Nasze kościoły-archidiecezja mohylowska.pdf

(2977 KB) Pobierz
Zeszyt. .*•»
Nasze Kościoły
ARCHIDJECEZJA MOHYLOWSKA.
Typy Białorusinów z Mińszczyzny.
POD REDAKCJĄ
Ks. JOZAFATA ŻYSKARA.
Cena wraz
t
przesyłką: Pojedynczego zeszytu 15 kop
Całego tomu (45—50 zeszytów 4 rub.
Druk PiotruLaskauerawWarszawie
ARCHIDJECEZJA MOHYLOWSKA
33
Do Czytelników.
Już w jesieni 1912 r. został wydany pierwszy zeszyt „Naszych kościo­
łów" i rozesłany w czterech tysiącach egzemplarzy tym, o których słusz­
nie mogliśmy mniemać, że poprą to pożyteczne wydawnictwo. Prócz tego
wszystkie ważniejsze czasopisma podały na swych szpaltach wiadomość o za­
początkowaniu tego wydawnictwa. Pierwszy zeszyt był starannie wydany
i zaszczycony pochlebnem dla nas zaleceniem Zwierzchności Duchownej.
Wobec tego wszystkiego mniemaliśmy, że niezbędna do kontynuowania wy­
dawnictwa ilość przynajmniej tysiąca prenumeratorów może być zapewniona.
Atoli stało się inaczej, bo zaledwie zgłosiło się paręset osób z prośbę o za­
pisanie ich nazwisk na listę prenumeratorów. To jednak nie zraża nas do
dalszej pracy. Mamy ufność, że społeczeństwo polskie uzna wcześniej czy
później użyteczność |rozpoczętego wydawnictwa i poprze je przez liczniejsze
zaliczenie się w poczet jego prenumeratorów.
Pierwszy zeszyt był drukowany w Petersburgu; dalsze jednak zeszyty
będą drukowane w Warszawie, gdzie można mieć lepszych zecerów. Po wy­
drukowaniu zaś wszystkich zeszytów historji Mohylowskich kościołów będzie
ponownie wydrukowany zeszyt pierwszy dla jednostajnosci druku i rozesłany
prenumeratorom. „Nasze kościoły" można prenumerować we wszystkich
większych księgarniach lub wprost z redakcji, zwracając się pod adresem,
zanotowanym na ostatniej stronicy okładki.
Redakcja.
A-nA^^Vlr'l^#VV'lA'VV'VV'u>*^fl#1AA/^^/t'VW.'W'U^^A'Vl/WV^WV
V OJA. i\n, '\A. i/*, l y . *vv\rt» i / v w T ~
~J
Dziekanat Mohylowski.
MIASTO MOHYLÓW.
Rzadko możemy znaleźć miasto, któ-
reby tak ładnie wyglądało z daleka,
jak Mohylów.
Rozrzucone na wysokich pagórkach,
otoczone zielonymi ogrodami, wśród
których wydzielają się jaskrawo białe
tynkowane budynki i liczne wieże koś­
ciołów i cerkwi, zdaleka ze wszystkich
stron widać Mohylów. Już za kilka
wiorst od Mohylowa, gdy się jedzie
traktem wileńskim widać wieżę kościo­
ła katedralnego, zbudowanego na pa­
górku.
Leży Mohylów przy zlaniu się dwóch
rzek: Dniepru i Dubrowienki, i roz­
ciąga się po obu brzegach tego Dniepru,
który nieraz tak znakomitą rolę ode­
grał w historji Rusi.
Główna część miasta leży na prawym
brzegu Dniepru całe miasto z przedmie­
ściami razem rozrzuciło się na 13 wiorst
naokoło.
Kiedy Mohylów został zbudowany?
kto się przyczynił do jego początku?
milczy o tern .historja, i mamy tylko
niepewne legendy o jego czasach przed­
historycznych.
Są naprzykład podania, że tu, gdzie
dziś leży Mohylów, kiedyś był las
głęboki, w którym mieszkały bandy
zbójeckie. Jeden z wodzów zbójów na­
zywał się Mohyłą, a drugi Gwoździem.
Przestrach i rozpacz szerzyli oni wśród
spokojnych mieszkańców, a nikt jadąc
drogą nie był pewny, że cały do do­
mu wróci, nikt nie był pewny, że nie
zrabują jego dworku. Dobrze znać w pa­
mięci ludu zarysowały się imiona tych
dwóch rzezimieszków, kiedy i miej­
scowość, w której chował się Gwóźdź,
nazwano Gwoździówką. Udało się jed­
nak nareszcie uwolnić ludność od tych
pogromów zbójeckich. Obu groźnych
zbójów zabito i pochowano w lesie.
Miejsce to z wspomnieniem połączone
o tych czynach zbójeckich, lud nazwał
Biblioteka Narodowa
Warszawa
33
«o ,-,
«o
30001007648944
Magister Teologji Ks. Dyonizy Bączkowski
Podręczniki do nauki religji
Î
Główny skład w księgarni Szczepkowskiego, w Warszawie.
Ministrantura5k.—Historja Św. w obrazkach 10 k.—Najkrótsza Historja
św. dla dzieci 10 k. — Mały katechizm dla dzieci 5 k.— Najkrótsza
Historja Św. i katechizm 15 k.—Krótka Hist. św. Star. Test. 10 k.—
Krótka Hist. św. Now. Test. 10 k.—Krótka Hist. św. Star. i Now.
Test. 30 k.—Najkrótszy wykład obrzędów 10 k.—Krótki katechizm do
Kom. św. 20 k. - Średni katechizm 50 k.—Średnia Historja św. 50 k.—
Obszerna Historja św. Starego Test. 60 k.—Obszerna Hist. św. Nowego
Test. 60 k.—Krótki wykład obrzędów 20 k.—Krótka Historja Kościo-
la 30 k.-Liturgika (obszerna) 1 rb.—Dogmatyka 80 k — Etyka (szcze-
gółowa) 80 k.—Historja Kościoła 1 rb. - Apologetyka (selectae quae-
stiones) 75 k.
i
|
|
!
l
|
5
|
|
f
|
j
Î
|
f
?
I
{
|
t
f
|
I
|
\
I
Mohiłą, a stąd pewnie i powstała nazwa
przyszłej osady—mohiłki — Mohylów.
W rzeczy samej takie tłómaczenie ma
oparcie i w pracach archeologicznych
uczonych,badający eh wykopaliska i war­
stwy ziemi. Przy kopaniu ziem głębo­
ko znaleziono dużo przedmiotów, któ­
re wskazują na to, że tu już oddawna
były mieszkania ludzkie, znaleziono
też dużo kości ludzkich, świadczących,
że góra, na której dzisiaj pobudowano
najgłówniejszą część miasta, kiedyś
mieściła w sobie cmentarz pogański,
albo była świadkiem niejednej bitwy
krwawej, bo zawiera w swej głębi dużo
kości ludzkich, jest prawdziwą mogiłą,
a stąd prawdopodobnie i pochodzi na­
zwa Mohylowa.
Na prawym brzegu Dniepru w doli­
nie, osiedli kiedyś krywiczanie i rado-
miczanie. Należeli oni do księstwa po-
łockiego. Osada prawdopodobnie ist­
niała wtedy wśród niedostępnych lasów,
zdała od dróg wszelkich, na brzegach
Dniepru, osada wolna, od nikogo nie­
zależna, zwana Mohyłką. Osadę tę
obwarował Lew syn Daniły, księ­
cia halickiego i tu wszak jego syn
Lew Jurja bił się z litwinami w roku
1319.
Gdy książęta witebscy zaczęli roz­
szerzać kosztem sąsiadów swoją wła­
sność, już Mohylów istniał, miał swój
zarząd i po bitwach stoczonych razem
z innemi miastami został przyłączony
do Witebska.
W roku 1200 książęta witebscy na­
znaczali bojarów swoich rządcami Mo­
hylewa. Byli też książęta białoruscy,
ale ich niezależność nie długo trwała.
W roku 1235 Ryngolf, książę litewski
na brzegach Dniepru rozbił książąt
białoruskich, i zdobył całą Białoruś.
Książęta Mendog i Gedymin zjednoczy­
li całą Białoruś pod swem berłem, a więc
wtedy i Mohylowszczyzna
weszła
w skład księstwa Litewskiego.
Po objęciu tronu polskiego przez
Władysława Jagiełłę, w roku 1386, po­
wstaje wojna pomiędzy Olgierdowicza-
mi, którzy, jako zbyt słabi wstępują
w przymierze, to z krzyżakami, to
znów z ks
;
ążętami smoleńskimi.
"U
34
ARCHIDJECEZJA MOHYLOWSKA
zawdzięczając mocnej opiece królów
polskich, miasto rosło. W XV wieku
Mohylów liczy się zamkiem królewskim,
mieszkańcy korzystają z najrozmait­
szych przywilejów, płacąc wcale nie­
wygórowane, nawet na tamte czasy, po­
datki. Jak widzimy z kronik, Mohylów
płaci podatki pieniędzmi, bobrami, mio­
dem i karmem dla koni królewskich.
Rządzili miastem starostowie albo rząd­
cy królewscy.
W roku 1503 król polski, Aleksander,
darował Mohylów w dożywocie swej
małżonce Helenie, która dużo dobrego
uczyniła dla miasta.
Ona zwolniła część mieszkańców od
podatków i zamieniła służbę gminną
na rycerską przy swym dworze.
W sprawozdaniu o dochodach kró­
lewskich sporządzonem przez starostę
Mohylowskiego Jerzego Despot Ze-
nowicza 1514, widzimy, że Mohylew na­
leży do lepszych miast królewskich.
W roku 1561 król Zygmunt August
postawił w Mohylowie wójta i 4 set­
ników i założył podwaliny praw
miejskich. W r. 1577 król Stefan Bato-
ty nadaje miastu prawo Magdeburskie.
Przywilejem z dnia 5 marca zabroni!
żydom osiedlania się w Mohylowie.
Zygmunt
III
potwierdza przywileje
już wcześniej nadane, a za jego stara­
niem rozwija się rybołóstwo i handel.
Władysław IV nadaje nowe przywileje
i zrównywa w prawach Mohylów z Wil­
nem; wówczas to miasto ma już wój­
tów nie naznaczanych przez króla, lecz
wybieralnych.
Handel rozwija się pod opieką kró­
lów, tworzą się cechy i zabierają głos
w sprawach społecznych.
Ale znów przychodzą ciężkie czasy.
W r. 1648 napadają na Mohylów koza­
cy pod dowództwem Hładkiego i po za­
ciętej walce opanowują miasto. Dopiero
w następnym roku wyrzuca ich z Mohy-
lowa hetman polny litewski Janusz Ra­
dziwiłł.
Rozpoczynają się niebawem wojny
z Moskwą, a gdy car Aleksy zawładnął
całą prawie Litwą, a mohylowianie nie
czują się na siłach stawiać mu dalszego
oporu, wycieńczeni ciągłemi walkami,
34
ARCHIDJECEZJA MOHYLOWSKA
poddają się dobrowolnie Aleksemu, wa­
rując sobie pozostawienie praw naby­
tych od królów polskich, jednak i to
nie zabezpiecza Mohylowa od najazdów
okrutnego Zołotarenki. Gwałty i ucisk
przeżyte, wyzysk bojarów moskiewskich,
ich despotyzm, chciwość i rozpusta nie
mogły dobrze usposobić mieszkańców
dla Moskwy. Nic dziwnego zatem, że
oczekiwali z niecierpliwością stosownej
chwili, by się oderwać od Moskwy. Chwi­
la taka nadeszła. Wojny Moskwy ze
Szwedami, pobicie całkowite wojsk mos­
kiewskich pod dowództwem Dołgoruko-
wa nad rzeczką Basią przez Czarneckiego
i Sapiehę, dodały odwagi mohylowia-
nom. Mieszczanie pod dowództwem bur­
mistrza Leonowicza, 1 lutego wyrżnęli
załogę moskiewską i złożyli hołd królom
polskim. Za czyn ten król Jan Kazimierz
przebaczył miastu dawne przekroczenia
i powrócił mu dawne prawa, mężnemu
zaś burmistrzowi Leonowiczowi nadał
klejnot szlachecki.
W r. 1666-ym wojsko moskiewskie
pod dowództwem Jakóba Czerkaskiego
znów atakuje Mohylów, broniony przez
hetmana Paca, jednak gdy książę Czer-
kaski pada na polu bitwy, wojsko mos­
kiewskie pierzchło w nieładzie.
Ale nie doznaje Mohylów spokoju
po ustąpieniu z pod jego murów nie­
przyjaciół zewnętrznych. Niebawem roz­
poczynają się rozterki wewnętrzne na
tle religijnem. Część ludności występu­
je przeciw unji, która potężnie zaczyna
się rozrastać w krajach ruskich. Niektó­
rzy z pośród mieszczan powstają prze­
ciw prawemu swemu arcybiskupowi,
św. Józefatowi Kuncewiczowi. Król ka­
rą śmierci zagroził warchołom, ale, jak
zawsze bywało w Polsce, wyrok nie został
stał wykonany, a nawet niektórym
z krnąbrnych udało się powrócić do łas­
ki królewskiej.
W roku 1687 widzimy nowe rozru­
chy. Ojcowie miasta w obawie o życie
ludzkie, postanowili zamknąć niektóre
cerkwie, grożące ruiną. Mieszczanie pod­
burzani z zewnątrz, chcieli w tern widzieć
zamach na prawosławie. Powstały roz­
ruchy, a podczas nich zabito przy wejś­
ciu do kaplicy właściciela dóbr Lubuż-
35
Osobiste cele były im droższe od
ojczyzny, więc nie wahają się oni spro­
wadzać wojsko nieprzyjacielskie na
swój biedny kraj. Smutne to były cza­
sy! Krwią zalewają się białoruskie
miasta, płoną w ogniu, a najstraszniej­
sze już spustoszenie przynosi Swiato-
sław Smoleński, o którym kroniki opo­
wiadają straszne rzeczy. Mówią, że
„on pastwił się nad bezbronnym lu­
dem, jak bezmyślne zwierzę". Król Ja­
giełło, chcąc położyć koniec tym zamie­
szkom, postawił silne załogi w Mohyle­
wie, Orszy, Mścisławiu i Łukomlu.
Niespokojne czasy przeżywał też
Mohylów za rządów warchoła księcia
Świdrygajły, który namawiany ciągle
przez Niemców, zaczął wojnę z królem
Zygmuntem, zawarłszy przymierze z ma­
łymi książątkami ruskimi, zawsze go­
towymi do wojny.
15-go sierpnia roku 1435 zostaje on
pobity pod Mohylowem. Miasto za po­
moc warchołowi okazaną, musi płacić
królowi ogromną kontrybucję.
Lepsze nieco czasy nastąpiły za pano­
wania króla
Kazimierza Jagielloń­
czyka.
Ustały wojny zewnętrzne, lecz zaczę­
ła się walka zacięta pomiędzy Polską
i Moskwą, katolicyzmem i schyzmą.
Aktem Unji Horodelskiej pozyskano
dla Polski na zawsze klasy uprzywile­
jowane. Przez nadanie zaś miastu
praw Magdeburskich pozyskało się i
i mieszczaństwo w latach 1561 i 1577.
Ale jak wszędzie, tak i w Mohylowie
znajdują się warcholi, dla których je­
dynym w życiu celem są niesnaski i ro­
kosz. Warchołem takim w Mohylowie
był namiestnik litewski, Michał Gliń­
ski, który nietylko podejmuje rokosz
wśród mieszkańców, ale też udaje się
o pomoc do najzaciętszego wroga Pol­
ski—Moskwy. Skutkiem tego kroku
były niejednokrotne najazdy na Mohy­
lów i spustoszenia. Największą klęskę
poniosło miasto podczas najścia Hultaja,
który w roku 1538 zrabował je i wziął
do niewoli dużo mieszkańców. W roku
1595 ataman Naliwajko, będąc zmu­
szony uciekać przed przemocą wojska
litewskiego zapalił miasto. A jednak,
Zienkowicza. Sąd królewski wydał wy­
rok na rokoszan, którzy dopuścili się
zbrodni świętokradztwa, skazując ich,
aby z cegły z rozebranych swych domów
zbudowali kościół na miejscu zbrodni.
Tak powstał kościół N. M. Panny dzi­
siaj katedralny.
W wieku XVII Mohylów staje się
igraszką walk partyjnych. Co raz to in­
na partja bierze górę i swą rękę nakła­
da na Mohylów. Rok 1698 był począt­
kiem tych zamieszek. Po śmierci Jana
Sobieskiego zaczyna się walka elekto­
rów, a każda z partji stara się zawła­
dnąć jakąś dzielnicą, chcąc mieć więcej
głosów po swej stronie. Powstają for­
malne wojny, najazdy na majątki, ba
nawet miasta. Nie czując władzy kró­
lewskiej nad sobą, rozpanoszona szlach­
ta pozwala sobie na wszelkie naduży­
cia. Więc i Mohylów to zajmują party­
zanci Sapiehy, to Zamojskiego, a każdy
stawia samowolnie swego namiestnika.
Po wstąpieniu na tron elektora Sas­
kiego Augusta II w r. 1699, król nadaje
Mohylów generałowi saskiemu de Be-
wet, który całą swą działalność spro­
wadza do obłożenia Mohylowa ogromny­
mi podatkami. Ale wkrótce po rozpo­
częciu wojny ze Szwedami muszą Sasi
odwołać swe wojska z Litwy, a Mohylów
znów staje się igraszką partji.
W r. 1704 przechodzą przez Mohylów
wojska rosyjskie, dążące na wojnę
o Małorosję.
W r. 1707 zajmują miasto Szwedzi.
Król szwedzki nakłada na mieszkańców
ogromną kontrybucję, ogałaca nawet
cerkwie prawosławne ze srebrnych na­
czyń i w obozie każe z nich bić pienią­
dze. Po ustąpieniu Szwedów, pułki
kałmyckie, tatarskie i rosyjskie na roz­
kaz Piotra palą Mohylów.
W roku 1772 Białoruś zostaje przy­
łączona do Rosji. Pierwszym namiestni­
kiem Mohylowa z ramienia Rosji zostaje
hr. Zahar Czernyszew. Wiele majątków
nadanych przez królów możnych ro­
dom litewskim i polskim ulega w r.
1795 konfiskacie, jakoby za nieprzychyl­
ne usposobienie względem Rosji, a do­
bra te otrzymują dygnitarze i magnaci
rosyjscy.
*36
ARCHIDJECEZJA MOHYLOWSKA
tu na Mohylowszczyźnie, więc zupełnie
zrozumiałe, że skrępowaną i zaledwie
widoczną jest jego katedra. Ale nie taka
myśl była przyczyną zabudowania ka­
tedry. Po części przyczyniły się do te­
go ciężkie czasy, które raz po razu spa­
dały na biedną arcydjecezję, której
pierwszy pasterz bez błogosławień­
stwa i mimo woli Ojca świętego, przy-
ARCHIDJECEZJA MOHYLOWSKA
rozsiadł się dom miejscowej szlachty,
•darowany jej przez jednego z Arcybis­
kupów, niby z przyczyny, żeby Arcy­
biskup przyjeżdżając do Mohylowa,
miał się gdzie zatrzymać, mając już w da­
rowanym obcym domu zarezerwowane
•dla siebie apartamenty.
Kiedyś masa majątków należała do
katedry, ale dziś już nic prawie nie po­
zostało. Niektóre zostały sprzedane, in­
ne zabrane.
Nawet w dawnym biskupa pałacu
mieści się dziś żydowska szkoła. Bez
błogosławieństwa Bożego założona dje-
•cezja nie łatwe też miała zadanie, nie
wesołe dzieje.
Kościół katedralny nie jest najstar­
szym w Mohylowie, bo został zbudowany
tylko w 1692 roku, kiedy już istniały
inne świątynie. Był on zbudowany, jak
już mówiliśmy, jako dar ekspiacyjny
prawosławnych mieszczan Mohylowa,
za zabójstwo w drzwiach kaplicy ka­
tolickiego obywatela Zienkiewicza.
Przy kościele Najśw. Marji Panny
(tak się katedra nazywa) osadzono naj­
przód księży karmelitów. W roku 1773
nadano kościołowi godność katedry
arcydjecezji Mohylowskiej, na razie
djecezji białoruskiej. W roku 1872 ka­
tedralny kościół dostaje parafję.
Do nowoutworzonej parafji należy
prawie całe miasto, za wyjątkiem przed­
mieścia Łupałowo i domków, zbudowa­
nych, w ostatnie czasy przy banhofie,
a oprócz tego należy kilka wsi, a prze-
dewszystkiem litewska wieś dość du­
ża, Zofijówka.
Kościół katedralny, acz schowany
wstydliwie wśród nieproszonych sąsia­
dów, domów przeważnie żydowskich,
jednak jest dość ładny. Dwie wieże jego
widać z dość daleka przy zbliżaniu się
do miasta.
Od frontu katedra nie jest arcydzie­
łem sztuki budowniczej, widzimy tu
zły styl romański, imponuje jednak
sześć słupów jońskich, poważnych i
i wspaniałych.
Jeżeli jednak nie okazały on jest
z zewnątrz, to stanowczo swem urzą­
dzeniem wewnętrznem i swem utrzy­
maniem zawsze może być wzorowym
37
Smutne czasy nastały dla Mohylowa
podczas wojny francuskiej w roku 1812.
Oddział księcia Dawusta, zmusiwszy do
ucieczki garnizon rosyjski, wkroczył do
Mohylewa. Przebyli tutaj Francuzi
aż 4 miesiące i utworzyli swój zarząd
miejski. Utworzyli milicję narodową
z 400 polaków, naczelnikiem jej został
generał Pakosza, ćwiczeniami wojsko-
wemi zajął się komendant Remiński.
Przed przeważającą jednak siłą koza­
ków straż honorowa rozpierzchła się,
pozostawiając bez obrony swego ko­
mendanta, który został zabity.
W wypadkach 183I-go roku Mohy-
lowszczyzna brała bardzo nieznaczny
udział. Wszelki ruch w tym kierunku
tamował gubernator Mohylowski Mu-
rawjew, który potem bolesną rolę ode­
grał w historji Polski porozbiorowej.
Za jego rządów został zupełnie zniesio­
ny statut litewski, zaprowadzony na
nowo przez Napoleona.
Takie były dzieje Mohylowa. Krwa­
we i niepewne, połączone z ciągłą zmia­
ną władców.
Dziś Mohylów przeważnie prawosła­
wny. Wśród katolików panuje zobojęt­
nienie w rzeczach wiary daleko większe
niż w Cesarstwie. Pod względem naro­
dowym jeszcze gorzej przedstawia się
ten obraz. Białorusin zatraca swą mowę.
Zapomina po polsku nawet szlachcic.
Ziemiaństwo upada, majątki przechodzą
w ręce obce. Szczególnie Żydzi wszędzie
biorą górę; w przemyśle, w handlu, na­
wet w rolnictwie zajmują placówki,
na których bogacą się. Słowem nazwa
miasta Mohylów najzupełniej odpowiada
istotnemu stanowi rzeczy.
i sprawiedliwie może być zaliczonym do
najpiękniejszych świątyń w kraju. Bo­
gactwo i obfitość szat kościelnych,
wielka liczba dalmatyk tak rzadkich
w naszych świątyniach, ornaty i dalma-
tyki z drogich i rzadkich pasów słuc-
kich warte są uwagi. Przez długie lata
zbierało się to, jako spadek po kościo­
łach konfiskowanych i jako ofiary po­
bożnych ziemian.
Fronton Katedry Mohylowskiej.
Wewnętrzny widok Katedry Mohylowskiej.
MOHYLÓW—KATEDRA.
'
Idąc przez ulicę zaledwie można spo-
strzedz kościół katedralny, który ma
być matką kościołów największej na
świecie djecezji. Na około tak osiadły
domy sąsiadów, że wygląda to, jakby
się katedra wstydliwie chowała wśród
tych nieproszonych gości. Skrępowany
ten nasz biedny kościół, a szczególniej
jął na siebie władzę biskupią. Po części
zawdzięczając niedbalstwu i nieudolno­
ści tych, co musieli stać na straży tej
katedry, ze swego stanowiska na to
powołani, którym nie wolno było intru­
zów na ziemię kościelną wpuścić. Ale
nie mieli ani dostatecznego męstwa,
żeby bronić swej matki, a inni sprze­
dawali ją za pieniądze lub godności.
I stała się rzecz zdrożna, nie do napra­
wienia. Domy obcych dochodzą do-
samych murów kościoła, o żadnej pro­
cesji naokoło kościoła nie moż- być
i mowy. Skrępowany w pieluchach praw
wyjątkowych, musi kościół ze swem
wspaniałem nabożeństwem chować się.
Wazka brama zaledwie pozostała
wolną dla kościoła. A tuż obok z nią
36 —
Za wielkim ołtarzem dość wspania­
łym na podwyższeniu, idą schody do
innego ołtarza, zwykle zwanego u nas
larette. Ołtarz ten wysoko stojący,
zdobi cudowny obraz Matki Bożej.
Po kasacie kościoła po-bernardyń-
skiego w roku 1864, tu przeniesiono cu­
downy obraz św. Antoniego, który tra­
dycyjnie ściąga tłumy wiernych, a na­
wet prawosławych w dnie odpustowe,
a przeważnie w dzień św. Antoniego.
Widzimy w katedrze kilka obrazów
bardzo wielkiej wartości, jako rzadkie
dzieła sztuki. Jest też kilka rzeźb zna­
komitych dłut.
Po przeniesieniu katedry z Mohy­
lowa, i po utwierdzeniu jej, było tylko
trzech proboszczów, krótko był pierw-
37
38
ARCHIDJECEZJA MOHYLOWSKA
przybyszów i wrogów obronić. Lud pra­
gnie oświaty, lud czuje głód niezaspo­
kojony do książki polskiej, do swej mo­
wy, ale niema ktoby mu ten chleb ży­
wy podawał. Niema tu nawet żadnego
życia towarzyskiego, a wysiłki ludzi
dobrej woli upadają pod razami obo­
jętności ogółu.
Stworzony w latach, gdy zabłysło dla
nas na chwilkę słonko nadziei, klub
polski, który miał być łącznikiem dla
polaków, obroną od wynarodowienia,
ARCHIDJECEZJA MOHYLOWSKA
brakowało ludzi czynu, umiejących na­
dać życie tej instytucji. W tych nawet
ważkich ramach, które rząd pozostawił
można było by dużo zdziałać, lecz jak
mało widzimy czynu, jak mało tej twór­
czej, pełnej poświęcenia pracy, którą
nieraz spotykamy w innych miastach.
Prócz inteligencji spotykamy w Mo­
hylowie rzemieślników: szewców, kraw­
ców, stolarzy, a przedewszystkiem garn­
carzy, szwaczki polskie odgrywają nie­
małą rolą w przemyśle krajowym. Lecz
niestety nic ich nie łączy pomiędzy so­
bą. Klub polski to nieudolne dziecko
idealistów nie umiał ich przygarnąć,
przytulić, połączyć, pobudzić do pracy
umysłowej. Śpi tu wszystko snem mar­
twym, książka jest rzeczą mało znaną
i mało potrzebną. Mowa ojczysta, tra­
dycje i dzieje nasze w zupełnem zapo­
mnieniu.
Nie można powiedzieć, żeby przyczy­
ną stagnacji był brak kapłanów. Oh
nie. Na ten nie może się skarżyć Mo­
hylów. Dwa kościoły a sześciu kapła­
nów aż nadto mogą potrzebom parafji
6 tysięcznej (właściwie dwom para-
fjom, z których każda ma mniej więcej
3 tys.) wystarczyć. W katedrze nabo­
żeństwa zawsze wspaniałe i uroczyste,
musiałyby zwabić lud. Pod tym wzglę­
dem mają parafianie to, co znajdą
w rzadkim chyba kościele. Co dzień
3 Msze święte, nieszpory, bardzo często
nabożeństwo z wystawieniem Przenaj­
świętszego Sakramentu, chyba mogą
zadowolnić najpobożniejsze dusze. Ale
nic to nie pomaga. Kościół najczęściej
stoi pusty, zaledwie jedna część para-
fjan wysłucha w niedzielę i święta Mszę
świętą.
A wszak byli tutaj nieraz kapłani,
którychby pozazdrościła nie jedna pa-
rafja, którzy pozostawili po sobie do­
brą pamięć, byli kaznodzieje, którzy
umieli słowem Bożem porywać słu­
chaczy. Siedem lat pracował tu mło­
dy, gorliwy kapłan ks. Graszys w cha­
rakterze wikarego (Obecnie dziekan
Orszański) Na około niego skupiało się
grono duszyczek pobożnych. Oddany
sprawie Bożej, pokorny i pobożny,
39
szy proboszcz ks. Januszkiewicz, po
nim ks. Podgórski dość długo pasterzo­
wał. Ten proboszcz przyczynił się du­
żo do piękności katedry, malując ją
wewnątrz olejną farbą. Od lat prawie
dwudziestu dziekanem i proboszczem
Mohylowa był ks. Piotr Zieliński, k óry
kosztem ofiar ludzi dobrej woli, dopełnił
remont fresk na ścianach i suficie.
Freski te, po części odnowione, a po
części zrobione na nowo, a niektóre z
nich są prawdziwem arcydziełem sztuki.
Obecnie objął od lata 1912-go roku
parafję dawno porządany i oczekiwa­
ny ks. Mirski.
Niestety, na ile okazały jest wewnątrz
kościół katedralny, na ile wspaniały
i uroczysty jest w czasie nabożeństwa,
na tyle smutnym jest stan moralny pa-
rafji.
Obojętność w nawiedzaniu swej świą­
tyni jest wprost przerażająca w Mohy-
lowie. Mieszane małżeństwa bardzo roz­
powszechnione, brak jedności wśród
katolików, brak poczucia odrębności
narodowej, są to, niestety, smutne owo­
ce, które przyniosły wypadki dziejowe
życie w tak trudnych warunkach.
Już mówiliśmy, że jądrem parafji
katedralnej jest miasto Mohylów, więc
zdawałoby się, że takie duże miasto li­
czące conajmniej 2000 katolików, da
dostateczną liczbę modlących się; tak
jednak nie jest. Pustki w kościele nie
pozwalają przypuścić, że aż tak wielka
liczba katolików zamieszkuje to mia­
sto. Nie mało jest w Mohylowie inte­
ligencji katolickiej. Widzimy przedsta­
wicieli jej na wszystkich stopniach spo­
łeczeństwa. Są tu lekarze, adwokaci,
nżynierowie, oficerowie i urzędnicy;
katolicy stanowią dość pokaźną licz­
bę, a tymczasem ta inteligencja wcale
nie widoczna jest w kościele.
Tyle tu uczącej się młodzieży, a gorli­
wych, Bogu oddanych duszyczek wśród
niej tak mało spotykamy.
Praca społeczna stoi tu odłogiem,
chociaż tyle dla niej jest odpowiednich
terenów. Niema żadnego życia społecz­
nego, żadnej jedności wśród polaków,
synów dawnych bohaterów, co na kresy
jechali, żeby swą matkę ojczyznę od
miał on dziwne wpływy na swych ba­
ranków.
Wspominają też ludzie z prawdzi­
wym zachwytem i uznaniem o pracach
ks. Swiatopełk-Mirskiego, który swą
wymową porywał słuchaczy, a miał
wpływ niemniejszy na parafjan dzisiej­
szy probosz dziekan. Za jego jeszcze wi-
karjuszostwa
lud się skupiał przy
kościele, zawiązało się niejedno bractwo,
różaniec żywy spoił kołem żelaznem nie­
jedno kółko wiernych kościołowi ka­
tolików. Odżyła na czas jakiś parafja,
podniósł się duch pobożności.
Wewnętrzny widok Katedry Mohylowskiej.
które kroczyło olbrzymiemi krokami,
miał być tym łańcuchem, który pro­
stotę z inteligencją miał spoić, tym łań­
cuchem tak potrzebnym przedewszyst-
kiem dla młodszej braci, rozrzuconej
wśród obcych i pozbawionej wszelkiej
opieki. Kilka osób niosło na ołtarz oj­
czyzny swe zdolności pracę i majątek,
ale ogól pozostał obojętnym, a klub we­
getuje tylko i o wcieleniu myśli wznio­
słych niema już mowy.
Stworzono również T-wo dobroczyn­
ności. Co prawda rząd otoczył je żelaz­
nem kołem opieki nieproszonej, ale
i w tych warunkach byłoby co robić, i lud
potrzebuje bardzo tej pracy... lecz
38 —
Dziekan i proboszcz Katedry Mohylowskiej
ks. Mirski
i długoletni proboszcz farnego kościoła
ks. Rosiński.
Pamiętają też ludzie dziwnie wymow­
ne kazania księdza Gedrojcia, który
umiał tak słowo Boże głosić, że słucha­
cze już przerodzeni wracali do domu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin