The Priory of the Orange Tree 1-6 A5.pdf

(798 KB) Pobierz
The Priory of the Orange Tree,
autor: Samantha Shannon, tłumacz: Dusia
I
Stare opowieści
Ujrzałem anioła zstępującego z nieba, dzierżącego klucz do Otchłani
i wielki łańcuch. Pojmał smoka, tego starożytnego węża, który jest złem,
szatanem, i spętał na tysiąc lat.
Wrzucił go do Otchłani, zamknął i założył nań pieczęć, by nie
oszukiwał narodów, aż minie tysiąc lat.
—Objawienie 20.1-3
1
Wschód
Nieznajomy wyszedł z morza jak wodny duch, boso, odziany
w blizny poniesione w trakcie podróży. Szedł, jakby pijany, przez opary
mgły klejącej się do Seiiki jak pajęcza nić.
Stare opowieści powiadały, że wodne duchy były skazane na życie w
milczeniu. Że ich języki wyschły wraz ze skórą, a ich kości okrywały
jedynie wodorosty. Że czaiły się na mieliznach, czekając, by porwać
nieuważnych do serca Otchłani.
1
The Priory of the Orange Tree,
autor: Samantha Shannon, tłumacz: Dusia
Tané nie bała się tych bajek od małego. Jej sztylet połyskiwał przed
nią, zakrzywiony jak uśmiech, a ona wpatrywała się w sylwetkę
w mroku.
Kiedy postać się do niej odezwała, wzdrygnęła się.
Chmury przepuściły księżycowy blask, który ukrywały. Na tyle, by
zobaczyła, kim był. I by on zobaczył ją.
Nie był duchem. Był z zewnątrz. Widziała go wcześniej, i nie sposó
b
było go zapomnieć.
Był opalony, miał włosy jak siano i opadającą brodę. Przemytnicy
musieli wrzucić go do wody i kazać pokonać resztę drogi wpław. Nie
znał jej języka, ale ona rozumiała go na tyle, by wiedzieć, że prosił
o pomoc. Że chciał zobaczyć Władcę Seiiki.
Była w rozterce. Nie śmiała się odezwać, by nie wyjawić, że znała
jego język, co utworzyłoby między nimi więź, i się nie zdradzić. Nie
zdradzić tego, że ona była świadkiem jego winy, a on świadkiem jej.
Powinna przebywać w odosobnieniu. Bezpieczna za murami
Południowego
Domu,
oczyszczona,
gotowa
do
pobudki
w najważniejszym dniu swojego życia. Teraz była skalana. Jej winy nie
da się odkupić. Wszystko dlatego, że przed Dniem Wyboru chciała
jeszcze raz zanurzyć się w morzu. Mówiło się, że wielki Kwiriki
przychylnym okiem spogląda na tych, którym staje odwagi, by
wymknąć się i zanurzyć w fale podczas okresu odosobnienia.
Tymczasem na nią zesłał ten koszmar.
2
The Priory of the Orange Tree,
autor: Samantha Shannon, tłumacz: Dusia
Miała w życiu zbyt wiele szczęścia.
To była kara.
Dzięki sztyletowi trzymała obcego na dystans. Zaczął drżeć
w obliczu śmierci.
Jej umysł zmienił się w wir możliwości, z których każda kolejna
była straszniejsza od poprzedniej. Gdyby oddała obcego władzom,
musiałaby wyznać, że wyszła z zamknięcia.
Dzień Wyboru mógłby się nie odbyć. Honorowy Rządca Przylądku
Hisan – prowincji Seiiki – nie wpuściłby duchów do miejsca, które
mogło być skażone czerwoną chorobą. Mogły minąć tygodnie, nim
miasto zostanie uznane za bezpieczne, a do tego czasu przybycie
obcego zostałoby uznane za zły omen, przez co to kolejne, nie jej,
pokolenie czeladników otrzyma szansę zostania jeźdźcami. To
kosztowałoby ją wszystko.
Nie mogła go zgłosić. Nie mogła także porzucić. Jeśli miał czerwoną
chorobę, pozostawienie go bez nadzoru mogło zagrozić całej wyspie.
Miała tylko jedno wyjście.
Owinęła wokół jego twarzy kawałek materiału, by nie wydychał
choroby. Jej dłonie drżały. Kiedy skończyła, zaczęła prowadzić go
z czarnego piachu plaży ku miastu, trzymając się tak blisko, jak śmiała,
przyciskając sztylet do jego pleców.
3
The Priory of the Orange Tree,
autor: Samantha Shannon, tłumacz: Dusia
Przylądek Hisan nie znał snu. Kierowała obcego przez nocne rynki,
obok rzeźbionych w drewnie świątyń, pod sznurami rozwieszonych na
Dzień Wyboru niebieskich i białych latarni. Jej więzień patrzył na to
w milczeniu. Mrok zniekształcał jego rysy, ale docisnęła bok ostrza do
jego głowy, zmuszając do jej opuszczenia. Cały ten czas trzymała go
tak daleko od innych, jak tylko mogła.
Miała pomysł, jak go odizolować.
Z przylądkiem sąsiadowała sztuczna wyspa. Nosiła nazwę Orisima
i dla miejscowych stanowiła zagadkę. Zbudowano punkt wymiany,
który gościł wielu kupców i uczonych z Wolnego Stanu Mentendon.
Mentowie, podobnie jak obywatele Lacustrine, które leżało po drugiej
stronie przylądka, otrzymali zgodę na kontynuowanie wymiany
towaró z Seiiki po tym, jak wyspa została zamknięta dla świata.
w
Orisima.
Tam zamierzała zabrać obcego.
Oświetlony pochodniami most prowadzący do punktu wymiany był
strzeżony. Zgodę na przejście miało niewielu Seiikińczyków, a ona się
do nich nie zaliczała. Innym sposobem na przekroczenie granicy były
drzwi przystankowe, otwierane raz do roku, by odebrać towary
z mentyjskich statkó
w.
Tané poprowadziła obcego w dół kanału. Sama nie potrafiła
wślizgnąć się na Orisimę, ale znała kobietę, która mogła to zrobić.
Kogoś, kto wiedziałby, w którym zakamarku punktu wymiany go ukryć.
4
The Priory of the Orange Tree,
autor: Samantha Shannon, tłumacz: Dusia
Niclays Roos od dawna nie miał gości.
Raczył się odrobiną wina ze swojego lichego przydziału, gdy
rozległo się pukanie do drzwi. Wino było jedną z niewielu
przyjemności, które pozostały mu na świecie, więc zatopił się w jego
aromacie, delektując się chwilą tuż przed pierwszym łykiem.
I ktoś mu przeszkodził. Oczywiście. Podniósł się z westchnieniem,
mrucząc z niezadowoleniem z powodu nagłego bólu w kostce. Podagra
znowu go męczyła.
Kolejny stuk.
– Och, zamknij się – mruknął.
Deszcz bębnił w dach, gdy sięgał po laskę. Śliwkowy deszcz, tak
nazywali go Seiikińczycy o tej porze roku, gdy powietrze było gęste
i wilgotne jak chmura, a owoce pęczniały na drzewach. Pokuśtykał po
macie, przeklinając pod nosem, i uchylił drzwi o ułamek cala.
W ciemności na zewnątrz stała kobieta. Ciemne włosy opadały jej do
pasa, miała na sobie szatę pokrytą kryształkami soli. Deszcz nie mógłby
jej aż tak zmoczyć.
– Dobry wieczó uczony Doktorze Roos – powiedziała.
r,
Niclays uniósł brwi.
– Nie przepadam za wizytami o takiej godzinie. Czy jakiejkolwiek
innej. – Powinien się pokłonić, ale nie zależało mu na wywieraniu
dobrego wrażenia na nieznajomej. – Skąd znasz moje imię?
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin