SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 5
ROZDZIAŁ 5
Prześladowania i mordy polskich policjantów, urzędników, polityków, ziemian, duchownych i osadników
Liczne świadectwa potwierdzają prominentną rolę odegraną przez Żydów w milicjach i komitetach rewolucyjnych jaki pojawiały się zarówno spontanicznie jak i na sowieckie polecenie. Te byty często grały decydującą rolę w ustanawianiu nowego reżimu i jego machinerii represji. Ich działania popierały duże liczby pojedynczych kolaborantów działających z własnej inicjatywy na rzecz sowietów.
W całej wschodniej Polsce, lokalni żydowscy, ukraińscy i białoruscy komuniści tworzyli milicje i komitety rewolucyjne. Jednym z pierwszych zadań podejmowanych przez milicje było rozbrajanie resztek policji polskiego państwa i oczekiwanie na przybycie Armii Czerwonej. Z błogosławieństwem sowieckich najeźdźców, lokalni kolaboranci zatrzymywali, rabowali, a nawet mordowali polskich urzędników, policjantów, nauczycieli, polityków, liderów społecznych, ziemian i "kolonistów" (tzn. osadników międzywojennych) – tzw. wrogów ludu. Grabili też i podpalali polską własność i niszczyli polskie pomniki narodowe i religijne. Zanotowano wiele mordów jednostek i grup. Grabież polskiej własności nabrało ogromnych proporcji, a łupy wzbogacały rodziny kolaborantów i ich społeczności. [308]
Jedną z najwcześniejszych i najbardziej ohydnych zbrodni był mord aż 50 Polaków w wiosce Brzostowica Mała koło Grodna, podczas karnawału przemocy jaki wybuchł około 20 września, przed zainstalowaniem się sowietów na tym terenie. Do wioski weszła prokomunistyczna banda z czerwonymi opaskami i uzbrojona w noże i siekiery, składająca się z Żydów i Białorusinów i kierowana przez żydowskiego handlarza o nazwisku Zusko Ajzik, wrzeszcząc wyciągała ludzi z domów, i okrutnie wyrzynała całą polską ludność. Wśród ofiar znaleźli się Hrabia Antoni Wołkowicki i jego małżonka Ludwika, jego szwagier Zygmunt Woynicz-Sianożęcki, wójt hrabstwa i jego sekretarz, księgowy, listonosz i lokalny nauczyciel. Ofiary tej orgii przemocy były torturowane, wiązane drutem kolczastym, okładane kijami, zmuszane do przełykania wapna palonego, wrzucane w rowy i żywcem palone. Sparaliżowaną Hrabinę Ludwikę Wołkowicką wleczono za włosy na miejsce egzekucji. Mord nakazał Żak Motyl, Żyd kierujący komitetem rewolucyjnym w Brzostowicy Wielkiej, który składał się z Żydów i Białorusinów. Typowo sprawców nigdy nie ukarano. Wręcz odwrotnie, oficerowie NKWD chwalili ich za czyny "świadome klasowo". Ajzik został przewodniczącym lokalnej spółdzielni i kilku innych przyjęto do milicji. Ale rasistowski aspekt tej rzezi jest bezsprzeczny: tylko członkowie polskiej mniejszości zginęły z rąk ich nie-polskich sąsiadów – chętnych zabójców Stalina. [309] Naziści, którzy nie byli bardzo oryginalni, a byli dobrymi uczniami w temacie technik ludobójczych, niewątpliwie naśladowali przemoc sąsiada wobec sąsiada jakiej bezkarnie dokonywano pod sowieckimi auspicjami w 1939, kiedy wkroczyli na te terytoria latem 1941.
Janusz Brochwicz-Lewiński, podchorąży który zdobył stopień kaprala w 1939, został schwytany przez sowietów koło Stołpce. Był jednym z 15 Polaków, wśród nich sędzia, pastor, kapelan, nauczyciel i kilku urzędników państwowych, postawionych przed trybunałem NKWD w grupach po 5 osób, i skazani na śmierć. Na szczęście jego grupie udało się uciec podczas transportu do nieznanego miejsca egzekucji. Pozostałych 10 skazanych
[308] Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 75; Krajewski, Na Ziemi Nowogródzkiej, 7–9; Strzembosz, Okupacja sowiecka (1939–1941) w świetle tajnych dokumentów, 16. Kiedy zainstalowano sowiecki reżim, ci sami kolaboranci zostali nagrodzeni stanowiskami w oficjalnej milicji i lokalnej administracji. Zob. Strzembosz, ibid., 21.
[309] Krzysztof Jasiewicz, Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939–1945 (Warsaw: Pomost-Alfa, 1995), 927, 1136–37; Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim, 70–72; Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 370; Wojciech Wybranowski, “Musieli zginąć, bo byli Polakami,” Nasz Dziennik, 4.09.2001; Wojciech Wybranowski, “Są pierwsi świadkowie,” Nasz Dziennik, 8–9.09.2001; Wojciech Wybranowski, “Komuniści przyszli nocą,” Nasz Dziennik, 23.09.2001; Wojciech Wybranowski, “Dochodzenie w sprawie mordu na Polakach w Brzostowicy Małej utknęło w martwym punkcie: Kłopotliwe śledztwo,” Nasz Dziennik, 2.10.2002; Wojciech Wybranowski, “Dochodzenie IPN po publikacji ‘Naszego Dziennika’: Sprawców nie wykryto,” Nasz Dziennik, 24.02.2005. Ajzik został rzekomo zastrzelony przez Niemców w czerwcu 1941 na miejscu rzezi w Wołkowickach.
Polaków rozstrzelał szwadron śmierci. Kiedy Brochwicz-Lewiński był więziony w Stołpce, oficer NKVD robił obchód w towarzystwie adiutanta, lokalnego Żyda z nowo utworzonej w mieście czerwonej milicji, który wskazywał polskich oficerów i członków wykształconej klasy, teraz tzw. wrogów ludu, według ich zawodów: sędzia, nauczyciel, policjant, urzędnik państwowy, leśniczy, ziemianin. [310]
Równie nikczemne były mordy katolickich księży dokonane przez wędrujące gangi Żydów i Białorusinów we wrześniu 1939, takich jak ks. Bronisława Fedorowicza w Skrundzie koło Słonimia, i ks. Antoniego Twardowskiego z Juraciszki koło Wołożyna, i jego kleryka jezuity Stanisława Zuziaka. [311] Gang Żydów i Białorusinów obrzucił kamieniami ks. Adama Udalskiego w Wołożynie. Co zaskakuje, uratował go Chona Rogowin, żydowski komunista, którego rodzinie ks. Udalski pomagał kiedy Rogowin był więziony przed wojną za działalność wywrotową jako komunista. [312] Motłoch prosowieckich Żydów i Białorusinów przyszedł by zatrzymać ks. Józefa Bajko w Naliboki koło Stołpce, zamierzający albo przekazać go władzom sowieckim, albo zlinczować (jak robiono w innych miejscach). Duży tłum parafian zepsuł te plany, pozwalając ks. Bajko uciec przed przybyciem NKWD. [313]
Henryk Poszwiński, przedwojenny burmistrz Zdzięcioła, miasteczka koło Nowogródka, przedstawił żywy obraz "nowego porządku" w swoim miasteczku:
W Zdzięciole Żydówka o nazwisku Josielewicz stała na czele komitetu rewolucyjnego, który zorganizowano jeszcze przed przybyciem armii sowieckiej.
Lokalna [policja opuściła miasteczko zanim Armia Czerwona przekroczyła granice. Wieczorem 17 września poinformowano mnie, że banda kryminalistów zwolniona z więzienia przygotowywała się do rabowania sklepów. Zwołałem spotkanie straży pożarnej i gwardii obywatelskiej i te 2 organizacje zaczęły zapewniać bezpieczeństwo w naszym mieście. Sklepy oszczędzono, ale kryminalne gangi atakowały bezbronnych cywilów, którzy uciekali na wschód przed Niemcami. Sprawcy okradali ich z ubrań, butów i wszystkiego co mieli przy sobie. Tych którzy stawiali opór od razu zabijali. Poza miastem rowy były pełne martwych ludzi… Komitet rewolucyjny, który wkrótce rozbroił straż pożarną, a gwardia obywatelska stała bezczynnie kiedy działo się to wszystko.
Rankiem 18 września mały oddział polskiej armii przemierzał Zdzięcioł. Był to zespół szpitala polowego transportowany na około 12 ciągniętych przez konie wozach. Konwoj składał się z 30 żołnierzy pod wodzą sierżanta. Komitet rewolucyjny próbował go zatrzymać i rozbroić. Żołnierze wystrzelili w powioetrze salwę z karabinów. Komitet rewolucyjny uciekł z miasta w panice i ukrył się w zaroślach miejskiego cmentarza…
Po południu 18 września armia sowiecka wkroczyła do Nowogródka. Tego wieczora do Zdzięcioła przybyły pierwsze 3 sowieckie czołgi. Cały komitet rewolucyjny pod przywództwem Josielewicza wyszedł by przywitać najeźdźców wykrzykując: "Niech żyje wieki Stalin!" Po krótkim postoju czołgi pojechały w kierunku Słonimia. Komitet rewolucyjny rozkazał właścicielom wywiesić czerwone flagi z domów. Polacy płakali jak dzieci kiedy odrywali białą część biało-czerwonych polskich flag…
Rankiem 19 września, Żyd z komitetu rewolucyjnego przyszedł do ratusza i powiedział mi, że zostałem wezwany przez komitet na spotkanie w sprawie epidemii pryszczycy jaka wybuchła wśród sprowadzonego do Zdzięcioła bydła. Wierząc, że to co mi powiedział było prawdą, natychmiast podniosłem się od biurka i towarzyszyłem temu człowiekowi do siedziby komitetu znajdującej się na drugim końcu miasta. Musiałem czekać ponad godzinę zanim zaprowadzono mnie do biura przewodniczącej. W tym czasie zobaczyłem prawdziwy obraz "rewolucji". Setki ludzi otaczały pomieszczenia komitetu, większość z nich to szlochające kobiety zawodzące: "oddajcie naszą skradzioną własność! – krzyczały. "Wypuśćcie naszych mężów i ojców naszych dzieci!"…
[310] Mateusz Wyrwich, “Powrót z Powstania,” Tygodnik Solidarność, 5.09.2003; Michał Wołłejko, “Chłopak silny jak stal,” Obserwator: Biuletyn Biura Bezpieczeństwa Narodowego, no. 1 (1) (2008): 104–18, tu 109–10.
[311] Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 1, 360.
[312] Świadectwa Ksawerego Suchockiego, Emilii Suchockiej i Janiya Zdasień, zapisane przez Stanisława Karlika: <http://www.iwieniec.plewako.pl/martyrologia/dorastanie.htm>.
[313] Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim, 115. Kiedy Niemcy dokonały inwazji na Związek Sowiecki w czerwcu 1941, rzekomo anonimowy ksiądz, znany jako notoryczny antysemita, interweniował w imieniu Żydów napastowanych w Nabibokach przez lokalne bandy. Zob. Cholawsky, Białoruscy Żydzi w czasie II wojny światowej / The Jews of Bielorussia during World War II, 272. Ks. Bajko który pomagał Żydom na rózne sposoby w czasie okupacji niemieckiej, i wraz z wikariuszem, ks.Józefem Baradynem, byli zamknięci w stodole i spaleni żywcem w sierpniu 1943 podejrzani o pomocy Żydom i partyzantom. Zob. Wacław Zajączkowski, Męczennicy miłości / Martyrs of Charity, cz. 1 (Washington, D.C.: St. Maximilian Kolbe Foundation, 1987), Entry 378.
Ciężko pobici ludzie zajmowali rogi pomieszczenia; większość z nich to uchodźcy uciekający przed Niemcami. Członkowie komitetu, ubrani po cywilnemu z czerwonymi opaskami na rękawach i sowieckimi gwiazdami na czapkach, mieli karabiny lub rewolwery w dłoniach i rywalizowali ze sobą w brutalnym traktowaniu tych ludzi. Był to widok którego nie mogłem zrozumieć.
Po niemal godzinnym oczekiwaniu otwarto drzwi i wezwano mnie do biura przewodniczącej. Kiedy wszedłem, zauważyłem skierowane na mnie 3 lufy karabinowe. Jeden z bandytów wrzasnął: "Ręce do góry!" Podniosłem ręce i zwróciłem się do kobiety. "Co zrobiłem źle? Dlaczego mnie tak traktujesz?" Choć dobrze znała polski, Josielewicz odpowiedziała po rosyjsku: "Dowiesz się w odpowiednim czasie"…
Po przeszukaniu mnie [i zabraniu wszystkich rzeczy osobistych] poinstruowano mnie bym zbliżył się do stołu przy którym siedziała Josielewicz i oficer NKWD. Oficer wyciągnął z torby formularz i zaczął go wypełniać… Ostatnia jego część wymagała powodu mojego aresztowania i uwięzienia. Zanim ją dokończył, oficer NKWD zwrócił się do przewodniczącej i zapytał co napisać. Odpowiedziała: "On jest polskim oficerem, polskim patriotą, byłym burmistrzem miasta. To jest prawdopodobnie wystarczający powód". Oficer NKWD napisał w tej części: "Niebezpieczny element".
Po wypełnieniu formularza, 3 członkowie komitetu eskortowali mnie do policyjnego aresztu. W małym pomieszczeniu zatrzymań zbudowanym dla nie więcej niż 4 osoby przez krótki czas, były 23 aresztowane osoby. Nie mogąc usiąść w tak zatłoczonym miejscu, cały czas musieliśmy stać jeden obok drugiego. Ludzie mdleli z powodu braku powietrza, i musieli załatwiać się na miejscu. Wśród aresztowanych byli kierownicy szkół, wójtowie, administratorzy wiosek, urzędnicy i różni inni ludzie którzy uciekli na wschód przed Niemcami, jak ksiądz który często powtarzał pod nosem: "Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą co czynią".
Prawie cały dzień spędziliśmy w tym miejscu zatrzymań. W końcu 20 wrzesnia wsadzono nas na ciężarówkę i zabrano do więzienia w Nowogródku. Podczas całej podróży trwającej ponad godzinę, leżeliśmy na podłodze ciężarówki używanej do przewozu węgla, podczas gdy Żydzi z komitetu rewolucyjnego pilnowali nas z karabinami w rękach. Co jakiś czas jeden z nich ostrzegał nas: "nie podnoście głów, bo dostaniecie kulę w czaszkę".
Wzdłuż drogi po której powoli poruszała się ciężarówka napotykaliśmy w wielu miejscach sowiecką artylerię jadącą w przeciwnym kierunku. Sowieccy żołnierze podchodzili do naszego auta na przystankach i pytali: "Co wieziecie i dokąd jedziecie?"
"Zabieramy Polaków do więzienia" – odpowiadali straznicy.
"Co złego zrobili?"
"Nic nie zrobili. Wystarczy, że są Polakami!" [314]
W Baranowiczach Żydzi wypełniali szeregi czerwonej milicji i donosili NKWD na polskich oficerów, policjantów, nauczycieli i urzędników państwowych. W nocy pod domy tych ludzi przyjeżdżały czarne podobne do skrzyń wozy. Ładowano ich na nie i zabierano do stacji kolejowej, skąd deportowano ich do gułagu, i nigdy o nich nie słyszano. [315] Wśród tych aresztowanych przy pomocy lokalnych Żydów była siostra Bogusława J. Jędrzejca i 8 członków jej rodziny. Jej małżonka i ojca zamordowała NKWD w Baranowiczach, resztę rodziny deportowano w głąb sowietów zimą 1939-1940. [316] Zdaniem historyka Yehuda Bauera, "żydowscy agenci sowieckiej tajnej policji penetrowali każdy zakątek, każdy był przerażony iż można było na niego donieść i go deportować". [317]
W Słonimiu,
Zorganizowano tymczasowy zarząd miasta, pod kierownictwem Matvei Kolotova, Żyda z Mińska… Kolotov natychmiast zaczął organizować "Straż Robotniczą" (tymczasowa milicja), której zadaniem było zachowanie porządku w mieście. Szefem tej Strazy był Chaim Chomsky, weteran komunista…
[314] Henryk Poszwiński, Spod Łowicza do Londynu (London: Oficyna Poetów i Malarzy, 1967), 112–15.
[315] Świadectwo Bronisława Stankiewicza, cyt. w Peter Raina, Ksiądz Henryk Jankowski nie ma za co przepraszać (Warsaw: Książka Polska, 1995), 170.
[316] Bogusław J. Jędrzejec, Walka i pamięć (Katowice and Rybnik: n.p., 1996), 105, cyt. w J R Nowak, Przemilczane zbrodnie, 117.
[317] Yehuda Bauer, Żydowskie Baranowicze w czasie holokaustu / “Jewish Baranowicze in the Holocaust,” Yad Vashem Studies, vol. 31 (2003): 147.
… I jak tylko przybyło NKWD, dało się je wszędzie odczuć. Najpierw deportowali kupców, fabrykantów, polskich oficerów i policjantów, później bundystów, syjoni...
OlaGordon