Bernhard Thomas - Korekta.pdf

(1245 KB) Pobierz
Do zapewnienia stabilności ciała wymagane są co najmniej trzy punkty
oparcia nieułożone w linii prostej, słowa Roithamera.
Höllerowska mansarda
Po lekkim na początku, ale wskutek zwlekania i przez niedbalstwo nagle ciężkim
zapaleniu płuc, które zaatakowało cały organizm i zatrzymało mnie na co najmniej trzy
miesiące w położonym niedaleko mojej rodzinnej miejscowości szpitalu w Weis, słynnym w
dziedzinie leczenia tak zwanych chorób wewnętrznych, wypuszczony nie, jak radzili lekarze,
pod koniec października
, tylko, czego sam się domagałem, już
z początkiem października,
i
to na tak zwaną własną odpowiedzialność, przyjąwszy zaproszenie od tak zwanego
preparatora zwierząt Höllera z doliny Aurach, nie zatrzymując się po drodze w Stocket u
moich rodziców, pojechałem
prosto
do doliny Aurach, do domu Höllera, udając się
od razu
na tak zwaną Höllerowską mansardę, gdzie miałem posegregować, po samobójstwie mojego
przyjaciela Roithamera, również zaprzyjaźnionego z preparatorem zwierząt Höllerem, i w
miarę możności także uporządkować, zostawioną mi, mocą tak zwanej ostatniej woli,
spuściznę, na którą składały się sporządzone na tysiącach kartek zapiski Roithamera, a
oprócz tego obszerny manuskrypt zatytułowany
O Altensam i wszystkim, co ma związek z
Altensam, ze szczególnym uwzględnieniem Stożka.
Wszyscy w domu Höllera w dużej
mierze byli jeszcze pod wrażeniem okoliczności samobójstwa Roithamera, co sprzyjało
mojemu zamiarowi, aby od razu w domu Höllera, a dokładniej na Höllerowskiej mansardzie,
zająć się pozostawionymi przez Roithamera tekstami, posegregować jego papiery i
uporządkować, nagle przyszło mi do głowy, że mogę nie tylko zająć się spuścizną po
Roithamerze, ale też o tym, czym się zajmuję, jednocześnie pisać, co niniejszym czynić
zaczynam, z tego względu korzystna była dla mnie okoliczność, że mogłem od razu, bez
jakichkolwiek oporów ze strony Höllera, wprowadzić się na Höllerowską mansardę, choć,
biorąc pod uwagę cel, który sobie postawiłem, w domu Höllera wchodziły w rachubę także
inne pomieszczenia, powinienem jednak z pełną świadomością wprowadzić się na tę tak
przez Roithamera łubianą i zwłaszcza w ostatnim okresie jego życia, biorąc pod uwagę cel,
który sobie postawił Roithamer, wprost idealną mansardę Höllerowską, cztery metry na pięć,
na jak długo, było Höllerowi obojętne, właśnie na mansardę w tym domu, wybudowanym
przez nieustępliwego Höllera, wbrew wszelkim regułom rozsądku tudzież sztuki budowlanej,
akurat w przewężeniu Aurach, skonstruowaną i wybudowaną przez Höllera jakby z myślą o
celu Roithamera, na której Roithamer, spędziwszy uprzednio szesnaście lat w Anglii, w
ostatnich latach przebywał niemal nieprzerwanie i na której już wcześniej nocował,
zwłaszcza w okresie budowy Stożka dla siostry w lesie Kobernauβerwald, a przynajmniej
stosownie do postawionego sobie celu, w całym okresie budowy Stożka nie nocował już
bowiem we własnym domu w Altensam, tylko zawsze – ponieważ była ona dla niego w
ostatnich latach życia wprost idealna – na mansardzie u Höllera, w ostatnich latach życia
bowiem Roithamer nigdy z Anglii nie jeździł bezpośrednio do Altensam, tylko zawsze od
razu na Höllerowską mansardę, aby z tego, co proste (domu Höllera), czerpać siły na to, co
skomplikowane (Stożek), nie wolno już mu było z Anglii, w której obaj w ostatnich latach
mieszkaliśmy, każdy zaabsorbowany własną pracą naukową i własną osobą, a więc z
Cambridge, jechać bezpośrednio do Altensam, tylko musiał już bezpośrednio jeździć na
Höllerowską mansardę, a jeśli nie zastosował się do tej reguły, do której z biegiem czasu
bardzo się przyzwyczaił i którą wielce polubił, wizyta w Altensam już na samym początku
była dla niego straszliwa, nie mógł więc sobie w ogóle pozwolić na to, by od razu z Anglii
przyjeżdżać do Altensam, tudzież do wszystkiego, co miało związek z Altensam, a kiedy
kilkakrotnie, nie mając czasu, nie pojechał najpierw do domu Höllera, popełniał, co zresztą
sam przyznawał, wielki błąd, w ostatnich latach nie robił już takich eksperymentów, nie
jeździł do Altensam, nie zatrzymawszy się uprzednio w domu Höllera, nie odwiedzając
Höllera i rodziny Höllerów, nigdy nie jeździł do Altensam bez uprzedniego odwiedzenia w
domu Höllera Höllera i rodziny Höllerów, nie zatrzymując się uprzednio na Höllerowskiej
mansardzie, po to, by dwa, trzy dni przeznaczyć na możliwą wyłącznie na mansardzie u
Höllera lekturę, która nie osłabiała go, tylko dodawała mu sił, lekturę książek i tekstów,
których czytanie ani w Anglii, ani w Altensam nie byłoby możliwe, na myślenie i pisanie
tego, co ani w Anglii, ani w Altensam nie byłoby możliwe,
to tutaj odkryłem Hegla,
wciąż
powtarzał, to tutaj po raz pierwszy tak naprawdę zająłem się Schopenhauerem, to tutaj
pierwszy raz bez przeszkód i z pełną świadomością mogłem sobie czytać
Powinowactwa z
wyboru
i
Podróż sentymentalną,
tutaj nagle, na Höllerowskiej mansardzie, miałem dostęp do
takich myśli, które nie były mi dostępne przez
dziesiątki lat przed mansardą,
do myśli, jak
pisze, najistotniejszych, do tych dla mnie najważniejszych, w rzeczy samej nawet najbardziej
koniecznych do życia, tu, na mansardzie Höllerowskiej, jak pisze, stało się dla mnie możliwe
wszystko to, co poza Höllerowską mansardą zawsze było dla mnie niemożliwe, tu mogłem
swobodnie podążać śladem własnych uzdolnień, a przez to rozwijać intelekt, tudzież uczynić
postępy w mojej pracy, jeśli bowiem poza Höllerowską mansardą w swobodnym rozwijaniu
intelektu zawsze mi coś przeszkadzało, to przecież na Höllerowskiej mansardzie mogłem go
rozwijać z konsekwencją stricte logiczną, na mansardzie Höllerowskiej wszystko ułatwiało
mi myślenie, było mi życzliwe, na mansardzie Höllerowskiej mogłem do woli
wykorzystywać cały swój kapitał umysłowy, na mansardzie Höllerowskiej ustawała naraz
cała presja świata zewnętrznego na moją głowę i na moje myślenie, a tym samym na całą
moją konstytucję umysłową, to, co było nie do pomyślenia, na Höllerowskiej mansardzie
naraz przestawało być nie do pomyślenia, najbardziej niemożliwe (myśleć!) przestawało być
niemożliwe. Na Höllerowskiej mansardzie miał zawsze zapewnione najbardziej mu
sprzyjające warunki niezbędne do myślenia, mógł tam, niczym nieskrępowany i bez
najmniejszych zakłóceń, wprawić w ruch swój mechanizm myślenia, wystarczyło, że
przyjechał na mansardę Höllerowską, nieważne skąd, a jego mechanizm natychmiast
zaczynał działać, bez zakłóceń. Kiedy przebywałem w Anglii, mówił, zawsze, obojętnie w
jakiej byłem kondycji duchowej, myślałem bezustannie: och, gdybym tylko mógł być teraz
na Höllerowskiej mansardzie; kiedy tylko dochodził do granic myśli, jak i emocji: gdybym
tylko mógł teraz być na Höllerowskiej mansardzie, z drugiej strony jasne dla niego było, że
gdyby miał na Höllerowskiej mansardzie pozostać na zawsze, nie znaczyłoby to wcale, że
będzie mógł już na zawsze myśleć swobodnie i bez zakłóceń, faktycznie bowiem taki bez
końca, jak to określał, pobyt na Höllerowskiej mansardzie, nawet jeśli w ogóle możliwe jest
coś takiego jak pobyt bez końca, na Höllerowskiej mansardzie i tak pobyt taki zakończyłby
się niczym innym, jak tylko całkowitym zniszczeniem, gdybym pozostał na mansardzie
Höllerowskiej dłużej, niż to konieczne, tak mówił, sam bym się w błyskawicznym tempie
doszczętnie zniszczył, byłaby to bezwarunkowa kapitulacja, tak rozumował, i dlatego na
Höllerowskiej mansardzie zatrzymywał się
zawsze jedynie na określony, przez niego samego
niemożliwy do przewidzenia, niemniej dokładnie wymierzalny czas,
takim idealnym czasem
pobytu na Höllerowskiej mansardzie musiał być chyba okres czternastu, piętnastu dni, co
wynika z jego zapisków, wciąż tylko czternaście, piętnaście dni, w czternastym, piętnastym
dniu, słowa Höllera, Roithamer zawsze błyskawicznie pakował się i wyjeżdżał do Altensam,
często jednak nie po to, żeby w Altensam pobyć dłuższy czas, tylko jak najkrótszy,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin