POWSTANIE W WARSZAWSKIM GETCIE I POLACY cz 4.docx

(149 KB) Pobierz

POWSTANIE W WARSZAWSKIM GETCIE I POLACY cz. 4

 

W sierpniu lub wrześniu 1943 przyszedł do nas na aryjską stronę ocalony z getta… Ten człowiek powiedział nam o grupie około 20 Żydów którzy żyli i ukrywali się w gruzach.

 

Mój znajomy, polski policjant, zgodził się pomóc ratować tę grupę z getta w określonym dniu. Ponieważ policjant mógł poruszać się w czasie godziny policyjnej, moglibyśmy wieczorem przeprowadzić jednego z naszych ludzi do getta. Zdecydowaliśmy, że gdyby ktoś pytał kogo zabierał, odpowie, że aresztował człowieka – czy ludzi – i zabierał ich na najbliższy posterunek policji. Ta akcja poszła zgodnie z planem.

 

Udało się nam wyciągnąć grupę, i policjant zaprowadził ich do chwilowej kryjówki przy Mokotowskiej 1, gdzie ich spotkałem. [346]

 

"Kazik" też wykorzystał Adamczyka do dostarczenia broni Żydom w Częstochowie, mieście około 275 km na płd-zachód od Warszawy:

 

Jedną z pierwszych wyznaczonych mu przeze mnie misji był transport broni (pistolety i pociski) dla grupy Żydów, w ten sposób zmniejszając niebezpieczeństwo. Wykonał zadanie lojalnie i skutecznie. Nie zrobił tego dla pieniędzy, a czysto z motywów humanitarnych. Jedyną zapłatą jaka otrzymał od nas było pokrycie kosztów podróży i dniówka jaką stracił by wykonać dla nas zadanie.

 

Utrzymywałem kontakty z Adamczykiem do czasu polskiego powstania. Wtedy zniknął i straciliśmy jego ślad. [347]

 

"Kazik" zorganizował odbiór pewnych ocalonych bojowników z getta przez GL przy włazie przy Prostej, i zabranie ich do Łomianek, wioski na skraju Puszczy Kampinoskiej niedaleko Warszawy.

 

Wiedzieliśmy, że nie była to idealna kryjówka, ale nie mieliśmy nic lepszego. [Pomógł nam jeden z miejscowych chłopów, Jan Sikorski, który chciał od nas zapłaty za tę pomoc, co wtedy dla nas tak dużo znaczyło.] Teraz moje wysiłki polegały głównie na poszukaniu innej kryjówki dla bojowników, i wkrótce potem przeniesiono ich, jednych do lasó wokół Wyszkowa, innych do tajnych mieszkań w i wokół Warszawy. Opiekowałem się też tymi, którzy wyszli z getta głodni, niemal nadzy w w złym stanie zdrowia. Musieliśmy zapewnić im odzież, a zwłaszcza i natychmiast – żywność…

 

Nawiązaliśmy kontakt z wieśniakiem w wiosce Łomianki, którego nazwaliśmy "Chłop", nazywał się Sikorski, o dobrym sercu i serdecznej duszy, który zgodził się dostarczać żywność naszym towarzyszom. Mogliśmy dać mu pieniądze i kupowałby żywność w róznych miejscach żeby nie wywołać podejrzeń u sklepikarzy. Wieczorem zaprzęgał konia do wozu i dowoził im jedzenie. Zawsze dodawał coś do picia, czasem ugotowaną przez siebie zupę. Z pomocą dzieci, przynosił żywność i zupę do lasu, i ostrzegł grupę kiedy usłyszał, że Niemcy planowali poszukiwania. Sytuacja uległa pogorszeniu i baliśmy się, że Gestapo nas znajdzie. Kiedy przebywali w Łomiankach, zmarł z osłabienia jeden z naszych towarzyszy i może skutków trującego gazu jaki wdychał w ściekach. Musiał być pochowany na miejscu, i chłop pożyczył im łopaty i inne narzędzia do wykopania grobu…

 

Po skontaktowaniu się z polskim podziemiem, które wydawało rozkazy swoim członkom w terenie, większość bojowników zabrano do wyszkowskiego lasu. Nie można było przebywać po aryjskiej stronie bez dokumentów. Kiedy towarzysze byli w Łomiankach, polskie podziemie pomogło mi dostać Kennkarte (wydawany przez Niemców Generalnej Guberni dowód tożsamości zastępujący polski dowód). Wysłano mnie do biura na jednym z przedmieść Warszawy. Podszedłem do urzędnika i poprosiłem o metrykę urodzenia (wymaganą do otrzymania Kennkarte). Poinstruowali mnie co mam mówić. Był to dokument którego prawdziwy posiadacz, ktoś w moim wieku, już nie zył. Urzędnik spojrzał na mnie ostro i wyrzucił z siebie: 'Śmieszny świat – jedna osoba umiera, a druga chodzi  i ją udaje". Nic nie odpowiedziałem. Poprosił mnie o adres, imiona rodziców i inne szczegóły wymagane na całym świecie. Odpowiedziałem krótko, i w końcu dostałem metrykę.

 

 

[346] Ibid., 63.

 

[347] Ibid., 71–72.

 

 

Stąd poszedłem do biura rejestracyjnego, gdzie Polacy pracowali z Niemcami, i złożyłem odpowiedni wniosek o Kennkarte. Pobrano mi odciski palców jak każdemu innemu polskiemu obywatelowi. Na końcu tego procesu miałem Kennkarte na nazwisko Antoni Julian Księżopolski – powszechne wśród polskiej arystokracji. Jednocześnie dostałem Kennkarte z polskiego podziemia na inne nazwisko. Trzymałem dokument na nazwisko Księżopolski przy sobie, a drugi "w domu" w razie kłopotu. [Dali mi też Arbeitskarte (dokument o zatrudnieniu).  (To ostatnie zdanie znajduje się w polskim przekładzie tej książki, a pominięto je w wersji angielskiej. – red.) [348]

 

Po nieudanym powstaniu warszawskim w sierpniu 1944, który zakończył się na początku października tego roku, pozostali bojownicy ŻOB znowu potrzebowali pomocy od polskiego podziemia żeby uniknąć wpadki w ręce Niemców. Tym razem to AK przyszła z pomocą. Dr Stanisław Śwital, członek AK, zgromadził zespół pracowników szpitala by wyrwać 14 żydowskich bojowników z getta z ukrycia w piwnicy opuszczonego domu we wtedy ewakuowanej Warszawie pod nosami Niemców. Wśród uratowanych w listopadzie tego roku byli Marek Edelman, Yitzhak Zuckerman, Tuvia Borzykowski i Zivia Lubetkin, który napisał następujące świadectwo:

 

Niemcy zaczęli usuwać ze stolicy całą polską populację. Miasto stało się puste. Nie było ani zywności, ani wody. Po błąkaniu się godzinami po brzegu Wisły, znaleźliśmy zakamuflowaną piwnicę gdzie ukrywaliśmy się przez 6 tygodni. Pewnego dnia nasi przyjaciele, którzy znaleźli schronienie w okolicy Warszawy dowiedzieli się, że jeszcze żyjemy, i że wróg ciągle nam zagrażał. Zorganizowali delegację Polskiego Czerwonego Krzyża, która weszła do Warszawy pod pretekstem, ze musiała usunąć ze zniszczonego miasta rannych i chorych na tyfus. Członkowie Czerwonego Krzyża pojawili się z noszami, i tych z nas o wyraźnych żydowskich cechach twarzy zabandażowali i na nie położyli. Reszta z nas miała znaczki Czerwonego Krzyża i pomagaliśmy jak każdy inny członek zespołu usunąć "chorych"… W końcu udało się nam wyjść. Los, najwyraźniej, chciał byśmy przeżyli. [349]

 

 

[348] Ibid., 59–61. Zob. też  Simcha Rotem "Kazik", Wspomnienia bojowca ŻOB (Warsaw: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1993), 73–75.

 

[349] Lubetkin.net: wysiwyg://49/http://homepages.msn.com/BondSt/lubetkin/promise.htm.

Zob. też Tuvia Borzykowski, Między walącymi się murami / Between Tumbling Walls (Tel Aviv: Beit Lohamei Hagettaot/Ghetto Fighters’ House and Hakibbutz Hameuchad Publishing House, 1972), 220–23; Yitzhak Zuckerman ("Antek"), Nadmiar wspomnień… / A Surplus of Memory: Chronicle of the Warsaw Ghetto Uprising (Berkeley: University of California Press, 1993), 552–55. Historia dr Stanisława Świtala, kierującego szpitalem gdzie zorganizowano ratunek, w Richard C. Lukas, Wyjście z piekła: Polacy pamiętają holokaust / Out of the Inferno: Poles Remember the Holocaust (Lexington, Kentucky: The University Press of Kentucky, 1989), 159–61. Po uratowaniu przez AK w grudniu 1944, Yitzhak Zuckerman, Marek Edelman i inni bojownicy z getta mieszkali w Grodzisku, miasteczku koło Wraszawy, pod ochroną AK, która nawet przekazywała im tajną korespondencję z zagranicy. Szarlatan Roman Grunspan przypisuje sobie, między innymi fabrykacjami, zadanie odnalezienia Yitzhaka Zuckermana w warszawskim bunkrze po "wyzwoleniu"  tego miasta przez Armię Czerwoną w styczniu 1945. Wspomnienia  Grunspana paradują dookoła pod oszukańczym tytułem: Powstanie martwego pudła Warszawy: książka-dokument o życiu chrześcijan i żydów pod rządami nazistów w warszawskim getcie i w nie-żydowskim rejonie Warszawy / The Uprising of the Death Box of Warsaw: A Documentary Book about Jewish and Christian Lives under Nazi Rule in the Warsaw Ghetto and in the Non-Jewish Region of Warsaw (New York: Vantage Press, 1978), 201. Grunspan twierdzi też, iż był częścią 3-osobowego zespołu zabójców pn. "Parasol", który zabił notorycznego kata gen. Franza Kutscherę, szefa SS i policji Regionu Warszawy, przy "Alei Szucha"(sic) w Warszawie. W książce jest nawet fotografia pokazująca proste nałożenie ręki trzymającej karabin maszynowy z następnym podpisem: "Po prawej widzisz karzącą rękę autora z karabinem maszynowym, która zabiła nazistowskiego lunatyka". (Ibid., 172,) Ale ta powszechnie znana operacja przeprowadzona przez AK mało przypomina bajkę Grunspana: "1 lutego 1944, po tygodniach planowania, pluton Pegaz dowodzony przez 20-letniego Bronisława Pietraszkiewicza, zaatakował auto Kutschery w Alejach Ujazdowskich. W trwającej niecałą minutę akcji, Kutschera wraz z kilku innymi Niemcami zginęli, ale 4 z atakujących, w tym Pietraszkiewicz, zginęli". Zob. Richard C. Lukas, Zapomniany holokaust: Polacy pod niemiecką okupacją 1939-1944 / The Forgotten Holocaust: The Poles under German Occupation, 1939–1944 (Lexington: The University Press of Kentucky, 1986), 92; Norman Davies, Powstanie 1944: 'Bitwa o Warszawę' / Rising ‘44: ‘The Battle for Warsaw’ (London: Macmillan, 2003), 197–98. Avrom Feldberg jest kolejnym ocalonym z warszawskiego getta, który opowiada bajkę o heroizmie w ten sam sposób. Rzekomo członek ŻOB, który połączył się z anonimowymi polskimi partyzantami, Feldberg twierdzi iż kierował zespołem 5 polskich partyzantów, którzy zabili anonimowego szefa policji na aryjskiej stronie jesienią 1942. Zob. Alvin Abram, Światło po ciemności II: 6 dalszych historii po utracie wszelkiej nadziei… / The Light After Dark II: Six More Stories of Triumph After All Hope Had Gone(Toronto: AMA Graphics Incorporated, 2000), 132–33.

(Co ciekawe, on twierdzi też, że później spotkał Żydówkę, która powiedziała mu że szef policji ukrywał ją w piwnicy swojego domu.) Ale egzekucji szefa "granatowej" policji Aleksandra  Reszczyńskiego, który współpracował z kontrwywiadem AK, i nie patrzyli na niego przychylnie Niemcy, dokonał 4-osobowy zespół z Gwardii Ludowej [GL], 5 marca 1943, w okolicznościach mało przypominających te opisane przez Feldberga. Zob. Adam Hempel, Pogrobowcy klęski: Rzecz o policji “granatowej” w Generalnym Gubernatorstwie 1939–1945 (Warsaw: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1990), 321–23, 383–87. Innym rażąco szarlatanerskim wspomnieniem jest to Maurice'a Shainberga, rzekomo pochodzącego z "rodziny prominentnych rabinów". Shainberg twierdzi, iż był ochroniarzem lidera ŻZW Pawła Frankela, a mało wie o tym jak powstała organizacja, i jak współdziałała z ŻOB, myli się w kwestii roku powstania w getcie, o rok, wykonuje wszelkiego rodzaju odważne misje (np. zbombardowanie konferencji nazistów wiosną  1941, w którym ginie 38 niemieckich policjantów), uczestniczy w spotkaniu z polskim podziemiem w nieistniejącym kościele, uważa, że Żagiew, żydowska organizacja kolaboracyjna, była "trzema pro-niemieckimi polskimi grupami" [“three pro-German Polish groups”?], i wychodzi z fantastycznym twierdzeniem, że ŻZW zabiła około 600 (sic) "członków tych antysemickich organizacji", nie wie, że żydowska policja brała udział w wielkiej deportacji latem 1942, i uważa, że miała ona miejsce wiosną 1943, twierdzi, że to nie była żydowska policja i żydowscy agenci Gestapo, a raczej "Polacy… obserwowali każdy nasz krok, informowali Niemców o naszych działaniach i kryjówkach". Po sowieckim "wyzwoleniu" Shainberg twierdzi, że dołączył do sekcji wywiadowczej polskiej armii, szybko awansował do stopnia majora, i został osobistym asystentem płk. Zajcewa [Zaitsev], szefa sowieckiego wywiadu w Polsce. W tej roli rzekomo spenetrował tajny dziennik Zajcewa zwierający szczegółowe informacje o rzezi w Katyniu, i skopiowane z dziennika strony powierzył księdzu Zmartwychwstańcowi w Pooznaniu o nazwisku Kwiatkowski. Zob. Maurice Shainberg, Zerwanie z KGB: bojownik z warszawskiego getta… oficer wywiadu… dezerter na Zachód / Breaking from the KGB: Warsaw Ghetto Fighter…Intelligence Officer…Defector to the West (New York, Jerusalem, and Tel Aviv: Shapolsky, 1996), 70–99, 165–74. Shainberga nie wymienia szczegółowa monografia ŻZW  Chaima Lazara Litai Muranowska 7: powstanie w warszawskim getcie / Muranowska 7: The Warsaw Ghetto Rising (Tel Aviv: Massada–P.E.C. Press, 1966). Ustalono, że wtedy w Poznaniu nie było żadnego ks. Kwiatkowskiego, i choć Shainberg twierdzi, że dostał stopień majora przed kwietniem 1944 (s.155), zdjęcie polskiego wojskowego zaświadczenia z maja 1946 pokazuje jego stopień jako "podporucznika". Kilka reprodukowanych w książce zdjęć wydają się być obrazami nałożonymi. Co więcej, przyjete przez Shainberga nazwisko (Mieczysław Prużański) nie występuje w teczkach osobistych Ministerstwa Bezpieczenstwa Publiczngo 1944-1947 pod żadnym stopniem. Zob. Andrzej Krzysztof Kunert i Rafał E. Stolarski, “Bijące serce partii”: Dzienniki personalne Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, t. 1: 1945–1947 (Warsaw: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, and Adiutor, 2001), 235ff. Kolejnym oczywistym fałszerstwem jest rażąco rasistowska praca Jacoba Biermana [Bermana?] Kara niewinności: z dziennika Yakoiv Zeiv Weilera / The Penalty of Innocence: From the Diary of Yakoiv Zeiv Weiler (New York, Washington and Hollywood: Vantage Press, 1973), która jest "poświęcona prawdzie i sprawiedliwości", i oczywiście rzekomo jest "prawdziwą historią" Yakoiva, który rzekomo blisko pracował z Komunistyczną Partią Polski  [Communist Polish People’s Party], twierdzi, że "przerzucił duże ilości broni, amunicji, granatów ręcznych [sic]… przez mur getta", i po walce, chłopcy Yakoiva "czekali przy każdej dziurze by pomóc uciec z getta tysiącom Żydów".

 

 

Koło muru getta rzekomo widział "tłumy Polaków… walczących między sobą o martwe żydowskie ofiary. Ostrymi nożami kroili twarze by łatwiej wyciagać złote koronki z ust ofiar". Ibid., 87–89. Żaden z historyków holokaustu nie postawił takich zarzutów. Kolejnym mniej oczywistym a niewątpliwie sfabrykowanym dziennikiem jest Martina Graya (z Maxem Gallo), Dla tych których kochałem / For Those I Loved (Boston and Toronto: Little, Brown and Company, 1972), w przekładzie z francuskiego. Autor twierdzi, że dołączył do ŻOB w marcu 1943, ze wspaniałą znajomością labiryntu ścieków, mógł przemycać do getta broń i amunicję zdobytą dzięki kontaktom z GL i AK. Później został bojownikiem o herkulesowych proporcjach, który, w wolnym czasię, wyprowadzał ściekami do bezpieczeństwa kobiety, dzieci i starców, jak i bojowników. Ibid., 198–211. Rzekome wyczyny Graya znalazły się pod ścisłą i druzgocącą analizą polskich historyków i zostały ostro zganione przez Yisraela Gutmana. Podsumowanie dyskusji jaka pojawiła się w wielu polskich dziennikach łącznie z Gazetą Wyborczą, zob. Jerzy Robert Nowak, Spory o historię i współczesność (Warszawa: von Borowiecky, 2000), 359–61. W 1983 pojawił się 145-minutowy film we francuskiej wersji językowej oparty na dziennikach Graya W imieniu wszystkich moich / Au nom de tous les miens, reżyserowany przez Roberta Enrico z gwiazdą Michaelem Yorkiem, i w 1990 amerykański w angielskiej wersji językowej. Kolejnym dziennikiem pełnym rażących rewelacji, pod którymi nie podpisał się żaden poważny historyk jest ten Jacka Eisnera, który w 1962 założył Organizację Oporu Warszawskiego Getta. W dzienniku Ocalony / The Survivor (New York: William Morrow and Company, 1980), Eisner  twierdzi, że wstąpił do niezrzeszonej grupy podziemnej dowodzonej przez Artka Milnera, i że przez jego dostawcę broni udało mu się za $1.000 kupić nowiuśki karabin maszynowy Schmeissera, skradziony z magazynu SS. Eisner kwestionuje powszechnie panującą opinię, że w getcie trudno było dostać broń: "Do tej pory byłem uzbrojonym przemytnikiem z bunkrem, jak wielu innych w centralnym getcie, którzy też mieli broń i bunkry". Gang szmuglerów Eisnera kontrolował też tunele do getta, "myto" z którego przynosiło ogromne dochody. Tylko w ciągu jednego dnia zebrali "ponad 100.000 zł – wystarczająco by zakupić 6 butelek Mołotowa i kilka pistoletów". Jedną z jego śmiałych misji była, rzekomo, egzekucja oficera żydowskiej policji - 

Kronenberga. To prawdopodobnie odnosi się do Firstenberga, wysokiego stopnia oficera żydowskiej policji w getcie zabitego przez ŻZW w lutym 1943. Zob. Chaim Lazar Litai, Muranowska 7: The Warsaw Ghetto Rising (Tel Aviv: Massada–P.E.C. Press, 1966), 196. Eisner  twierdzi również, że w styczniu 1943, w trzecim dniu (sic) walk, wraz z przyjacielem Artkiem Milnerem otworzyli ogień na niemieckich żołnierzy, którzy weszli do getta by łapać Żydów do deportacji, i wymyślił trasę, o której raczkująca ŻOB mogła tylko pomarzyć: "Antek szepnął 'Teraz albo nigdy', i wycelował Schmeissera, rozpylając burzę pocisków.  W ciągu sekund 6 Niemców leżało we własnej krwi. Spanikowane konie zaczęły galopować we wszystkich kierunkach. Rudy i ja zaczęliśmy strzelać z pistoletów". Tych wydarzeń nie potwierdzili żadni historycy. To po tym wyczynie Artek postanowił, że jego grupa ponad 50 członków powinna dołączyć do ŻZW. Wbrew temu co pisze Eisner, wszystkie wiarygodne źródła potwierdzają, że polska flaga wisiała obok żydowskiej (syjonistycznej) ŻZW 19 kwietnia 1943, w pierwszym dniu powstania. W swoim dzienniku SS Brigadeführer Jürgen Stroop, niemiecki generał który tłumił powstanie, napisał: "Główna żydowska grupa bojowa, wymieszana z polskimi bandytami, już wycofała się w pierwszym i drugim dniu na tzw. Plac  Muranowski. Tam wzmocniła ją znaczna liczba polskich bandytów. Planowała zachować getto wszelkim sposobem żeby uniemożliwić nam inwazję na getto. Polską i żydowską flagę wciągnieto na betonowy budynek jako wyzwanie dla nas. Ale te dwie flagi zdobyła drugiego dnia akcja specjalnej grupy". Polski świadek mieszkający poza murami getta, naprzeciwko ulicy siedziby ŻZW, tak opisuje to wydarzenie w dzienniku: "na dachu naprzeciwko zobaczyliśmy spacerujących ludzi, wszyscy nieśli broń. W pewnym momencie przed nami pokazał się unikalny widok – oni wciągnęli biało-niebieską flagę i biało-czerwoną.  Wybuchnęliśmy okrzykami. 'Patrz! Patrz! Żydowska flaga! Żydzi zdobyli Plac Muranowski!... Obejmowaliśmy się i całowali wzajemnie. Zob. Alicja Kaczyńska, Obok piekła: Wspomnienia z okupacji niemieckiej w Warszawie (Gdańsk: Marpress, 1993). David Landau, czołowy członek ŻZW, zorganizował wywieszenie polskiej flagi, poprosił polskiego kolegę  Jana Kostańskiego by przyniósł ją do getta. Zob. David J. Landau, alias Dudek, Janek and Jan, Zaklatkowany… / Caged: A Story of Jewish Resistance (Sydney: Macmillan, 2000), 216, 222–24. Zob. też Władysław Bartoszewski, "Męczeństwo i walka Żydów w Warszawie za niemieckiej okupacji 1939-43" /The Martyrdom and Struggle of the Jews in Warsaw under German Occupation 1939–43, w Władysław Bartoszewski i Antony Polonsky, red., Żydzi w Warszawie: historia / The Jews in Warsaw: A History (Oxford: Basil Blackwell in association with the Institute for Polish-Jewish Studies, 1991), 339; Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), 736–37; The Warsaw Ghetto: A Guide to the Perished City (New Haven, Connecticut, and London: Yale University Press, 2009), 779–80; Marian Apfelbaum, Powrót do warszawskiego getta / Retour sur le ghetto de Varsovie (Paris: Odile Jacob, 2002), 195. Ale Eisner uważa, że tę polską flagę wystawiono dopiero kiedy AK poskarżyła się ŻZW, i że z powodu jego znajomości ścieków zdobytej jako szmugler, był tym którego wysłano do eskortowania wysłannika AK, który 20 kwietnia przyniósł do getta flagę, w nieco innych okolicznościach. Zob. Jack Eisner, Ocalony / The Survivor (New York: William Morrow and Company, 1980), 141–81. August Grabski, historyk z warszawskiego Żydowskiego Instytutu Historycznego, też kwestionuje prawdziwość dziennika Eisnera, jak i dziennika Maurice Shainberga Odejście z KGB / Breaking From the KGB. Zob. A...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin