PO BEZDROŻU.doc

(29 KB) Pobierz
PO BEZDROŻU

PO BEZDROŻU

                                 

                                

        - „ Taka śnieżyca to zmienia pomniki na bałwany, a ze znajomych dróżek robi śnieżne bezdroże.” – powiedział ksiądz Jan na religii. I poprosił, by dzieci pomagały mu w odśnieżaniu dróżek do kościoła, no i przychodziły rano na roraty. Adaś pierwsze trzy dni odśnieżał drogę tak, że sam wyglądał jak bałwan, kiedy wchodził do kościoła. Jego dom był trochę na uboczu i dróżka do odśnieżenia była dość długa. Toteż już czwartego dnia Adaś zaspał na roraty, a może tylko udawał, że śpi? Jednak ksiądz powiedział, że do tych, co odśnieżają i przychodzą na roraty, przyjdzie Mikołaj, więc Adaś znów dwa dni dzielnie odśnieżał, by Mikołaj miał do niego czystą i prostą drogę. Ale potem znów spał sobie rano, choć kościelne dzwony i dzwoneczki sań słyszeli wszyscy, tylko nie on. Kiedy przyszedł do szkoły, dowiedział się, że Mikołaj był rano w kościele. – „A do mnie to nie trafił?” – zapytał Adaś. – „Jak miał trafić – po pełnym zasp bezdrożu? – powiedział ksiądz – Całą dróżkę do was zawiało. Utonąłby w którejś zaspie.” Adaś zezłościł się. – „To po co mam chodzić na te roraty i jeszcze ośnieżać, jeśli ten Mikołaj nie ma sań lub skutera i mnie ominął? Mam dość tego odśnieżania. A Mikołaja sam sobie znajdę w lesie. I to lepszego - lapońskiego – z saniami i reniferami. Bo rano śnił mi się taki. Całkiem jak żywy.” I zaraz po lekcjach Adaś ruszył do lasu, choć śnieg był tam coraz głębszy. Szedł na przekór wszystkim, co i raz wpadając w zaspę. A w lesie było coraz ciszej i coraz ciemniej. Zaczął padać gęsty śnieg i Adaś usiadł, by sobie  odpocząć… Przymknął oczy tak, że śnieg zaczął mu się mylić z ciepłą poduszką i pierzyną. No i zasnął, bo ostatnio jakoś tak się śpiochem Obudził się w szpitalu. Był skostniały i zimny jak lód, a siostra pielęgniarka rozcierała mu ręce i nogi. - „No, dzięki Bogu, żyjesz! – zawołała – Oj, gdyby cię ktoś tu nie przyniósł na rękach, to byś był na amen lodowym dziadkiem.” Adaś zdumiony wyszeptał: „Mnie? Na rękach przyniósł? Po tym leśnym bezdrożu? Ale kto? Może to te Mikołaj ze snu? ” Na to siostra: „Nie wiem, nie Mikołaj. Na biało był ubrany i cały w śniegu. Zostawił cię tu i poszedł do kościoła. Może to był Anioł? Kto tam wie?” Adaś zerwał się wołając: „To ja pędzę za nim! Dróżkę mu odśnieżę. Do domu go zaproszę! Za wszystko go przeproszę! Muszę!” Ale lekarz zatrzymał go: „Do domu i do kościoła wrócisz, ale nie dziś. Podziękuj lepiej za cud, jaki ci się zdarzył. I za dziwnego ratownika.” Za parę minut Adaś zasypiał mrucząc: „Niósł mnie po leśnym bezdrożu… Ale kto? Anioł Boży?

                                     

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin