01.2 Gav Thorpe
Miecze Chaosu
Niewolnicy ciemności 2 -
Surowe tłumaczenie z angielskiego
Notka autora
Wydarzenia opisane w tej książce miały miejsce w czasie wielkich sporów i wstrząsów na ziemiach zwanych dawniej Imperium. Po śmierci cesarza Mandreda z rąk nieludzkich zabójców, państwa Imperium nie mogły wybrać nowego władcy, a między kilkoma prowincjami imperialnymi wybuchła wojna. Trwało to kilkaset lat, a okres, w którym miały miejsce następujące wydarzenia, nazywany został Czasem Trzech Cesarzy, ponieważ trzy prowincjonalne hrabstwa ogłosiły się pełnoprawnymi cesarzami – Stirland, Talabecland i miasto Middenheim.
Atakowani z zewnątrz i podzieleni wewnątrz Imperium było prawie całkowicie zniszczone, niegdyś stany zjednoczone, działające teraz jako odrębne narody. Podejrzenie i politykierstwo stało się regułą dnia na cesarskich dworach, podczas gdy ludzie próbowali przetrwać wśród ruin dawnego Imperium. Anarchia zwyciężyła, zbójcy przemierzali dzicz, podstępni zwierzoludzie kroczyli leśnymi drogami, a niegdyś kosmopolityczni ludzie z Imperium stali się zamknięci w sobie i parafialni. Gdy władcy państw elektorów kłócili się między sobą, miasta i wioski musiały się bronić, a czystki orków, mutantów, skavenów i innych nieczystych stworzeń upadły na dalszy plan, pozwalając opanować większość królestwa. W miastach szerzyły się apokaliptyczne kulty, bandy biczujących wędrowały po wsi z własnymi, przesiąkniętymi pogrzebem religiami i proroctwami.
Wszystkie daty są w kalendarzu cesarskim, który rozpoczął się od zwieńczenia Sigmara jako pierwszego cesarza.
To mroczny czas, czas krwi, demonów i magii.
To czas bitew, śmierci i końca świata.
A pośród tej pożogi i gniewu, również czas wielkich bohaterów, zuchwałych czynów i ogromnej odwagi.
W samym sercu Starego Świata rozpościera się Imperium, największa i najpotężniejsza z ludzkich krain. Znana jest ze swych wizjonerów, magów, handlarzy i wojowników; to kraj olbrzymich gór, wielkich rzek, mrocznych puszcz i rozległych miast. Ze swego tronu w Altdorfie władzę nad nim sprawuje Imperator Karl-Franz, uświęcony potomek założyciela tych ziem, Sigmara i powiernik jego magicznego młota bojowego.
Czasy są jednak niespokojne, jak Stary Świat długi i szeroki, od zachodnich pałaców Bretanii, po skuty lodem Kisleu na dalekiej północy nadciągają plotki o zbliżającej się wojnie.
W masywnych Górach Końca Świata plemiona orków szykują się do kolejnej kampanii. Grasanci i renegaci nękają dzikie ostępy południowych ziem książąt Pogranicza.
Krążą pogłoski o szczurostworach-skavenach wyłaniających się z kanałów i bagien w całym kraju.
A rubieże północy jak zawsze muszą stawić czoła wiecznemu zagrożeniu ze strony Chaosu, demonów i zwierzoludzi skażonych plugawą mocą Mrocznych Bogów. Gdy czas ostatecznej bitwy zbliża się nieuchronnie, Imperium bardziej niż kiedykolwiek dotąd, potrzebuje bohaterów.
KSIĘGA PIERWSZA
ROZDZIAŁ 1
Ryk nordyckich głosów wzniósł się do ogłuszającego crescendo i wstrząsnął ciężkimi sosnowymi krokwiami sali, wydobywając z nich pyłki kurzu mieniące się kolorami w czerwonym świetle ognisk. Trzy rzędy stołów i ławek rozciągnięte w długim korytarzu stykały się ze stolikiem wodza, razem tworząc krzyż przed paleniskiem.
Płomień zatańczył na ostrzu topora Torviga Half-Eara, który zatoczył szeroki łuk wokół swej głowy i przeskoczył przez stół. Kurt Sutenmjar, Wybrany z Fjaergardu, stanął na swoim miejscu, jego puste dłonie wyginały się, gdy Torvig przeskakiwał nad ławką w jego kierunku, rozrzucając zgromadzonych nordyckich mężczyzn i kobiety, którzy uchylali się nurkując po ławy aby zejść mu z drogi. Kurt był zrelaksowany, prawie bezinteresowny, gdy patrzył, jak weteran-wojownik zbliża się do niego.
– Die, wastrel! – ryknął Torvig; jego zmaltretowane rysy wykrzywiły się z wściekłości, a długie blond włosy w wojennych warkoczach wlokły się za nim, odsłaniając resztki lewego ucha, rozszarpanego przez psy, gdy był dzieckiem.
Kiedy Torvig uniósł swój topór nad głową, by uderzyć, Kurt zrobił krok naprzód, a jego ramiona wystrzeliły z prędkością, która była sprzeczna z jego ciężką budową i warstwami zbroi. Jego wysklepione pięści zamknęły się wokół topora, zatrzymując go natychmiast, wstrząsający opór powodujący potknięcie Torviga i utratę przyczepności. Kopnięcie w brzuch przez Kurta skończyło się upadkiem Torviga, a jego dłonie zsunęły się z siekiery, gdy upadł na gołą ziemię na podłodze, wzbijając więcej kurzu.
Gniew Torviga przeszedł w lęk, gdy Kurt wynurzył się nad nim, podnosząc wielki topór w prawej dłoni z nieludzką siłą. Kurt podniósł topór wysoko, jego przeszywające oczy zanurzyły się w oczach Torviga, a potem spuścił ostrze. Torvig wzdrygnął się, gdy topór został wbity w długi stół z głośnym łomotem, wysyłając drzazgi w powietrze, rozlewając puchary i rozsypując talerze na ziemię. Torvig zapadł się w sobie i odetchnął z ulgą. Ale na krótko.
– Nie potrzebuję siekiery. – splunął Kurt, drwiąc z blizny i tatuaży, które zaznaczyły jego twarz, ciemne warkocze otaczały jego niegdyś przystojną twarz. Sięgnął w dół lewą ręką i chwycił za czoło wełnianej kurtki przeciwnika, podnosząc go, aż palce wojownika wyryły bruzdę w ziemi. Wybraniec chwycił go za ramiona i rzucił Torviga w powietrze przez korytarz, uderzającego w okrągłe tarcze zawieszone na drewnianych ścianach. Drugi Norse cofnął się szybko, gdy Kurt przeszedł przez pokój do paleniska i chwycił płonącą markę. Torvig jęknął z przerażenia, kiedy Kurt przeszedł przez pokój z kłódką, a jego jarzący się koniuk zaciągnął smużką dymu.
Jego oczy przesuwały się w lewo i prawo, Torvig nie widział żadnej drogi ucieczki. Zrozpaczony chwycił jedną z powalonych tarcz i machnął nią całą swoją siłą, a felga uderzyła w szczękę Wybranego. Każdy normalny człowiek zostałby wyrzucony z nóg, roztrzaskana szczęka i nieprzytomny. Kurt został odepchnięty o krok, jego stopa ześlizgnęła się po ziemi, aby utrzymać równowagę. Torvig wyglądał na przerażonego z powodu niewielkiego wgniecenia w żelaznej krawędzi tarczy.
Kurt rzucił markę z powrotem w ogień i zerwał lewą rękawicę, by dotknąć palcem strużki krwi, która przesączała się z rozciętej dolnej wargi. Uśmiechając się, odsłaniał szkarłatne zęby.
– Wrócisz do mojej ojczyzny, półgrzydku, zostaniesz zwycięzcą – zwrócił się Kurt do Torviga. – Pojedynki toczone są do pierwszej krwi.
Zaczął się śmiać, głęboki dźwięk, a wkrótce inni zaczęli głośno krzyczeć. Torvig parsknął, a potem został uwięziony i zaśmiał się. Jego chichot skończył się nagle, gdy ręka Kurta wystrzeliła, chwyciła go za gardło i trzasnęła jego karkiem prostym akcentem.
– Ale nie jesteśmy w Imperium! – powiedział Kurt ze śmiechem, gdy cisza zapadła w długą pijalnię. – Jesteśmy na północy!
Chwyciwszy nogę Torviga w drugiej ręce, Kurt uniósł zwłoki nad głową i powoli odwrócił się, pokazując go zebranym wojownikom Fjaergard.
– Jestem Wybranym Bogów! – powiedział im. – Mogę być Sutenmjar, Southern Pup – dodał, rzucając spojrzenie na Hrolfgara, wodza, który nadał mu obraźliwe imię – ale potężni władcy północy wybierali mnie. Wysłali mnie z południa, aby poprowadził was w bitwie, aby pokazać wam drogę do chwały i bogactwa. Walczyłem u boku ciebie w Tungask, zabiłem cię za diabła Sigmara, łowcę czarownic i uratowałem twoich dalekich krewnych.
Rzucił ciało na stół, rozbijając miski i rozrzucając rogi do picia. Wszedłszy na ławkę, a następnie pod sam stół, Kurt rozłożył szeroko ramiona. Gdy szedł ze stołu, stopy jego żelaznych butów wyskakiwały ze ścian, a stół trzeszczał pod ciężarem.
– Uczyniły mnie silnym – powiedział do drżącego Norsego. – Ich moc przepływa przeze mnie, ich siła tkwi w moich mięśniach i żyłach. Wysłali mi przewodnika, mojego szamana, aby zaprowadził mnie do mojego prawdziwego domu – powiedział, wskazując palcem na chudą postać Jakoba, który stał w cieniu, jego błyszczące oczy patrzyły na wszystko, ale jego twarz była beznamiętna.
– Mógłbym zabić was wszystkich! – powiedział Kurt głosem przypominającym burzę. – Mogłabym marnować Fiaergardhold, mordować twoje kobiety i dzieci i znaleźć inne plemię! Plemię, które nie będzie mnie nękało ich nękającymi, ich wątpliwościami, bezsensownymi wyzwaniami!
Zamilkł na chwilę, po czym przeniósł głos na szorstki szept, a jego blask przebiegł nad wstrząśniętymi maruderami.
– Ale tak jak bogowie mnie wybrali, więc i oni cię wybrali" – kontynuował. "Przyprowadzili mnie do ciebie i obdarzyli świętym obowiązkiem, aby cię chronić. Nie kwestionuję ich woli ani ich schematu, a ty też nie powinieneś.
Skacząc ze stołu, przebił się przez tłum do podwójnych drzwi przy wejściu do sali. Otworzywszy je, surowe białe światło północno-wiosennego słońca otoczyło go jak aureola. Kurt wskazał na duży trofeum postawiony pod ziemią na zewnątrz niskiej, okrągłej chaty, w której prawie tuzin głów już zmaterializował się, a rój much pełzał po rozkładających się ludzkich szczątkach.
– Jakob". on pstryknął. "Dodaj swoją miskę do innych i nakarm resztę moim psom".
Kurt przeszedł na drugą stronę otwarta przestrzeń w centrum małej wioski, jego stopy chrzęściły po płatach mroźnego mrozu i pluskały przez gęste kałuże spowodowane rozmrażaniem wiosennym. Z trzech stron palisada z bali otaczała trzydzieści jeden baraków i długi korytarz, który tworzył osadę Fjaergardhold. Na południowym krańcu wioski ściana ochronna została zerwana przez mały port, gdzie na szalotnej plaży prowadzącej w dół do Fjaergardfjordu wytyczono cztery statki. Ich maszty zostały rozebrane i złożone na pokładach wzdłuż czerwonych i białych pasków ciężkiego płótna żaglowego. Każdy miał dwadzieścia łopatek ustawionych pionowo wzdłuż ławek. Kurt nie widział ich jeszcze w pełnej krasie, ale ich smukłe linie, smocze figurki i jaskrawe wzory drewna były nieustannym lękiem dla mieszkańców przybrzeżnych miast i wiosek Imperium.
Zbliżało się południe, ale wioska była cicha. ...
Przem582