten bierze go za ramię i ściska. Symbolika całej tej wylewności mówi sama za siebie: „Dawaj, Jean-Claude!". Jean-Claude odpo­wiada, śmiejąc się do rozpuku. Upił się czy co? Żartobliwie i okolicznościowo szepcze do Emmanuela: „To «Europa małych kroczków», jak mawiał Monnet...". Szczęśliwym zbiegiem okoliczności scena dopasowała się do proroctwa Ojca założyciela, specjalisty mocnych trunków z Charente, obeznanego zarówno z piwniczkami klientów, jak i z ich pijaństwem, który polecał 'Europejczykom' posuwanie się naprzód właśnie 'małymi kroczkami', 'po omacku', aby nie wystraszyć narodów. Po omacku, otóż to!

Wspinaczka dobiega końca. Uff! Włócząc nogami Prze­wodniczący Europy kroczy teraz po niebiesko-królewskim dywanie szerokiej estrady. Drżącą ręką szuka przez chwilę protokolarnego miejsca do zdjęcia, tańcząc palcem w powie­trzu jakby miał zaraz ustrzelić gołębia. Wybucha śmiechem napotykając przerażone spojrzenia kolegów, udających, że wszystko jest w porządku. Jeden z nich powie później: „Wraz z Monnetem Europa zaczęła od koniaku. Z Junckerem kończy na whisky".

Specjalnie przybyły na ten decydujący szczyt NATO prezydent Trump, zdumiony i rozbawiony ogląda tę emblematyczną improwizację w wydaniu europejskiego filaru Sojuszu Atlantyckiego, który tego dnia, 12 lipca 2018 r. chwie­je się i obsuwa.

Goryle Komisji przybiegają oddalić kamery. Za późno -uchwycone migawki wyświetlają się już w kółko w Internecie i mediach społecznościowych1. Wszystko widać w zbliżeniu -wejście, zejście, drogę przez mękę, pijackie chichoty wspina­cza kontrastujące z zakłopotaniem, wręcz trwogą kolegów: „Oby nagrania nie ujrzały światła dziennego...". Te jednak w kilka chwil zalewają wszystkie gabinety polityczne. Scena pijanego mężczyzny trzymającego w ręku losy kończącego się

10


imperium przypomina inną, równie metaforyczną - Jelcyna, przywódcę sowieckiego imperium w swej końcowej fazie, serwującego z wieży czołgowej swą rozlazłą elokwencję.

Gdy jakiś czas później osłupieni znajomi pokazują mi nagrania wideo, w gruncie rzeczy zbytnio się nie dziwię. Jak przebłysk przypominam sobie pewne zdarzenie, które miało miejsce w 1987 roku w ministerstwie przy ulicy de Valois w Paryżu, gdy byłem sekretarzem stanu ds. kultury. W jadal­ni z widokiem na ogrody Palais-Royal podejmowałem obia­dem tego obiecującego luksemburskiego polityka, człowieka pnącego się do góry', jak wówczas o nim mówiono. Od tego czasu wciąż awansował. Podczas obiadu jego jowialność zdawała się wszechobecna, wręcz przesadzona. Wszedłszy do mnie, nie zaprzątając sobie głowy formalnościami, chwycił za butelkę Mort subite i nalał sobie piwa do szklanki. Jego współpracownicy uprzedzili moich ludzi: „on ma pewne nawyki". Miał żywy umysł, pałające oczy i rozwlekły sposób mówienia. Śmiał się ze wszystkiego, uradowany w swej gadatliwości. Był to okres radosnego ferworu świeżo raty­fikowanego „Jednolitego aktu europejskiego". Europa oble­wała w ministerstwach swój krok naprzód, a niewidzialna ręka jednolitego rynku miała nas wprowadzić do mlekiem i miodem płynącej krainy Kanaan.

Przez trzydzieści lat Jean-Claude Juncker - Europej­czyk - raczej się nie zmienił. Po prostu poszybował do góry. Pewien minister wyjawił niedawno: „Gdy obsługa przynosi mu szklankę wody podczas Rady ministrów, wszyscy wiedzą, że chodzi o gin"2.

Jego towarzysze, czyli komisarze, roztaczają nad nim parasol ochronny. Komisarz Moscovici w pełnym empatycznej gorliwości wyznaniu zaklina się, że spożycie alkoholu „nigdy nie kolidowało z wydajnością Junckera"3.

*    Belgijskie piwo o nazwie „Nagła śmierć" [przyp. tłum.].

11


Również Parlament Europejski otacza go nadzwyczaj­ną troską. Na przykład w czasie przecieków Luxleaks, które informowały, że szef Komisji, w czasach gdy był premierem Luksemburga, pozwolił światowym koncernom pokroju Apple'a, Amazonu, Heinza, Pepsi, Ikei czy Deutsche Banku na korzystanie ze skandalicznych porozumień fiskalnych, zgromadzenie parlamentarne przymknęło na to oko.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin