Cepik Jerzy - Torquemada. Opowieść o Wielkim Inkwizytorze Hiszpanii.txt

(858 KB) Pobierz
Jerzy Cepik
TORQUEMADA
Opowieść
o Wielkim Inkwizytorze
 Hiszpanii
Wydawnictwo Poznańskie Poznań 1986
ISBN 83-210-0629-9
Wyobraźmy sobie, że nikogo z nas
 owo nieszczęście nie dotyczy
Tukidydes
Wstęp
Hiszpania sprzed czasów Izabeli Kastylijskiej i Tomasza de Torquemady nie budziła zainteresowania Europy. Świt nowych czasów jawił się w Italii, która jakby w naturalny sposób zaczynała przekazywać światu stare dziedzictwo i nowe przemyślenia. Odkrycie dokonane przez nikomu nie znanego Genueńczyka, Krzysztofa Kolumba, zmieniło sytuację: odsłoniło Europejczykom jeszcze jedną scenę teatru ludzkich działań. W Hiszpanii pojawiła się też w XV stuleciu idea przemocy jako sposobu sprawowania władzy. Idea ta nie była dotąd znana Europie jako system. Nawet w dramatycznych czasach Imperium Romanum przemoc nie stanowiła systemu, bywała wynikiem przypadków sprawowania władzy przez ludzi nieodpowiedzialnych, pysznych lub szalonych, lecz nigdy, ani w czasach potęgi republiki, ani w czasach potęgi imperium, nie stworzono dla niej podstaw systemowych.
Dzieło takie dokonane zostało w Hiszpanii. Nadano mu kształt pod kierunkiem jednego człowieka. I dzieło to zaciążyło nad stuleciami. Gdy w Italii, pomijając wynaturzenia z marginesu ludzkich działań, ujawniane przez niezwykłą epokę, ukazywano to, co w człowieku jest albo może być piękne, w Hiszpanii człowiek ukazał się w majestacie grozy.
W dążeniu cywilizacji do redukowania przemocy —jak powiedział hiszpański filozof Ortega y Gasset — bezpośrednie działanie może odwrócić porządek rzeczy i przemoc staje się „unica ratio", jedynym argumentem rozgrzeszającym wszelkie działanie.
Dwie potężne siły kształtowały wówczas oblicze nowej Europy. Jedna z nich to okrzepłe już Odrodzenie. Druga to Reformacja spowodowana przez politykę Watykanu, nie odpowiadającą, już nowemu ładowi europejskiemu. Ale nie tylko. Poza tym, naturalnie, potrzebny był ów dodatkowy impuls ludzki, jakim stał się Marcin Luter. Nie zwrócono jednak dotąd uwagi na to, że impulsem niezwykłej wagi, przyśpieszającym, pobudzającym zmiany ideologii europejskich punktów widzenia na problem człowieczeństwa, było także to, co zaczynało się dziać za Pirenejami. Hiszpania nie była terytorium wypreparowanym z żywego organizmu Europy.
Średniowieczni alchemicy chcieli stworzyć złoto, ingerując w nie znane sobie tajemnice materii. W Hiszpanii rodził się pogląd, że można stworzyć zupełnie nowego człowieka, ingerując w jego psychikę i jego wolność.
Ludzie późnego Średniowiecza rozczytywali się w różnych peregrynacjach. O Hiszpanii, Hiszpanii Królów Katolickich, krainie terroru, Europa wiedziała początkowo niewiele (w Rzymie zdano sobie najwcześniej sprawę z tego, co dzieje się za milczącą kurtyną Pirenejów), nawet gdyby chciała czytać takie dzieła jak Peregrinatio per Hispaniam, Franciam et Alemaniam Hieronymusa Münzera. Ten norymberski lekarz, urodzony prawdopodobnie w Feldkirch około roku 1460, a zmarły około roku 1508, pozostawił potomnym, już po promowaniu go w Pawii na doktora medycyny, dziełko wprawdzie bezcenne dla poznania pewnego obszaru kulturowego, znane w kręgu humanistów, ale prawdy w nim o dziejach terroru, o powstaniu machiny przemocy znaleźć nie można. System działał jawnie, jego korzenie jednak były głęboko ukryte i nawet tak inteligentny obserwator, jakim był wymieniony Münzer—Monetarius, nie mógł zorientować się w tym, co stanowiło o prawdzie systemu.
Dla Hiszpanów była to tajemnica i groza. Trudno zatem dziwić się Europejczykom.
Świadomie wprowadziłem rozróżnienie: „Hiszpanie" i „Europejczycy", albowiem z chwilą wejścia na widownię dziejów fray Tomasza de Torquemada Hiszpania jakby przestała być częścią Europy, stała się wyspą odciętą od kontynentu głębokim morzem grozy i tajemnicy. Na tej wyspie Centrala chciała powołać do życia nowego człowieka.
System i Centrala stworzone zostały w krótkim czasie jako zdumiewająco sprawne narzędzie tyranii. Nie miały odpowiednika w historii. Nigdy przedtem człowiek nie znaczył tak mało w świecie europejskiej cywilizacji i nigdy przedtem nie stworzono poglądu, że człowiek może stanowić zagrożenie dla idei dobra.
Europa zatrzymała się na granicy Pirenejów, wpatrując się ze zdumieniem w gorejący i bezlitosny żar pogardy. Gdy przemoc, nie pytająca praw ludzkich i boskich, stawała się jedynym prawem obejmującym całe życie człowieka od kołyski aż po grób. Wszystkie jego myśli od kołyski aż po grób. Całe jego przeznaczenie. Od kołyski aż po grób. Taka była wola Centrali. Oporni umierali w tajemniczych okolicznościach. Znikali z życia publicznego. Z domu. Z ulicy. Z towarzyskiej biesiady. Ramię Centrali sięgało wszędzie. Wszechobecny mózg czuwał dniem i nocą. Ludzi, którzy krążyli po kraju i rozrzucali ulotki nawołujące do buntu i obalenia sług antychrysta z Triany1, czasem pokazywano publicznie, paląc ich po krótkim procesie, jak owego zacnego chrześcijanina, mnicha Sebastiana Martineza w Sewilli. W przyszłości familiarzy szpiegować będą nawet wielką wizjonerkę Hiszpanii, Teresę de Jesus (jej pisma wprowadzone będą na indeks), tę samą która zostanie świętą patronką Hiszpanii. Podobno od stosu uratował ją król. Oto czasy, w których także myślenie staje się zbrodnią.
Niniejsza książka jest powieścią o fray Tomaszu de Torquemada, o jego czasach i o Centrali. Nie stanowi jednak dowolnie utkanej materii fabularnej. Fakty, koncepcje były zbyt straszne i zbyt nieprawdopodobne, by zachodziła jeszcze potrzeba uzupełniania ich fikcją. Jeśli nawet niektóre osoby występujące tu zostały powołane do życia przez autora, to równie dobrze można powiedzieć, że zostały powołane do życia przez fakty.
Książka ta została oparta wyłącznie na faktach i materiałach z archiwów Centrali, z archiwów inkwizycji hiszpańskiej, oraz na dokumentach z epoki.
Jeśli cokolwiek wyda Ci się nieprawdą, cały czas miej na uwadze, że masz do czynienia z prawdą.
J. C.
Zima roku 1984
Część pierwsza
ZIEMIA
Natchnienie ludów miało wyjść z Hiszpanii. Limpieza de sangre, czystość krwi, to czystość i jedność idei.
z wytycznych Centrali inkwizycji
Los teologos espa?oles fueron los oráculos
 del Concilio de Trento y de todas las escuelas  del continente
Teolodzy hiszpańscy byli wyrocznią soboru  trydenckiego i wszystkich szkół [delegacji — J. C] 
kontynentu
Laverde
Rozdział I
......Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i
czas wycinania tego, co sadzono... czas milczenia i czas mówienia
Eklezjasta, III
To takie dziwne: kochamy dziecko płaczące w kołysce, karmimy je, otaczamy czułością, a potem ono chce sobie świat rzucić pod nogi i spopielić go w ogniu pychy, kompleksów, szaleństwa i polityki. Zapalić go i przyglądać mu się z ciekawością eksperymentatora, który chce świat i jego prawa stworzyć jeszcze raz, na nowo, gdy jeden człowiek ma wolę, a przedmiotem doświadczeń czyni losy milionów, losy świata. Publiczny żywot człowieka, którego przedstawiam, zaczyna się w Sewilli, ale równie dobrze mógłby zacząć się gdziekolwiek w Hiszpanii.
Tomasz de Torquemada urodził się w Valladolid w roku 1420. Gdy w roku 1484 w Sewilli zwołano pierwsze generalne zgromadzenie inkwizytorów, Torquemada nie miał już rodziny, ojca, matki, siostry, którą zamknął w klasztorze, nie miał przeszłości. Miał przyszłość. Sprawę. Słowo i pojęcie inkwizycji nie było za jego młodości niczym nowym. Prześledzenie historii tego pojęcia zajęłoby zbyt wiele miejsca. Początki były skromne. Ruch w służbie wiary. Strzelista idea. Podczas krucjaty prowansalskiej wielu ludziom otworzyły się oczy na prywatę inkwizytorów. Organizacja, Centrala i system jeszcze nie istniały. Zacznijmy od królestwa Kastylii. Tam w roku 1233 i 1236 mianowano inkwizytorów z woli papieża Grzegorza IX. W dwa lata później poznał ich lud Nawarry.
Za czasów Torquemady Ferdynand i Izabela mianowali w Sewilli inkwizytorami Miguela de Morillę i Juana de San Martin. Ferdynand ustanowił królewską Radę Inkwizytorów. Torquemada przewodniczył jej, mając przy sobie biskupa i dwu radców prawa. W roku 1484 zwołał w Sewilli generalne zgromadzenie inkwizytorów i tam przyjęto prawo inkwizycji w 24 artykułach. Rozpoczęła się droga Torquemady do władzy, jakiej nie miał nikt przed nim. Władzy, której nikt nie ośmielił się kontrolować. Formalnie chodziło oczywiście o ratowanie zagrożonej nieczystością wiary i fałszywością celów ludzkości. O zdobycie dusz ludzkich. W zamku Triana w Sewilli, w siedzibie Centrali, rychło jednak doszli do wniosku, że walka o dusze ludzkie to cel zbyt mały. Ludzi trzeba kształtować nawet za cenę ich zniszczenia. Lud składający się z posłusznych, zatrwożonych jednostek — oto cel. W Italii Girolamo Savonarola był idealistycznym utopistą. W Hiszpanii fray Tomasz de Torquemada był realistą. Och, gdyby nie musiał się liczyć z królową i z królem!
Kastylijska królowa, korna wobec wiary, jej nakazów i racji politycznych, jakby z natchnienia złego ducha wciąż zwodzącego ludzi, nawet władców, interesowała się europejskim humanizmem, literaturą, sztuką malarską i architekturą, spotykała się z gramatykami i z niezwykłym ożywieniem oglądała pierwsze książki drukowane w Walencji metodą tego Niemca Gutenberga. Niewątpliwie dzięki krótkowzroczności Izabeli pojawią się w Hiszpanii przyjaciele i naśladowcy wolnomyśliciela Erazma z Rotterdamu. Jeden z nich nawet nazywany będzie „hiszpańskim Erazmem": Luis Vives. Torquemada tego już nie dożyje. Na szczęście dla takich jak Vives, Valdes, Manriąue, Vergara, Villaion. Inny zwolennik subordynacji humanistów, Kalwin w Szwajcarii, dopadnie Miąuela Serveta i każe go spalić. Torquemada, gdyby żył, rzekłby, jak w każdym przypadku, gdy Centrala zarzucała swe sieci na jakowegoś humanistę:
— Podejmujemy mądrą i ostateczną decyzję.
Mógł sobie pozwalać „na mądre i ostateczne" decyzje w krainie nie mającej humanistycznych tradcyji, w której nie urodzili się Dante, Petrarka, Boccaccio, cz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin