Blake Ally - Randka w Melbourne.pdf

(578 KB) Pobierz
Ally Blake
Randka w Melbourne
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Chelsea strzepnęła resztki błota ze starej parasolki ozdobionej rysunkiem
psa i zanurkowała pod pasiasty daszek nowo otwartej restauracji Amelie's w
Melbourne. Zajrzała do
środka
i zobaczyła tłum ludzi ubranych w eleganckie,
markowe ciuchy. Za parę godzin będę mogła zrzucić te cholerne szpilki i
założyć adidasy - pomyślała i weszła do
środka.
- A wy nabawicie się
haluksów, i to zanim skończycie czterdziestkę.
- Czy ma pani rezerwację? - zapytał
maitre d'.
- Nazywam się Chelsea London - powiedziała, odsuwając się nieco do
tyłu, by nie poczuł od niej zapachu naftaliny. - Mam się tu spotkać z Ken-
sington Hurley. Ona zawsze przychodzi przed czasem. Mogę zobaczyć, czy już
jest?
- To nie będzie konieczne. - Posłał jej chłodny uśmiech. Przejechał
palcem po bladoróżowej kartce i pokiwał głową. Głupi palant - pomyślała.
- Proszę dać mi telefon - powiedział.
- Co takiego? - zapytała Chelsea.
- Proszę... o pani telefon komórkowy - powtórzył bardzo powoli. -
Telefony przeszkadzają naszym gościom, dlatego nie pozwalamy ich wnosić
do restauracji. Na pewno poinformowano panią o tym, kiedy rezerwowała pani
stolik.
- Siostra wybrała to miejsce - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Tym niemniej, proszę zostawić telefon w szatni.
Przygryzła wargi, zastanawiając się, co powinna zrobić. W telefonie
miała zapisane całe swoje
życie.
Książkę adresową, kalendarz spotkań, listę na
zakupy, maile, a nawet rachunek zysków i strat, który ma zanieść do banku, bo
nareszcie umówiła się na spotkanie w sprawie kredytu na rozwój swojego
RS
salonu dla zwierząt... Mógł ją równie dobrze prosić, by oddała swoje nie-
narodzone dziecko.
- A może ja nie mam telefonu?
Nie cofnął wyciągniętej ręki.
- No dobrze, już dobrze - powiedziała, oddając aparat. - Ale czy nie
łatwiej
byłoby poprosić wszystkich o wyciszenie telefonów i zabierać tylko
tym, którzy tego nie zrobią?
- Nie jesteśmy w szkole, pani London. Uważamy,
że
telefony komórkowe
nie sprzyjają kontaktom towarzyskim. Czy nie przyszła dziś pani do nas w
celach towarzyskich?
Szkoła nigdy się nie kończy - pomyślała. Są tacy, którzy chodzą w
nowych mundurkach, i ci, którzy dostają je w spadku. Wszyscy na nowo
Zachowała jednak tę teorię dla siebie.
wymamrotała.
przeżywamy porażki i sukcesy naszych rodziców. To taki
żart
ewolucji.
- Przyszłam tu tylko dlatego,
że
mojej siostrze ciężko odmówić -
Otrzymawszy różowy bilecik z numerkiem, weszła do
środka.
Lawirowała pomiędzy siedzącymi przy stolikach osobnikami w „nowych
mundurkach". Była pochłonięta obserwacją, tak
że
nie zauważyła mężczyzny,
który akurat odsunął krzesło. Poleciała do przodu, a potem wszystko działo się
w zwolnionym tempie. Chelsea przeżyła jedną z tych chwil, kiedy czas
zatrzymuje się w miejscu, a całe
życie
przelatuje przed oczami. Spojrzała na
mężczyznę, zapamiętując każdy szczegół. Ciemne włosy, jakby dopiero co
wyszedł od fryzjera, mocno zarysowana szczęka i oczy w kolorze oceanu... Ale
nawet tak wspaniały widok nie mógł powstrzymać praw fizyki. Chelsea
musiała chwycić się jego marynarki, by nie fiknąć koziołka.
Instynktownie ją objął i uratował przed upadkiem. Podniosła się na
RS
chwiejnych nogach, mocno przyciskając biust do jego klatki piersiowej, aby
nie stracić znów równowagi. Czuła, jak suwak jego spodni wbija się w jej
brzuch, a kolano ulokowała pomiędzy jego nogami. W niektórych kulturach
uchodziliby za parę narzeczonych.
Wsunęła palce pod jego marynarkę.
- Wszystko w porządku? - zapytał. Miał niski, seksowny głos. - Hej! -
Uniósł jej brodę, by spojrzeć prosto w oczy, i powtórzył - Wszystko w
porządku?
Był idealny, ale uświadomiła sobie,
że
na jej ustach nie pozostał nawet
ślad
błyszczyku, pachniała mokrą sierścią, a jej ciuchy pamiętały poprzednią
dekadę. Ten kąsek nigdy nie będzie jej.
- Nic mi nie jest - powiedziała Chelsea. - Jestem nieco zażenowana, ale
- To prawda - odparł. - Gdyby gdzieś w pobliżu przejeżdżała karawana,
na pewno zostalibyśmy bohaterami filmu z serii Różowa Pantera.
Roześmiała się.
- Tak, i proszę sobie wyobrazić latające wokół ciasta czekoladowe, które
lądują przy stoliku tych wyfiokowanych księżniczek.
Mężczyzna zerknął w kierunku stolika, przy którym siedziało kilka kobiet
lustrujących Chelsea od stóp do głów. I dodał:
- Przydałoby się trochę słońca w ten ponury poranek.
Kiedy się uśmiechnął, Chelsea poczuła ogromną pustkę w
żołądku.
I nie
miało to nic wspólnego z głodem.
Odwzajemniła uśmiech i próbowała w elegancki sposób wydostać się z
jego objęć. Nagle zdała sobie sprawę,
że
pogniotła mu garnitur, więc przez
kolejne dziesięć sekund próbowała wygładzić miękki materiał, pod którym
wyczuwała jego twarde, umięśnione ciało.
wydaje mi się,
że
nie poczyniłam
żadnych
trwałych szkód.
RS
- Ale chyba nie zniósłbym więcej blasku - powiedział jeszcze niższym
głosem.
- A to czemu?
- Nigdy wcześniej
żadna
kobieta tak szybko nie rzuciła się w moje
ramiona. Zazwyczaj muszę się przedstawić i chociaż trochę poflirtować.
- Jak następnym razem będzie pan szukał dziewczyny, która ma wpaść
panu w ramiona, proszę dać sobie spokój z krzesłem. Rekwizyty są dla
amatorów.
Z jego twarzy zniknął
żartobliwy
uśmiech. Chelsea zdała sobie sprawę,
że
wciąż go trzyma. Jeszcze raz pogładziła marynarkę i dodała:
- No proszę, teraz już nikt nie będzie wiedział, co się stało.
- Ale ja wiem.
smakują jego usta.
Poczuła,
że
zalewa ją fala pożądania i miała ochotę przekonać się, jak
Odsunęła się tak gwałtownie,
że
uderzyła w stolik i potrąciła filiżankę.
Pan Elegancik rzucił się do przodu, by ją złapać. Uwolniona wreszcie od jego
jesiennego zapachu i magnetyzującego spojrzenia, Chelsea odsunęła się do
tyłu.
- Chyba najwyższy czas, bym zniknęła, zanim wzniecę pożar.
- Nie, zaczekaj - powiedział, odstawiając filiżankę.
Ale Chelsea szybko go ominęła i czym prędzej dołączyła do siostry
siedzącej po drugiej stronie sali.
Kensey wstała i pocałowała ją w policzek.
- Powiedz,
że
zdobyłaś jego numer telefonu - rzekła na powitanie.
Chelsea rzuciła torebkę pod stół, usiadła i zakryła twarz.
- A niby kiedy miałam to zrobić? Po tym jak rzuciłam mu się w ramiona,
czy kiedy wylałam mu kawę?
RS
Zgłoś jeśli naruszono regulamin