SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 2.docx

(76 KB) Pobierz

SĄSIEDZI  w przeddzień holokaustu cz. 2

ROZDZIAŁ 2

Żydzi en masse witają sowieckich najeźdźców

 

Celem tej pracy nie jest tylko pokazanie dowodów powszechnego fenomenu tłumów Żydów, często ubranych w najlepszy strój na tę okazję, w tym ortodoksyjnych Żydów i rabinów w ich szeregach, którzy gorąco witają sowieckich najeźdźców Polski we wrześniu 1939. Żydowskich źródeł opisujących takie wydarzenia jest wiele, tak jak polskich. Wiele z nich potwierdzają bezgraniczne i bezkrytyczne wybuchy entuzjazmu dla nowego reżimu, który pochłonął duże grupy żydowskiej ludności. To w końcu nie jest sednem polskiej sprawy. Niepokojące jest to, że towarzyszyły im deklaracje lojalności wobec Związku Sowieckiego oraz otwarte i rażące przejawy antypolskich nastrojów i zachowań.

W Wilnie:

Armia Czerwona weszła wczesnym rankiem we wtorek 29 września 1939, przy entuzjastycznym powitaniu przez żydowskich mieszkańców Wilna, ostry kontrast z rezerwą, nawet wrogością polskiej ludności. Szczególny żar wyraziły grupy lewicowe i ich młodzieńczy członkowie, którzy zbiegli się na kolumny czołgów Armii Czerwonej, niosąc szczere pozdrowienia i kwiaty. [91]

Zdaniem żydowskich świadków z Wilna:

Trudno opisać ogarniające mnie emocje kiedy na ulicy naprzeciwko naszej bramy zobaczyłem rosyjski czołg z uśmiechającymi się młodymi mężczyznami z płonącą czerwoną gwiazdą na beretach. Kiedy maszyny się zatrzymały, ludzi zbiegli się wokół. Ktoś krzyknął: "Niech zyje sowiecki rząd!" i wszyscy wiwatowali… Nie można było znaleźć Goja w tłumie… Wielu ludzi nie zatrzymało się i nie pomyślało co przyniesie ten reżim… wszyscy witali Rosjan jednogłośnie, jakby witali Mesjasza. [92]

19 września 1939, załogi sowieckich czołgów z uśmiechami na twarzach i kwiatami w rękach wjechały do naszego miasta… Ile ludzie mieli radości i szczęścia! Wszyscy Żydzi z Wilna świętowali obecność zwycięskiej, nie dającej się pokonać Armii Czerwonej… Poza tym, że Armia Czerwona weszła do  miasta jako Mesjasz-Anioł, każdy z ich żołnierzy błogosławiony przez Boga, był przyjemnym i kulturalnym człowiekiem… Muszę pozbyć się ciężkich myśli i mówić "Niech żyje wielki przekształcasz narodu, Stalin, któremu udało się zmienić prostą jednostkę w człowieka najlepszej jakości, jeśli nie więcej". [93]

 

Miron [Lewinson] nie zgłosił się na mobilizację. Uważał, że nie ma sensu walczyć za burżuazyjną Polskę… Rankiem Miron przybiegł, Nie widzieliśmy go od wielu dni. Wrzeszczał radośnie od progu:

"Sowieckie wojska w mieście!"

Na ulicach były tłumy ludzi… Och, co za potęga, co za armia, co za potężna siła! Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Serce pękało mi z radości – jest, armia klasy pracującej, kraju triumfującego socjalizmu. [94]



[91] Dov Levin, Żydzi w Wilnie pod rządem sowieckim 19.09-28.10.1939 / “The Jews of Vilna under Soviet Rule, 19 September–28 October 1939,” w Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 9, Poles, Jews, Socialists: The Failure of an Ideal (London: The Littman Library of Jewish Civilization, 1996), 111.

[92] Relacja Gershona Adiva (Adelson), (dziennik, 18.09.1939), w Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 33.

[93] List z Wilna z 2.11.1939, opublikowany w amerykańskim dzienniku w jidysz Morgen Stern. Cyt. w Šarūnas Liekis, 1939: rok który zmienił wszystko w historii Litwy / 1939: The Year That Changed Everything in Lithuania’s History (Amsterdam and New York: Rodopi, 2010), 152.

[94] Rachel Margolis, Partyzant z Wilna / A Partisan from Vilna (Brighton, Massachusetts: Academic Studies Press, 2010), 218–20. Powrót sowietów następnego lata był też radosną okazją: "Młodzi wdarli się na czołgi i triumfalnie krzyczeli". Ibid., 232. Kiedy Niemcy dokonali inwazji w czerwcu 1941, sowiecka władza po prostu upadła bez walki: "Rosjanie uciekali. Jak to mogło być prawdą? W końcu śpiewaliśmy 'Nie oddamy ani cala naszej ziemi', i inną równie pogodną, niezwykle pewną siebie piosenkę… wszyscy pracownicy partii opuścili miasto. Czy uciekli? To nie mogło być prawdą! I bez przekazania żadnych instrukcji?" Ibid., 242.

 

Polski świadek opowiedział o powitaniu Armii Czerwonej przez bogatego Żyda: jeden z największych hurtowników owoców w Wilnie entuzjastycznie rzucał kwiaty z okna na zbliżających się sowieckich żołnierzy. [95] I odwrotnie, poniższa relacja polskiego świadka, jest obrazowym pokazem nastroju wtedy większości Polaków w Wilnie.

Z tłumem dotarłem do Wielkiej, gdzie witano Armię Czerwoną wielkim pokazem koło ratusza. Od czasu do czasu szczypałem się by się upewnić, że byłem obudzony. Podejrzewałem, że to był koszmar. Nigdy i nigdzie nie słyszałem tak wielu radosnych okrzyków, tak wielu okrzyków 'niech żyje' Stalin, Woroszyłow, Mołotow i Armia Czerwona. Choć nie wiedziałem dokładnie kim byli członkowie różnych lewicowych polskich organizacji, mogę powiedzieć na pewno, że też ich tu nie widziałem… Żydzi byli tymi, którzy pokazywali cały spontaniczny entuzjazm. Wszystkie organizacje żydowskie prawdopodobnie mieli swoje organizacje  witające ich. Nie było końca dla okrzyków 'niech żyje'. Nie dało się pobić Żydówek. Ich pomysły co do tego kto ma 'żyć' były naprawdę zdumiewające. Ich slogany, nie tylko u Polaka, a u przeciętnej uczciwej osoby, wywoływały nudności. [96]

Jak napisał polski historyk Marek Wierzbicki:

Nie tylko komunistyczni Żydzi i ich sympatycy entuzjastycznie witali Armię Czerwoną, ale i członkowie żydowskich organizacji bez żadnych koneksji komunistycznych, jak i Żydzi nie powiązani z żadną organizacją. Jawne wyrażanie radości z przybycia sowietów ze strony tych Żydów kontrastowała z rezerwą czy nawet wrogością wykazywanymi przez Polaków. Co dla Żydów było zbawieniem, czy mniejszym złem, dla Polaków było tragedią narodową. Przybycie Armii Czerwonej podzieliło wileńskich Żydów i Polaków, i wzniosło mur wzajemnej wrogości. Solidarność jaką wykazywały dwie grupy etniczne pokazana w obliczu niemieckiej agresji szybko zniknęła. [97]

 

Izraelski historyk Dov Levin pisze, że to radosne przyjęcie było niemal powszechne w miasteczkach we wschodniej Polsce (nazwy miasteczek podkreślono):

Różne świadectwa potwierdzają radosne powitanie jakie napotykała Armia Czerwona niemal wszędzie. Kiedy Żydów w Kowel (na Wołyniu psic]) poinformowano, że do miasteczka zbliża się Armia Czerwona, "świętowali całą noc". Kiedy Armia Czerwona faktycznie weszła do Kowel, "Żydzi witali ją z niesamowitym entuzjazmem". [98]…

             

W Baranowiczach "ludzie całowali zakurzone buty żołnierzy… Dzieci biegły do parków, zrywały jesienne kwiatki, i obsypywały nimi żołnierzy… W mgnieniu oka znalazły się czerwone flagi, i całe miasto się zaczerwieniło". [99]

 

Rankiem 20 września do Kobrynia [na Polesiu] dotarł rosyjski czołg… Za nim było więcej czołgów i żołnierzy. Ludzie byli zachwyceni. Faszystowskie polskie królestwo się zawaliło. Siedzieliśmy w nocy i czytaliśmy rozdawane przez Rosjan ulotki. Byliśmy pełni nadziei na lepszą przyszłość. [100]

 

                           

[95] Cyt. w Marek Wierzbicki, Relacje polsko-żydowskie w Wilnie i zachodnim regionie Wilna pod sowiecką okupacją 1939-1941 / “Polish-Jewish Relations in Vilna and the Region of Western Vilna under Soviet Occupation, 1939–1941,” w Polin, vol. 19 (2007): 490.

[96] Ibid., 490.

[97] Ibid, 489-90.

[98] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 33.

[99] Ibid., 34.

[100] David Ashkenazi, Wojna… / “War …,” w Betzalel Shwartz i Israel Chaim Bil(e)tzki, red., Księga Kobrynia: zwój o życiu i zniszczeniu / The Book of Kobrin: The Scroll of Life and Destruction (San Francisco: Holocaust Center of Northern California, 1992), 379.

 

Miasteczko Kobryń zalane było czerwonymi flagami, które lokalni komuniści przygotowali usuwając biały pas z dwukolorowej polskiej flagi. Radosny tłum rozrzucał ulotki chłostające faszystowski [sic] polski reżim i chwalące Armię Czerwoną i jej zapowiedź wyzwolenia. W Ciechanowicach banda żydowskich komunistów wzniosła "łuk triumfalny" pokryty plakatami z pozdrowieniami i przesłaniami takimi jak "niech żyje sowiecki reżim". Żydzi w Różanej potraktowali ten dzień sowieckiej okupacji jako festiwal religijny, witając się słowami mazel tov. [101]

… widok Żydów z Janowa [Janów Poleski] witających Armię czerwoną w swoich szalach modlitewnych, był czymś czego [sic] wielu sowieckich żołnierzy pochodzenia żydowskiego na pewno nigdy nie widzieli. [102]

W większości żydowskim miasteczku Wiszniew:

Całe miasteczko przyszło by powitać [sowiecką armię] z kwiatami w rękach o każdy był bardzo podekscytowany. Na środku rynku zbudowano scenę, i przedstawiciel Żydów, Yakov Hirsch Alishkevitch,wraz z kilkoma lokalnymi chrześcijanami, wygłosili ekscytujące przemówienia. Na końcu przemówienia Yakova, powiedział "niech żyje Związek Sowiecki!" [103]

 

Szał wybuchł w Nowogródku, który mógłby mieć fatalne skutki, gdyby wskazany człowiek jako wróg nowego porządku faktycznie był Polakiem:

             

Żydzi z miasta, zwłaszcza młodzież i dzieci, zalali ulice, podziwiając żołnierzy, ich broń, czołgi i samochody opancerzone Armii Czerwonej…

… po południu 17 [września 1939], usłyszeliśmy warkot sowieckich czołgów nadchodzących z ul. Karelitzer. Niektórzy Żydzi płakali z radości. Podbiegali do czołgów z kwiatami w rękach, blokując drogę i czekając by ucałować żołnierzy Armii Czerwonej… tam pośrodku placu zauważyli wysokiego mężczyznę w nowym długim płaszczu idącego w kierunku Mickiewicza. Tylko jedna osoba krzyknęła 'tam idzie sędzia który wysyłał ns do strasznych więzień', żeby setki ludzi zaczęły biec do niego i zadawać mu ciosy. Żołnierze z Armii Czerwonej, widząc zamieszanie, pobiegli Na miejsce i uratowali biednego człowieka. Zapytali go kim był, na co odpowiedział, że był Refoel biedny szewc, który poszedł do domu żeby założyć szabatowy płaszcz. Nie był żadnym sędzią, a przyszedł by powitać Armię Czerwoną. [104]

 

Polski świadek potwierdza, że to żydowska ludność Nowogródka witała sowietów:

… chrześcijanie nie brali udziału w spotkaniu wkraczającej do miasta armii sowieckiej. Ale żydowska ludność, zwłaszcza młodzież, ostentacyjnie z kwiatami witała zmotoryzowane jednostki. [105]

 

Sytuację w Słonimiu tak opisali żydowscy świadkowie:

Żydzi w Słonimiu z radością i ulgą witali Armię Czerwoną, jakby wyczuwali koniec polskiego antysemityzmu. Koniec dyskryminacji i poniżania Żydów.



[101] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 34.

[102] Ibid., 219.

[103] Heina Rabinovich, Wiszniewo w czasie II wojny  światowej / “Vishnevo during the Second World War,” w Hayyim Abramson, red., Vishneva, ke-fi she-hayetah ve-enenah od: Sefer zikaron (Tel Aviv: Wiszniew Society in Israel, 1972), 107 ff.; ang. przekład: Wiszniew, jak było i już nie ma / Wiszniew, As It Was and Is No More: Memorial Book, <http://www.jewishgen.org/yizkor/vishnevo/vishnevo.html>.

[104] Jack Kagan i Dov Cohen, Przeżycie holokaustu z rosyjskimi żydowskimi partyzantami / Surviving the Holocaust with the Russian Jewish Partisans (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 1998), 34, 135.

[105] Andrzej Suchcitz, “Żydzi wobec upadku Rzeczypospolitej w relacjach polskich z Kresów Wschodnich 1939– 1941,” in Krzysztof Jasiewicz, red., Świat niepożegnany: Żydzi na dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej w XVIII–XX wieku (Warsaw and London: Instytut Studiów Politycznych PAN, Rytm, i Polonia Aid Foundation Trust, 2004), 261.

 

Sowieckie czołgi i wojska zmotoryzowane lśniły w słońcu oświetlającym triumfujący marsz wyzwoleńczy Armii Czerwonej. Żydzi Słonimia kwiatami witali sowieckie czołgi. W tych szczęśliwych chwilach marzyliśmy i oczekiwaliśmy, że "słońce Stalina" na zawsze będzie ogrzewało i oświecało życie biednych pracujących ludzi, i wyprowadzi ich na jasną autostradę prawdziwej narodowej i społecznej sprawiedliwości. [106]

… ludność zydowska przyjęła armię sowiecką przy wejściu do miasta chlebem i winem, deszczem kwiatów, które rzucano na żołnierzy, bębnami i tańcami… Słonimscy Żydzi rzucali się w ramiona sowieckich żołnierzy, obejmowali ich i całowali. Festiwal trwał 3 dni. Alkohol płynął jak woda i wygłaszano przemówienia w duchu komunizmu. Wielu uważało, że przyszło nasze zbawienie, i sowieccy Rosjanie byli naszym mesjaszem. Goje szeptali i mówili: "Teraz nadszedł żydowski rząd". [107]

W Brasławiu

Żydzi witali Armię Czerwoną z wielką radością, z kwiatami, chleb i solą… sukiennik Aharon Zeif przyniósł i rozdzielił wałki czerwonej tkaniny pośród wszystkich którzy chcieli robić czerwone flagi. [108]

 

W Ostrówku, wiosce koło Iwacewicze na Polesiu

Wielu witało Armię Czerwoną kwiatami (nie myślę żeby byli tam Polacy)… Wszystkie kwiaty z naszych ogrodów wyrwano… by spotkać Rosjan. Dobrze znany domokrążca odciął białą część polskiej flagi i czerwoną część przymocował do dachu swojego domu. [109]

 

W Białymstoku

Pod wieczór [22 września] Armia Czerwona maszeruje do miasta udekorowanego czerwonymi flagami. Delegacje wspólnotowe witały ich kwiatami i powitalnymi przemówieniami. Tysiące podnieconych mieszkańców miasta zaległy ulice. Żydowska młodzież obejmowała rosyjskich żołnierzy z wielkim entuzjazmem. W tę najświętszą noc, punkt kulminacyjny Dni Podziwu, ortodoksyjni Żydzi wypełnili synagogi i modlili się z odnowionym zapałem. [110]



[106] Nachum Alpert, Zniszczenie Słonimskiego żydostwa: historia Żydów w Słonimiu w czasie holokaustu / The Destruction of Slonim Jewry: The Story of the Jews of Slonim During the Holocaust (New York: Holocaust Library, 1989), 9–10.

[107] Shalom Cholawsky, Żydzi na Białousi w czasie II wojny światowej / The Jews of Bielorussia during World War II (Amsterdam: Harwood Academic Publishers, 1998), 3.

[108] Ariel Machnes i Rina Klinov, red., Ciemnośc i spustoszenie: dla upamiętnienia społeczności … / Darkness and Desolation: In Memory of the Communities of Braslaw, Dubene, Jaisi, Jod, Kislowszczizna, Okmienic, Opsa, Plusy, Rimszan, Slobodka, Zamosz, Zaracz (Tel Aviv: Association of Braslaw and Surroundings in Israel and America and Ghetto Fighters’ House and Hakibbutz Hameuchad Publishing House, 1986), 612.

[109] Zofia Niebuda, Mój Anioł Stróż / My Guardian Angel (Toronto: Easy Printing, 1996), 25. Autorka tak kontynuuje opis żydowskiego domokrążcy: "Przed wojną domokrążca zawsze wiedział kiedy nie było w domu rodziców, bo zawsze przychodził w takie dni. Za jakąś bezwartościową spinkę do włosów albo błyszczący szklany pierścionek, dzieci dawały mu kurę, gęś, worek mąki albo worek owsa dla konia. Raz za drugie takie przewinienie mój 9-letni brat dostał pasem za przehandlowanie świni za nic nie warty scyzoryk". Ibid. Autorka opisuje na s. 38-40 deportację 10 lutego 1940 swojej rodziny i wielu Polaków do nieznanego miejsca, pod kołem podbiegunowym, przeprowadzonej przy pomocy lokalnych donosicieli. Wspomniała uwolnienie z niewoli w sierpniu 1941, po tym kiedy Związek Sowiecki został "sojusznikiem" Zachodu: "Z czarującym uśmiechem i wyciągnietymi ramionami jakby chciał nas objąć, komendant rozpoczął od 'tawariszczi!' (przyjaciele)… A kilka dni wcześniej nazywał nas 'polskimi psami'…" Ibid., 118-19. Ale ta nowo ustanowiona przyjaźń okazała się być, w najlepszym przypadku, powierzchowna. Kiedy doszli do Kirowa, "Przed każdą piekarnią stały długie kolejki grubych Rosjanek. Pod żadnym pozorem Polak nie mógłby kupić nawet kromki chleba bez pozwolenia NKWD, i NKWD miała rozkaz nie udzielania takich przywilejów. Rosjanie byli zdecydowani wykończyć wszystkich Polaków deportowanych w głąb Rosji, ale to musiało wyglądać jakby zgony były z przyczyn naturalnych. Ale faktycznie Polaków – powoli i umyślnie – głodzono na śmierć". Ibid., 152.

[110] Arnold Zable, Klejnoty i popioły / Jewels and Ashes (New York: Harcourt Brace, 1991), 111.

 

Inna żydowska relacja z Białegostoku:

Ludzie na ulicach bardzo serdecznie witali Armię Czerwoną. Profesjonalne stowarzyszenia i organizacje polityczne w mieście zapełniły ulice czerwonymi flagami i kwiatami. Spotkanie było entuzjastyczne i przyjazne. Żydowska młodzież, wtedy już wyalienowana z tradycyjnego judaizmu, obejmowała rosyjskich żołnierzy. [111]

 

W Horochowie na Wołyniu:

Żydzi byli rozradowani… Balkony i fronty domów udekorowano dywanami i zdjęciami komunistycznych liderów. Delegacje robotników z rozpromienionymi twarzami czekała na gości – spełniło się ich życiowe marzenie. [112]

 

Żyd z Warszawy który znalazł się w Łucku, powiedział z przezornością, co w tamtych czasach wydawało się raczej rzadkie:

Większość młodzieży wyrażała wielki entuzjazm. Całowali żołnierzy, wspinali się na czołgi, wiwatowali. Jeszcze wcześniej, zanim Armia Czerwona wkroczyła do miasta, część żydowskiej młodzieży organizowała spotkania i demonstracje. Dla nas Żydów było to politycznie niemądre, że część społeczności żydowskiej zajmowała bardzo złą postawę wobec polskiej ludności i polskiej armii. [113]

Ale nie tylko wrażliwa młodzież była entuzjastycznie nastawiona do perspektywy sowieckiej władzy. Polski świadek opowiedział o następującej scenie w Dubnie:

Do żydowskiej kawiarenki, gdzie siedzieliśmy przy filiżance herbaty, wszedł sowiecki żołnierz… Otoczyła go grupa ludzi. Lokalni Żydzi szczególnie patrzyli na niego z wielkim zadowoleniem, i łapali chciwie jego słowa, i od razu głośno tłumaczyli na polski. Żołnierz zadeklarował, oczywiście, że Armia Czerwona maszerowała na Niemcy. Najciekawsze w tej rozmowie było opowiadanie o sowieckim reżimie i życiu w Rosji, czego, jak później dowiedzieliśmy się musiał nauczyć się na pamięć, bo było to słowo w słowo to samo co mówił każdy nowo przybyły z Rosji, żołnierz czy cywil. Rosja, według niego, była idealnym rajem na ziemi, gdzie każdy był bogaty i cieszył się wielką wolnością.

'Towarzyszu, co mógłbym tam robić?' – zapytał go jeden ze słuchających. 'Zależy od tego co wiesz, towarzyszu, i w czym jesteś specjalistą'. 'Jestem sklepikarzem'.

'To w tym przypadku od razu zostaniesz komisarzem dużej spółdzielni, towarzyszu'. 'A ja? Jestem robotnikiem w fabryce boczku' – chciał wiedziec inny.

'Co to jest fabryka boczku?'

'Fabryka konserw'. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin