DO NIEBA WINDĄ.rtf

(15 KB) Pobierz
DO NIEBA WINDĄ

 

DO NIEBA WINDĄ?

                    

  

                  - „Czy w szpitalu mogą pracować Anioły? - zastanawiała się Zuzia, której prawie nikt tu nie odwiedzał, choć już leżała tutaj trzy tygodnie. W ogóle było tu ładnie i schludnie, siostry pielęgniarki chodziły ubrane na niebiesko i niektóre były uśmiechnięte i serdeczne. Jednak Zuzia czekała na kogoś, kto by jej opowiedział o niebie, bo czuła, że ona może tam trafić szybciej niż inne dzieci. Przez szpitalne okna tego zwykłego nieba nie było widać, a na pytania Zuzi o to niebo z Panem Bogiem i Aniołami nikt nie chciał jej odpowiedzieć, jakby pójście do nieba miałoby być czymś strasznym. I wtedy pojawił się nagle na oddziale młody wolontariusz o dziwnym imieniu Luka. Był też ubrany na niebiesko, z jasną czupryną i słonecznym uśmiechem. Postawił na szafce Zuzi białego aniołka i zapytał, czy i co mógłby jej poczytać. Zuzia powiedziała, że „Najdalszą podróż”, czyli opowieść o życiu i umieraniu pewnej dziewczynki. Luka więc siadał przy jej łóżku i czytał. Ale jakoś tak dziwnie, bo wcale nie patrzył w książkę, tylko ku niebu przez otwarte okno, głaszcząc co chwilę Zuzię po włosach. Niby czytał, ale tak jakby śpiewał coś tęskniącego. Zuzia lubiła zasypiać przy tym, bo miała wtedy cudne sny i nie bolała jej tak głowa, w której był jakiś złośliwy guz. Pielęgniarki też słuchały czytania Luki i chyba im się bardzo podobał, bo uśmiechały się do nich obojga wszystkie. Dziś Luka powiedział Zuzi, że musi odejść, ale pewnie niedługo się spotkają. – „Ale gdzie? Tu czy w niebie?” – spytała Zuzia, ale Luka tylko się uśmiechnął, zamknął książkę i przytulił Zuzię. Potem wstał i ruszył ku windzie, a Zuzia ruszyła za nim, by mu pomachać. Kiedy drzwi się odsunęły, w windzie było tak jasno, jakby po Lukę wyszło małe słońce. A on obejrzał się i powiedział wchodząc do windy: „Do widzenia więc u Pana Boga w niebie! Zuzia chciała wskoczyć tam za nim, ale drzwi windy się już zamykały. Zuzia nacisnęła przycisk i drzwi otwarły się, ale w środku nie było już nikogo, tylko leżało tam maleńkie błękitno-białe piórko… - „No tak, w szpitalu bywają jednak Anioły… I to takie prosto z nieba!” – powiedziała pogodnie Zuzia do siostry pielęgniarki, która przybiegła za nią zaniepokojona. Siostra nie wiedziała, co powiedzieć, bo do dzisiaj wcale nie wierzyła w Aniołów. A tu nagle...

                                                    

 

            

Zgłoś jeśli naruszono regulamin