Christie Agatha - Poirot 36 Zbrodnia na festynie.txt

(295 KB) Pobierz
Christie Agatha - Poirot 36 Zbrodnia na festynie

Tłumaczył Andrzej Milcarz
Tytuł oryginału: Dead Mans Folly
Rozdział pierwszy
I

To panna Lemon, wytrawna sekretarka Poirota, odebrała telefon.
Odłożyła na bok notatnik do stenografowania, sięgnęła po słuchawkę i powiedziała cicho;
 Trafalgar 8137.
Herkules Poirot odchylił się do tyłu na krzele i zamknšł oczy. Zadumany, bębnił cicho palcami po stole. W myli układały mu się gładko kolejne akapity listu, który włanie dyktował.
Palma Lemon przysłoniła rękš słuchawkę i spytała ciszonym głosem:
 Kto z Nassccombc w hrabstwie Devon, podejdzie pan?
Poirot zmarszczył czoło. Ta nazwa nic mu nic mówiła.
 Kto dzwoni? Chciałbym znać nazwisko.
Panna Lemon zagadała do słuchawki.
 Aria?  nie była pewna, czy dobrze zrozumiała.
 Aha, tak. A nazwisko? Proszę powtórzyć.
Zwróciła się do Poirota.
 Pani Ariadne Oliver.
Brwi Herkulesa Poirot uniosły się w górę. Pamięć podsunęła mu orli profil siwe włosy na wietrze
Wstał i wzišł słuchawkę z ršk panny Lemon.
 Herkules Poirot przy telefonie  obwiecił.
 Czy to osobicie Mister Herkules Poirot?  usłyszał podejrzliwš panienkę z centrali i zapewnił jš, że tak jest. 
 Łšczę z panem Poirot.
Wreszcie wspaniale buczšcy kontralt zastšpił piskliwy głosik telefonistki. Poirot czym prędzej odsunšł słuchawkę o parę cali od ucha.
 Panie Poirot, czy to naprawdę pan?  dudniła pani Oliver.
 We własnej osobie, madame.
 Mówi Ariadne Oliver. Nie wiem, czy pan mnie pamięta
 Ależ oczywicie, pamiętam paniš, madame. Któż mógłby paniš zapomnieć?
 Czasem jednak ludzie zapominajš. Doć często w gruncie rzeczy. Nie sšdzę, bym była bardzo charakterystycznš postaciš. A może nie mogš mnie poznać, bo cišgle zmieniam fryzurę. Ale nie o to chodzi. Mam nadzieję, że nie odrywam pana od jakiego okropnie ważnego zajęcia.
 Nie, nie, nic mi pani nie przeszkadza.
 To całe szczęcie. Nie chcę panu zawracać głowy.
Rzecz w tym, że potrzebuję pana.
 Potrzebuje mnie pani?
 Tak, natychmiast. Może pan przylecieć samolotem!
 Nie latam. W samolocie mam nudnoci.
 Ja również. Zresztš samolotem nie byłoby chyba szybciej niż kolejš, bo najbliższe stšd lotnisko jest w Exeter, a to kawał drogi. Niech więc pan przyjedzie pocišgiem. O dwunastej z dworca Paddington, bezporednio do Nassecombe. Zdšży pan bez trudu. Jest jeszcze czterdzieci pięć minut, jeżeli mój zegarek dobrze chodzi, co niestety nie jest regułš.
 Gdzie pani jest, madame! Co się dzieje!
 Posiadłoć nazywa się Nasse House. w Nassecombe. Samochód będzie na pana czekać przed stacjš w Nassecombe.
 Ale do czego pani mnie potrzebuje? O co chodzi?  dopytywał się niecierpliwie Poirot.
 Telefony sš w tak nieodpowiednich miejscach
Ten tutaj w holu Ludzie chodzš i rozmawiajš Nic nie mogę usłyszeć. Ale czekam na pana. Wszyscy będš pod wrażeniem. Do widzenia.
Rozległ się trzask odkładanej słuchawki, a potem już tylko ciche buczenie na linii.
Zdezorientowany Poirot, czujšc zamęt w głowie mruczał co pod nosem. Panna Lemon trwała w gotowoci z uniesionym ołówkiem, nie wykazujšc zainteresowania. Półgłosem powtórzyła ostatnie zdanie dyktowanego tekstu:
proszę przyjšć zapewnienie, że hipoteza, którš pan przedstawił
Poirot machnięciem ręki zawiesił sprawę hipotezy.
 To była pani Oliver. Ariadne Oliver, autorka kryminałów. Może pani czytała  urwał, przypomniawsz sobie, że panna Lemon sięga jedynie po lektury duchowo wzbogacajšce, a kryminały traktuje z pogardš.
 Pani Oliver chce, żebym pojechał do hrabstwa Devon dzisiaj, natychmiast, za  spojrzał na zegarek  trzydzieci pięć minut.
Panna Lemon uniosła z dezaprobatš brwi.
 Ledwie pan zdšży. A jaki jest powód?
 Też bym chciał wiedzieć. Nie powiedziała mi.
 Bardzo osobliwe. Dlaczego nie powiedziała?
 Ponieważ bała się  odrzekł zamylony  że kto podsłucha. Tak, wyranie dała to do zrozumienia.  No rzeczywicie  panna Lemon zjeżyła się w o bonie szefa.  Czego ci ludzie oczekujš! Też pomysł! Żeby pan miał nagle zrywać się i pędzić na zawołanie. Taka ważna osoba jak pan! Zawsze uważałam,. że artyci i pisarze sš bardzo niezrównoważeni. Żadnego poczucia miary. Może zadzwonić; i nadam telegram: Żałuję, ale muszę; pozostać w Londynie?
Wycišgnęła rękę po telefon, ale powstrzymały .jš słowa Poirota.
 Du tout1!  powiedział.  Przeciwnie. Będzie pani uprzejma wezwać natychmiast taksówkę. Gcorges! krzyknšł głoniej.  Spakuj mi przybory toaletowe do małej walizki. Ale prędko, bardzo prędko. Muszę zdšżyć na pocišg.
II

Pocišg po przebyciu stu osiemdziesięciu paru mil z pełnš prędkociš ostatnie trzydzieci pokonywał sapišc cichutko i pokornie. Tak też wsunšł się na stację Nassecombe. Jedynš osobš. która tam wysiadała, był Herkules Poirot. Ostrożnie postawił nogę na peronie. a następnie rozejrzał się dookoła. Odebrał walizkę z wagonu bagażowego na drugim końcu pocišgu i wrócił peronem do wyjcia. Oddał bilet, minšł kasę i przed budynkiem stacyjnym ujrzał wielkš limuzynę; humber. Szofer w mundurze zbliżył się ku niemu.
 Pan Herkules Poirot?  spytał tonem pełnym szacunku.
Wzišł walizkę z ręki Poirota i otworzył drzwi samochodu. Przemknęli wiaduktem ponad torami kolejowymi i wjechali w krętš wiejskš drogę z wysokimi żywopłotami po obu stronach. Po chwili na prawo odsłonił się piękny widok na dolinę i wzgórza w oddali. zasnute niebieskawš mgłš. Szofer zatrzymał limuzynę.
 Rzeka Helm, sir  objanił  a tam dalej park narodowy Dartmoor.
Nie ulegało wštpliwoci, że należy wyrazić zachwyt. Poirot wydał z siebie stosowne westchnienia i mruknšł kilkakrotnie magnifique1! Prawdę mówišc, natura nic robiła na nim wielkiego wrażenia. Dobrze uprawiany, schludny ogród warzywny dużo prędzej przywołałby słowa entuzjazmu na usta Poirola. Dwie dziewczyny minęły samochód, mozolnie drepczšc pod górę. objuczone ciężkimi plecakami. Były w szortach, a na głowach miały przepaski w jaskrawych kolorach.
 Po sšsiedzku jest schronisko młodzieżowe, sir  poinformował szofer, który najwyraniej mianował się przewodnikiem Poirota po hrabstwie Devon.  Hoodown Park. To dawna posiadłoć pana Fletchera, kupiona przez Youth Hostel Association. Latem jest tu zwykle tłok. Mieci się tam z górš setka osób i nie wolno zatrzymywać się dłużej niż na dwie noce pod rzšd. Przyjeżdżajš przede wszystkim cudzoziemcy, chłopcy i dziewczęta.
Poirot nie słuchał uważnie. Patrzšc z tyłu na dziewczyny, pomylał, nie po raz pierwszy, że tak niewiele kobiet wyglšda dobrze w szortach. Zdegustowany, aż zacisnšł powieki. Dlaczego, och dlaczego one się oszpecajš? Te czerwone uda, tak niepocišgajšcc!
 Chyba majš ciężkie plecaki  mruknšł.
 Tak, sir. A to kawał drogi od stacji albo przystanku autobusowego do Hoodown Park, prawie dwie mile. Jeżeli pan nie miałby nic przeciw temu, sir  szofer zawahał się  moglibymy je podwieć.
 Ależ proszę bardzo, bardzo proszę  zachęcał Poirot. On w luksusowym i prawie pustym samochodzie, a tu te dwie młode kobiety, zasapane i spocone, pochylone pod ciężarem plecaków i bez żadnego pojęcia. jak się ubrać, by podobać się płci przeciwnej.
Szofer zapalił silnik i z cichym warkotem podjechał do dziewczyn. Z nadziejš uniosły czerwone i mokre od potu twarze.
Poirot otworzył drzwi. dziewczęta wsiadły.
 To ogromnie uprzejmie, proszę  powiedziała z cudzoziemskim akcentem blondynka.  To dłuższa droga niż mylę, tak.
Druga dziewczyna o opalonej i mocno zarumienionej twarzy oraz kasztanowych włosach ledwie skinęła parę razy głowš, błysnęła zębami i wymruczała grazie2. Blodynka za cišgnęła z ożywieniem:
 Ja przyjechać do Anglii na dwa tygodnie wakacji.
Jestem z Holandii. Bardzo podoba mi się Anglia. Ja byłam Stratford nad Avon, Teatr Szekspirowski i zamek Warwick. Potem ja byłam Clovelly, teraz ja widziałam katedrę w Exeter i Torquay. Bardzo ładne. Przybywam do sławnego, pięknego miejsca tutaj, a .jutro przekraczam rzekę i jadę do Plymouth, gdzie zrobiono odkrycie Nowego wiata z Plymouth Hoe.
 A pani, signorina!  Poirot zwrócił się do drugiej dziewczyny, ona jednak umiechała się tylko i potrzšsała czuprynš.
 Ona nie mówić dużo po angielsku  wyjaniła uprzejmie Holenderka.  My obie trochę mówić po francusku, więc rozmawiać w pocišgu. Ona jest spod Mediolanu i ma krewnš w Anglii, która wyszła za pana, który ma sklep spożywczy. Ona przyjechała wczoraj z przyjaciółkš do Exeter, ale przyjaciółka zjadła cielęcš szynkę pasztetowš niedobrš ze sklepu w Exeter i musiała zostać tam chora. W takš pogodę to nie jest dobre, cielęca szynka pasztetowa.
W tym momencie kierowca przystanšł na rozstaju dróg. Dziewczęta wysiadły, wygłosiły podziękowania w dwóch językach i ruszyły drogš w lewo. Szofer odstšpił na chwilę od swej olimpijskiej powcišgliwoci i rzekł z przejęciem do Poirota:
 Nie tylko pasztecików z szynkš i cielęcinš trzeba się wystrzegać. także pasztetów kornwalijskich. Teraz, w sezonie urlopowym, wrzucajš do pasztetu, co chcš!
Pojechali na lewo drogš. która prawie natychmiast wchodziła między gęsto rosnšce drzewa. Szofer wygłaszał tymczasem zasadniczy sšd o mieszkańcach schroniska młodzieżowego Hoodown Park.
 Bardzo ładne młode kobiety. niektóre z nich, w tym schronisku, ale tak trudno je nauczyć, co to .jest teren prywatny. No nie mogš pojšć. że nie wolno chodzić na przełaj po prywatnych gruntach. A jak się do nich o tym mówi, to udajš, że nie rozumiejš języka  ponuro potrzšsnšł głowš.
Sunęli stromo w dół, wcišż przez las, wjechali w wielkš. żelaznš bramę i podšżali alejš, która w końcu podbiegła łukiem przed biały fronton dużego budynku w stylu georgiańskim. Spod domu rozpocierał się widok na rzekę.
Szofer otworzył drzwi samochodu, a na schodkach rezydencji pojawił się lokaj.
 Pan Herkules Poirot?  spytał.
 Tak.
 Pani Oliver oczekuje pana, sir. Znajdzie pan jš koło reduty. Pozwoli pan, że wskażę drogę.
Skierował Poirota na krętš ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin