Dan Abnett - 8 - Zdradziecki generał.pdf

(7516 KB) Pobierz
Traitor General
Tłumaczenie:
Szymon Gwiazda
Tom
8
cyklu: Duchy Gaunta
redakcja:
W
UJO
P
RZEM
(2018)
Trwa czterdzieste pierwsze tysiąclecie.
Od ponad stu wieków Imperator zasiada na Złotym Tronie Ziemi. Z woli
bogów włada ludzkością i żelazną ręką niezwyciężonych zastępów dzierży
kontrolę nad milionami światów. Jest gnijącym truchłem, utrzymywanym
przy życiu mocą artefaktów pochodzących z Mrocznych Wieków Technologii.
Jest Władcą Śmierci. Każdego dnia tysiące obywateli Imperium składa swe
dusze w ofierze, by On mógł żyć wiecznie.
Trwając w zawieszeniu między życiem a śmiercią, Imperator pełni wieczną
straż dla dobra ludzkości. Liczne floty okrętów kosmicznych przemierzają
zamieszkane przez demoniczne istoty otchłanie Pustki, jedynej bramy
łączącej odlegle gwiazdy. Drogę oświetla im Astronomican, psychiczna
manifestacja woli Imperatora. W Jego imieniu potężne armie toczą wojny na
niezliczonych światach. Jego najwierniejszymi żołnierzami są Adeptus
Astartes, Kosmiczni Marines, bioinżynieryjnie modyfikowani nadludzie.
Wspierają ich regimenty Gwardii Imperialnej, garnizony na niezliczonych
planetach Imperium, wiecznie czujni śledczy Inkwizycji oraz tech-kapłani z
Adeptus Mechanicus. Lecz jest ich wciąż zbyt mało, żeby zlikwidować stale
obecne zagrożenie ze strony obcych ras, heretyków, mutantów... i jeszcze
gorszych istot.
Życie w tych czasach oznacza zagubienie pośród miliardów ludzi, jako trybik
najokrutniejszego i najkrwawszego reżimu politycznego, jaki kiedykolwiek
istniał. Posłuchajcie opowieści o tych czasach.
Zapomnijcie o potędze techniki i nauki, gdyż tak wiele ich sekretów zostało na
zawsze zapomnianych. Zapomnijcie o obietnicy lepszego życia i rozwoju, gdyż
w mrocznej przyszłości istnieje tylko wojna. Pokój zniknął z tego świata.
Istnieją tylko wieczna rzeź i walka, którym towarzyszy rechot żądnych krwi
bogów.
Pod koniec 774 roku czterdziestego pierwszego tysiąclecia, w dziewiętnastym
roku Krucjaty o Światy Sabbat, Mistrz Wojny Macaroth odniósł serię
zwycięstw, które zakończyły trwające kilka lat taktyczne przetasowania.
Główne siły Floty Imperium wreszcie zdobyły świat-fortecę Morlond,
otwierając drogę do serca Gromady Carcaradon i Grupy Erynii. Było to, jak z
typową dla siebie arogancją zapowiedział Macaroth, rozpoczęcie końcowej
fazy wojny z głównodowodzącym hordami Chaosu, noszącym tytuł Archonta,
Urlockiem Gaurem.
1
Szybkie postępy wojsk Imperium były możliwe dzięki odparciu dwóch ataków
przeprowadzonych przez poruczników Gaura. Ich celem miało być
rozdzielenie sił Krucjaty w rejonie Grupy Khan. Herodor stał się miejscem
zwycięskiej bitwy z oddziałami Enoka Innokentiego, który zginął w walce.
Równocześnie udało się odeprze kontrataki Anakwanara Seka na Lotun,
Tarnagui i co najważniejsze, na Enothis.
Oddziały Seka wciąż jednak zagrażały flance Krucjaty. Podczas odwrotu
zajęły kilkanaście planet na obrzeżach Grupy Khan. Macaroth skierował
przeciwko nim Piątą, Ósmą i Dziewiątą Armię. Ich zadaniem było całkowite
unicestwienie sił wroga w regionie.
Macaroth nie zdawał sobie sprawy ze skali problemu. Wojna z Sekiem miała
potrwa wiele lat i stać się areną wyjątkowo krwawych bitew, najgorszych w
całej historii Krucjaty. Niedawno odtajnione przez Administratum dokumenty
ujawniają, że jednym z najważniejszych wydarzeń tego okresu była misja
realizowana na o wiele mniejszą skalę...
– „Historia późniejszych Krucjat Imperialnych ”
2
Prolog
Zapadał zmierzch, a oświetlone ostatnimi promieniami słońca mury posiadłości okrywały
rozciągające się za nimi łąki fioletowym cieniem.
Z tarasu, na którym panował już wieczorny chłód, widać było fortyfikacje obozu Gwardii,
zajmującego teren na drugim brzegu rzeki. Uniesione ku blademu niebu lufy dział polowych
wyglądały jak ciernie.
Barthol Van Voytz odstawił kieliszek na barierkę tarasu, naciągając mocniej białe
rękawiczki. Były nieco za luźne. Sporo schudł od czasu, gdy ostatnio je nosił, również przy
jakiejś formalnej okazji. Tęsknił za polowym pancerzem. Obciążony medalami galowy
mundur, który miał na sobie, był źle dopasowany i zbytnio wykrochmalony. Jutro, obiecał
sobie, włoży mundur połowy. Ponieważ jutro, o piątej trzydzieści, rozpocznie się wojna o
odzyskanie Szóstej Ancreona.
– Lordzie-generale? Szambelan zastanawia się, czy już poda kolację.
Van Voytz odwrócił się, mierząc wzrokiem stojącego na baczność oficera taktycznego
Biotę. Miał na sobie biały, galowy mundur.
– Wyglądasz jak łowny ptak w świetle księżyca – zauważył Van Voytz.
– Dziękuję, panie generale. Pan wygląda równie wspaniale. Co mam powiedzieć
szambelanowi?
– Wszyscy już są? – spytał Van Voytz.
Jeszcze nie.
Niech zaczeka. Skoro się zdecydowaliśmy, zróbmy to porządnie.
Przemierzyli razem kamienny taras i przeszli przez szklany właz.
Sala bankietowa wyglądała jak odlana ze złota. Setki żółtych lamp oświetlały podłużną
komnatę, spowijając wszystko złotawą poświatą.
Nawet biały obrus na stole oraz twarze obecnych mężczyzn wydawały się pozłacane.
Przy stole mogło zasiąść czterdzieści osób. Van Voytz naliczył w sali trzydziestu ośmiu
oficerów. Stali w mniejszych grupkach, wypełniając pomieszczenie cichym szmerem
rozmów. Van Voytz zauważył generała Kelso z Ósmej Armii, a także lorda – generała
Humela, dowódcę Dziewiątej Armii, w towarzystwie dowódców regimentów oraz wyższych
oficerów.
Luscheim zginął na Tamagui, więc Van Voytz przejął obowiązki dowódcy Piątej Armii
Krucjaty. Był zdania, że ten awans należał mu się od dawna, i złościło go, że dostał go tylko
ze względu na śmierć drogiego przyjaciela, Rudiego Luscheima.
– Van Voytz, możemy zaczynać? – zapytał Kelso zrzędliwym tonem. Przysadzisty, starszy
mężczyzna z obwisłymi policzkami wbił się w zdobiony brokatem galowy mundur, który
optycznie jeszcze bardziej go poszerzał.
– Nie jesteśmy jeszcze w komplecie – odparł Van Voytz. – Skoro już zmuszamy się do
3
udziału w formalnym bankiecie w wigilię rozpoczęcia wojny, niech przynajmniej wszyscy
cierpią tak samo.
Kelso zaśmiał się.
– Kogo brakuje?
– Komisarza oraz dowódcy Pierwszego z Tanith, sir – podpowiedział Biota.
– Cóż, przynajmniej możemy zasiąść przy stole – zauważył Van Voytz.
Na znak Kelso zgromadzeni oficerowie zajęli swoje miejsca przy długim stole. Serwitorzy
krzątali się wokół nich, napełniając kieliszki.
Otworzyły się zewnętrzne drzwi i wmaszerowali dwaj żołnierze.
Pierwszy, wysoki, w przepisowym stroju komisarza Imperium. Drugi w typowym dla
regimentu z Tanith czarnym mundurze.
– Wreszcie! – rzucił Kelso.
– Panowie, zapraszam – Van Voytz wskazał nowoprzybyłym puste krzesła. Oficerowie z
Tanith zasiedli na wskazanych im miejscach.
– Van Voytz, proponuję toast – powiedział Kelso. Lord-generał skinął głową i wstał z
kieliszkiem w ręku.
W jego ślady, ze zgrzytem odsuwanych krzeseł, poszli zgromadzeni oficerowie.
Van Voytz przez chwilę zastanawiał się nad doborem słów. Spojrzał ponad stołem na
oficerów z regimentu Tanith: komisarza Viktora Harka i majora Golla Koleę.
Uniósł kieliszek i powiedział: – Za nieobecnych przyjaciół.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin