Gregory Funaro - Sam Markham 01 - Rzezbiarz.pdf

(1360 KB) Pobierz
GREGORY FUNARO
RZEŹBIARZ
Przełożył Janusz Ochab
Tytuł oryginału
THE SCULPTOR
Jak zawsze, dla mojej żony i mojego ojca;
ale także dla mojego dziadka -
jako dziecko byłem pewien, że posąg Dawida
w jego ogrodzie ożywa nocą.
Najlepszy artysta dysponuje jedynie myślą,
która
zamknięta
jest
w
marmurowej
skorupie: tylko ręka rzeźbiarza może złamać
zaklęcie i uwolnić postacie uśpione w
kamieniu.
Michelangelo Buonarroti
Prolog
– Zbudź się ze snu, synu Jupitera!
Tommy Campbell, szybki jak błyskawica skrzydłowy futbolowej drużyny Boston
Rebels, otworzył oczy pewien, że zobaczy przed sobą pole punktowe. Słyszał krzyki tłumu –
ten znajomy głuchy pomruk, dobiegający z trybun – serce biło mu w oszalałym rytmie, czuł,
jak pompuje krew do jego nóg, gdy pędził przed siebie. Tak, był pewien, że złapał piłkę, czuł
ten elektryzujący dotyk w palcach i dłoniach, słyszał triumfalny okrzyk: Przyłożenie!
Lecz krzyki kibiców wkrótce ucichły, a kiedy mleczna mgiełka przed oczami Toma
zamieniała się w kulę światła, natychmiast zrozumiał, że tylko śnił. Tak, leżał na plecach, na
czymś zimnym i twardym jak stal. Czuł się oszołomiony, jakby odurzony narkotykami, a
jednocześnie wypełniony energią. Wydawało mu się, że już rozpoznaje ten świetlisty
przedmiot, zawieszony nad jego głową.
„Z filmu? Albo ze szpitala. Kiedy operowali mi...”
– Otóż to – rozbrzmiał jakiś głęboki głos po jego prawej ręce. – Wyjdź z kamienia.
– Proszę, panie doktorze, tylko nie kolano – szepnął ochryple Tommy, z trudem
wydobywając głos z wyschniętego gardła. – Proszę nie mówić, że to znowu kolano...
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, ale poczuł lekkie ukłucie w przedramieniu. Serce
waliło mu jak szalone – jeszcze mocniej niż przed jego debiutanckim meczem na pierwszym
roku w Boston College, szybciej niż w czasie pierwszego występu w drużynie Boston Rebels.
Ale to było całkiem inne uczucie. Tommy miał wrażenie, że we wnętrzu jego ciała toczy się
walka: jedna część próbuje wciągnąć go ponownie w sen, sprawić, by jeszcze raz przeżył te
niesamowite chwile z meczu z Dolphins, druga zaś chce przywrócić mu świadomość,
nakłonić do powrotu do rzeczywistości – do miejsca, w którym naprawdę teraz przebywał.
– Gdzie ja jestem? – wyszeptał Tommy. Światło nad jego głową było już nieco
wyraźniejsze, przyjęło postać białego prostokąta, jakby ekranu zawieszonego metr, może
półtora nad jego twarzą, otoczonego nieprzeniknioną ciemnością. Tak, coraz szybciej
odzyskiwał przytomność, krew pulsująca w skroniach przywracała sprawność jego zmysłom i
odświeżała pamięć.
Popijał piwo na werandzie nad plażą. Wcześniej świętował w Bostonie zwycięstwo
swojej drużyny, ale nie zabawił tam zbyt długo – chciał spędzić trochę czasu z rodzicami w
Watch Hill w stanie Rhode Island, wkrótce miał bowiem polecieć do Tampy, by
przygotowywać się do finału Super Bowl z drużyną Giantsów. Był sam – „Tak, Vicky
wyjechała, a mama i tata poszli spać”. Było zimno, blask styczniowego księżyca tańczył na
lodowatych wodach Foster Cove – tych samych wodach, w których ulubiony syn Rhode
Island pływał niegdyś ze swoim ojcem.
– Tato? – wychrypiał Tommy. – Jesteś tu, tato?
Potem przypomniał sobie osę – „Osa w styczniu?” – cichy syk i kłujący ból, jakby coś
ugryzło go w szyję, prosto w żyłę. Tommy Campbell natychmiast poderwał się z miejsca i
wyprostował swoje niemal dwumetrowe ciało pewien, że uderzy głową w niski sufit werandy.
Nie pamiętał jednak ani uderzenia, ani chwili, gdy upadał na drewnianą podłogę, choć
przecież wciąż miał w pamięci znacznie wcześniejszy upadek z meczu z Texansów – ów
niesławny
upadek, który potem stacje telewizyjne odtwarzały bez końca i który – jak ujęły to
te dupki z programów sportowych – kosztował jego drużynę mistrzostwo AFC.
Ale teraz trwał już kolejny sezon, a twardy jak skała dwudziestosześciolatek szybko
wrócił do zdrowia. Po kontuzji, która niemal zakończyła jego karierę, Tommy „Soup”
Campbell
1
przechwycił rekordową liczbę podań w jednym sezonie. Nieważne, że miał
problemy osobiste, że rozstał się z narzeczoną – „Do diabła, w pewnym sensie zawdzięczam
to właśnie Vicky!” – liczyło się tylko to, że ukochany skrzydłowy wygrał z przeciwnościami
losu, wrócił triumfalnie do NFL i doprowadził swoją drużynę do wielkiego finału. „Do finału,
który te same dupki z programów sportowych nazywają już
Souper Bowl”.
Ale teraz działo się z nim coś niedobrego. Czuł to w klatce piersiowej, w palcach u
nóg i rąk – gwałtowne,
bolesne
pulsowanie krwi. Tommy próbował rozejrzeć się dokoła,
odwrócił się od tego jaśniejącego białego prostokąta, ale coś więziło jego głowę, zaciskało się
na jego czole i skroniach, nie pozwalało się poruszyć. Tommy instynktownie próbował
sięgnąć do góry i natychmiast uświadomił sobie, że jego ręce także są unieruchomione. Choć
nie widział swojej klatki piersiowej, ud ani kostek, nagle poczuł dokuczliwy ucisk także w
tych miejscach.
– Tato, jesteś tu? – zawołał ponownie. – Upadłem na werandzie, tak? Podwiesili mnie
na wyciągu? – Mówił teraz pełnym, nieco drżącym głosem, wszystkie jego zmysły działały
1
Aluzja do popularnych w Stanach Zjednocznych puszkowanych zup (ang.
soup –
zupa) Campbella.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin