2011 02 02 Czy Gross jest historykiem.pdf

(75 KB) Pobierz
Czy Gross jest historykiem?
Strona 1 z 1
Czy Gross jest historykiem?
Adam Leszczyński 2011-02-02, ostatnia aktualizacja 2011-02-02 10:47:26.0
Dlaczego Polacy czytają książki Grossa, a nie czytają książek innych historyków - i czy Gross jest w ogóle
historykiem? Na deser: niespodzianka, Polacy nie chcą kupować benzyny po 5 zł! Przegląd prasy w środę
"Gdy się dowiedziałam, że wychodzą >>Złote żniwa<<, trochę się wściekłam.
On napisał książkę, która jeszcze się nie
ukazała, a już jest słynna. Moja praca magisterska i późniejsza książka >>Obóz zagłady Treblinka II w pamięci
społecznej (1943 - 1989)<<, która wymagała wielu badań, przeszła bez echa" - mówi w arcyciekawym wywiadzie w
"Rzeczpospolitej" Martyna Rusiniak-Karwat, historyczka z Uniwersytetu Warszawskiego. Gross bowiem - dodaje - "nie
odkrywa nic nowego. Ale już mamy dyskusję, z której nawet fachowcy dowiadują się wielu nowych rzeczy, wychodzą
nowe fakty".
Nie od dziś wiadomo, że polscy historycy - a przynajmniej ogromna większość z nich - stracili umiejętność pisania
książek, które inteligencja (kiedyś nazywało się ją "wykształconą publicznością") chciałaby czytać i które budziłyby
potem wielkie narodowe dyskusje. Stało się to stosunkowo niedawno - jeszcze sto lat temu, za czasów
Askenazego
, po
to przede wszystkim się historię pisało.
Jeszcze w schyłkowym PRL były wielkie i ważne książki historyczne, o których się dyskutowało - żeby wymienić choćby
"Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują?"
Jerzego Jedlickiego
.
Dziś jednak ważne i głośne książki historyczne piszą dziś często historycy, którzy nie byli wychowani na polskich
uniwersytetach (jak Norman Davies czy Marci Shores) albo autorzy bez uniwersyteckiej pieczątki "historyk" na czole,
tacy jak Jan Tomasz Gross.
Sam
napisałem dwie książki
historyczne. Nie oczekiwałem jednak, że zostaną rynkowymi przebojami: to były niszowe
rozprawy naukowe i takie miały być. Nie mam pretensji do świata, że miały mały nakład. Znam jednak kolegów-
historyków, którzy czują się niedocenieni, bo "nikt nas nie czyta", i narzekają na polską inteligencję - która rzekomo
przestała się przeszłością interesować.
Czytelnik się oczywiście zmienił: dziś jest bardziej wymagający niż kiedyś i więcej trzeba włożyć wysiłku (także
pisarskiego) w to, żeby go zainteresować. Jeśli jednak większość polskich książek historycznych można zaliczyć do
jednej z dwóch kategorii - "przyczynki nudne" oraz "przyczynki ciekawe" - naukowcy mogą mieć pretensje tylko do
samych siebie, że mało kto to czyta (a nie np. do Normana Daviesa, w którego przebojowych syntezach lubią
odnajdywać różne drobne błędy, najlepiej w datach).
A teraz mały test:
którą książkę wybraliby państwo w księgarni, patrząc na tytuły: "Złote żniwa" czy "Obóz zagłady Treblinka II w pamięci
społecznej (1943 - 1989)"?
Nie chcę ujmować niczego książce Martyny Rusiniak-Karwat: z pewnością zawiera wiele oryginalnych badań i jest
ciekawa - dla specjalisty. Wielkie książki historyczne muszą być jednak ciekawe także dla niespecjalisty - i tu Gross
wygrywa, nawet jeśli, cytuję, "niczego nie odkrył".
To, nawiasem mówiąc, nieprawda: Gross odkrył dużą część naszej przeszłości - odkrył ją dla "wykształconej
publiczności" i sprowokował wielką debatę. To ogromny sukces dla historyka i wypełnienie jego ważnej społecznej roli,
którą jest kształtowanie świadomości historycznej elit swojego kraju. Życie przy tym nie jest sprawiedliwe - książki, które
prowokują wielkie debaty, mogą mieć często różne poważne słabości (najlepszą recenzję ostatniej książki Grossa, jaką
czytałem,
napisał
w "Gazecie" Marcin Zaremba): są jednak odważne i stawiają śmiałe tezy, których pisanemu na stopnie
naukowe pisarstwu brakuje. Trudno się dziwić, że przechodzi ono bez echa - nawet jeśli zawiera "oryginalne badania".
To dobrze, że zawiera, ale to nie wystarczy.
Stąd bawią mnie regularnie pojawiające się zarzuty, że Gross jest socjologiem: bycie socjologiem to nie grzech, a na
studiach historycznych nie wykłada się żadnej wiedzy tajemnej, która w magiczny sposób czyniłaby z człowieka
godnego zaufania badacza przeszłości (wiem, sam na nich uczyłem). Można mieć wiele zastrzeżeń do książki Grossa,
ale ten zarzut jest po prostu niemądry.
*
Na pierwszej stronie "Dziennika Gazety Prawnej" wielka niespodzianka: koncerny paliwowe obniżają ceny - bo Polacy
nagle zaczęli kupować mniej benzyny! "W styczniu kierowcy wyraźnie ograniczyli korzystanie z samochodów, gdy cena
benzyny przekroczyła 5 zł". To ciekawe: zawsze przy podwyżkach cen benzyny tłumaczono nam, że ropa podrożała, i
że musi być drożej. Teraz, kiedy rynek doszedł wreszcie do bariery popytu - okazuje się, że jednak może być taniej,
chociaż w Egipcie prezydent Mubarak
długo pakuje walizki
) i przez to ceny na rynkach światowych idą w górę. Więcej
pieniędzy w kieszeniach kierowców, mniej w kieszeniach prezesów Orlenu: niby drobiazg, a jaki przyjemny.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html
© Agora SA
http://wyborcza.pl/2029020,111789,9040818.html?sms_code=
2011-02-19
Zgłoś jeśli naruszono regulamin