Clarke Arthur C. & Lee Gentry - Rama 03 Ogród Ramy.txt

(727 KB) Pobierz
ARTHUR C. CLARKE & GENTRY LEE

Rama 03 OGRÓD RAMY

(PRZEŁOŻYŁ TOMASZ LEM)


SCAN-DAL
 
PODZIĘKOWANIA

Wiele osób przyczyniło się do powstania tej ksišżki. Jednš z najważniejszych był nasz redaktor, Lou Aronica, którego uwagi pozwoliły nadać ksišżce ostateczny kształt.
Nasz przyjaciel Gerry Snyder, rozwišzujšcy wszelkie problemy natury technicznej, znów okazał się niezmiernie pomocny, natomiast nadzór nad wiarygodnociš opisów medycznych sprawował dr Jim Willerson: do Gerry'ego i Jima należy kierować pretensje dotyczšce wszelkich niecisłoci natury technicznej" i medycznej".
W trakcie przygotowań do pisania ksišżki Jihei Akita dostarczył nam wiele cennych informacji o historii i zwyczajach swojego kraju, a pani Watcharee Monviboon dała się poznać jako znakomity przewodnik po Tajlandii.
Ksišżka w dużej mierze opisuje wiat widziany oczami kobiety; zarówno Bebe Barden jak i Stacey Lee chętnie odsłaniały przed nami tajniki kobiecej duszy. Szczególne podziękowania należš się pani Barden za jej wkład w postać i twórczoć Benity Garcii.
Do powstania OGRODU RAMY przyczyniła się także Stacey Kiddoo Lee, której pomoc czasami okazywała się niezbędna.
W trakcie pisania ksišżki Stacey urodziła czwartego syna, Travisa Clarke'a Lee. Dziękuję ci za wszystko, Stacey.
 
Dziennik Nikole 
 
l.

29 GRUDNIA 2200

Dwa dni temu o godzinie 10.44 czasu Greenwich przyszła na wiat Simone Tiasso Wakefield. Było to niezwykłe przeżycie.
Zawsze wydawało mi się, że wiele już w życiu przeszłam; tymczasem ani mierć matki, ani zdobycie złotego medalu na olimpiadzie w Los Angeles, ani trzydzieci szeć godzin z księciem Henrykiem, ani nawet narodziny Genevieve nie wywarły na mnie takiego wrażenia i nie sprawiły takiej radoci, jak pierwszy płacz Simone.
Michael był przekonany, że dziecko urodzi się w dniu Bożego Narodzenia. Wyjanił, że wierzy, iż Bóg da nam w ten sposób znak" i że nasze kosmiczne dziecko" przyjdzie na wiat w dniu narodzin Jezusa. Richard jak zwykle trochę się boczył; zawsze to robi, gdy Michael zaczyna wygłaszać płomienne kazania. Ale gdy w Wigilię Bożego Narodzenia dostałam pierwszych silnych skurczów, nawet Richard się nawrócił.
Noc przed Bożym Narodzeniem udało mi się przespać. Tuż przed przebudzeniem miałam sen; spacerowałam nad stawem w Beauvois, bawišc się z mojš kaczuszkš Dunois i jej towarzyszami, gdy nagle usłyszałam, że kto mnie woła.
Jaki kobiecy głos powiedział, że poród będzie trudny; muszę być silna i dzielna, jeli chcę, aby moje drugie dziecko przyszło na wiat.
W dniu Bożego Narodzenia podarowalimy sobie skromne prezenty, które zamówilimy" u Ramów. Potem zrobiłam Richardowi i Michaelowi wykład o trudnociach jakie mogš wystšpić przy porodzie. Mylę, że Simone rzeczywicie przyszłaby na wiat w dniu Bożego Narodzenia gdyby nie moja wiadomoć całkowitego nieprzygotowania mężczyzn do odebrania porodu. Nie wykluczone, że siłš woli przesunęłam poród o dwa dni...
Jednš ze spraw o których rozmawialimy w Boże Narodzenie był poród poladkowy. Już od kilku miesięcy miałam przeczucie, że płód ułożony jest nieprawidłowo, ale miałam nadzieję, że dziewczynka zdoła się jako obrócić...
Miałam rację, ale tylko częciowo; rzeczywicie obróciła się, ale twarz miała teraz skierowanš w górę i czubek jej główki został bolenie cinięty.
W szpitalu na Ziemi lekarz prawdopodobnie zdecydowałby się na cesarskie cięcie, a następnie czuwał nad operacjš przeprowadzanš przez roboty...
Potem ból stał się nie do wytrzymania. Główka dziecka została wcinięta pomiędzy nie poddajšce się koci; krzyczšc usiłowałam przekazać Michaelowi i Richardowi co powinni robić.
Richard był całkowicie bezradny. Nie mógł znieć myli, że cierpię (nie mogłem poradzić sobie z tym całym bałaganem" powiedział póniej) i zupełnie nie nadawał się do pomocy przy porodzie kleszczowym. Na szczęcie kochany Michael, ocierajšc pot z czoła - choć w pomieszczeniu wcale nie było goršco - pospiesznie wykonywał moje (nie zawsze logiczne) polecenia. Skalpelem rozcišł mnie nieco szerzej i - po krótkiej chwili wahania spowodowanej intensywnym krwawieniem - już trzymał w kleszczach główkę Simone. Za trzecim razem udało mu się jako wcisnšć jš z powrotem i obrócić twarzš w dół.
Mężczyni krzyczeli z radoci. Ja starałam się skoncentrować na regularnym oddychaniu; obawiałam się, że stracę przytomnoć. Ale pomimo nieustajšcego bólu także pozwoliłam sobie na okrzyk radoci czujšc, że dziecko przyszło na wiat.
Richard-ojciec dostšpił zaszczytu przecięcia pępowiny. Po tym zabiegu Michael podniósł dziecko do góry, żebym mogła je zobaczyć.
- To dziewczynka - powiedział wzruszony i położył jš delikatnie na moim brzuchu. Podparłam się na łokciach, żeby na niš spojrzeć. W pierwszej chwili pomylałam, że jest uderzajšco podobna do mojej matki...
Nie zasnęłam dopóki łożysko nie wyszło i dopóki z pomocš Michaela nie zaszyłam tego, co musielimy przecišć. Potem straciłam przytomnoć i nie pamiętam, co działo się w cišgu kolejnych dwudziestu czterech godzin. Byłam bardzo zmęczona; pięciominutowe skurcze zaczęły się już jedenacie godzin przed porodem...
Moja mała córeczka chętnie pije mleko. Michael twierdzi, że karmiłam jš nawet w półnie.
Po każdym karmieniu Simone wyglšda na zadowolonš; jestem szczęliwa, że mogę jš karmić piersiš. Obawiałam się, że będę miała ten sam kłopot, co z Genevieve.
Jeden z mężczyzn zawsze przebywa w pobliżu. Trochę wymuszone umiechy Richarda i tak sprawiajš mi wiele radoci. Gdy nie pię, Michael natychmiast podaje mi Simone. Wie, jak należy jš trzymać na rękach, kołysze jš, gdy płacze, i od czasu do czasu mruczy pod nosem: ona jest liczna".
W tej chwili Simone pi obok mnie, zawinięta w koc zrobiony dla nas przez Ramów. (Bardzo trudno było przekazać naszym gospodarzom czym jest materiał; największe trudnoci sprawiajš takie pojęcia jak miękki".)
Simone rzeczywicie jest podobna do mojej matki. Ma ciemnš skórę, czarny kosmyk włosów na głowie i bršzowe oczy. Z powodu ciężkiego porodu jej główka nie jest zbyt kształtna i trudno powiedzieć, żeby Simone była liczna. Jednak Michael ma rację. Ona jest liczna. Dostrzegam piękno ukryte w tym cudownym stworzeniu, które tak szybko oddycha. Witaj na wiecie, Simone Wakefield.

 
2.

6 STYCZNIA 2201

Od dwóch dni jestem smutna i przygnębiona. Wiem, że po ciężkim porodzie często zdarza się takie psychiczne wyczerpanie, ale nie mogę się pozbyć poczucia klęski.
Najgorzej było dzi rano. Obudziłam się na długo przed Richardem i spojrzałam na Simone pišcš w ramańskiej kołysce stojšcej przy cianie. Choć bardzo kocham mojš córeczkę nie potrafiłam wykrzesać żadnych pozytywnych myli o czekajšcej jš przyszłoci. Podniecenie i radoć które towarzyszyły mi od chwili jej narodzin, zniknęły bez ladu. Głowę zaprzštały mi setki myli: jak będziesz żyć, moja maleńka Simone? I w jaki sposób my, twoi rodzice, możemy uczynić cię szczęliwš?
Moja kochana córeczko: razem z rodzicami i poczciwym Michaelem O'Toole'em przyszło ci żyć w podziemnych grotach na kosmicznym statku Obcych. Jedyne dorosłe osoby jakie znasz pochodzš z Ziemi; jestemy kosmonautami, stanowimy częć załogi Newtona, wysłanego z Ziemi w celu zbadania cylindrycznego olbrzyma, zwanego przez nas Ramš. Twoja matka, ojciec i generał Michael O'Toole znajdowali się na pokładzie Ramy w chwili, gdy nagle zmienił on trajektorię, aby uniknšć anihilacji przez pociski nuklearne wysłane z Ziemi.
Na wyspie nad naszš grotš znajduje się miasto pełne dziwacznych wieżowców, nazwalimy je Nowy Jork. Wyspę otacza piercień zamarzniętego Morza Cylindrycznego. Według obliczeń twojego ojca docieramy włanie do orbity Jowisza (choć sam Jowisz znajduje się teraz po drugiej stronie Słońca). Poruszamy się po hiperboli i po pewnym czasie opucimy Układ Słoneczny. Nie znamy budowniczych tego wspaniałego statku. Wiemy natomiast, że na jego pokładzie znajdujš się inne istoty, choć nie mamy pojęcia skšd się wzięły. Podejrzewamy, że niektóre z nich sš nam wrogie.
Przez ostatnie dwa dni bez przerwy wracam w mylach do tego tematu i zawsze wycišgam ten sam wniosek: to niewybaczalne, aby doroli ludzie przyczynili się do przyjcia na wiat bezbronnego stworzenia i skazali je na życie w takich warunkach.
Dzi rano obliczyłam, że kończę trzydzieci siedem lat. Rozpłakałam się. Pierwsze łzy były ciche, ale potem naszły mnie wspomnienia o tym, jak dawniej spędzałam urodziny i smutek przerodził się w niemal fizyczny ból...
Żal mi było nie tylko Simone; mylałam o tej cudownej, niebieskiej planecie którš utracilimy. Wcišż zadawałam sobie to samo pytanie: dlaczego zdecydowałam się na dziecko w tym całym bałaganie"?
Znów pojawiło się to słowo: bałagan. To jeden z ulubionych wyrazów Richarda. W jego słowniku bałagan" ma nieskończenie wiele znaczeń. Wszystko co chaotyczne i wymykajšce się spod kontroli jest bałaganem", bez względu na to, czy chodzi o problem natury technicznej czy rodzinnš sytuację kryzysowš (na przykład żonę płaczšcš po porodzie).
Dzi rano Richard i Michael próbowali mnie rozweselić (co tylko pogorszyło moje samopoczucie). Dlaczego każdy mężczyzna widzšcy płaczšcš kobietę zakłada, że to on jest przyczynš jej smutku?
Właciwie nie jestem obiektywna, Michael ma troje dzieci i na pewno wie, co teraz czuję. Spytał mnie, czy może mi w czym pomóc. Na Richardzie moje łzy zrobiły wielkie wrażenie. Gdy obudził się i zobaczył, że szlocham, był przerażony. Najpierw pomylał, że co mnie boli, ale ani trochę się nie uspokoił, gdy powiedziałam, że wszystko jest w porzšdku". Wytłumaczyłam mu, że jestem w depresji.
Gdy się przekonał, że nie on jest przyczynš mojego smutku w milczeniu wysłuchał moich obaw o przyszłoć Simone. Przyznaję, że nie mówiłam zbyt składnie, ale on z mojej przemowy nie zrozumiał absolutnie nic. Wcišż powtarzał to samo: przyszłoć Simone nie jest bardzie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin