Weale Anne - Jesteś moim marzeniem.pdf

(520 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Franceskę, spodziewającą się zobaczyć kogoś
w średnim wieku o urodzie buldoga, zaskoczył widok
wysokiego, ciemnowłosego mężczyzny po trzydziestce,
który właśnie podniósł się zza biurka.
- Proszę usiąść, panno Turner - powiedział, wska­
zując ręką krzesło po przeciwnej stronie.
Nic o nim nie wiedziała poza tym, że nazywa się
Reid Kennard i ma duże biuro na najwyższym piętrze
okazałego biurowca w City.
Ta dzielnica Londynu uważana jest za światowe cen­
trum transakcji finansowych. Sądząc po elegancko urzą­
dzonym gabinecie, zasiadujący tu człowiek musiał być
kimś ważnym.
Fran do niedawna lekką ręką wydawała pieniądze na
ubrania dla siebie i prezenty dla innych. Teraz źródło
dochodów wyschło. Właśnie dlatego znalazła się tutaj,
w gabinecie tego dobrze zbudowanego, wysokiego
mężczyzny, którego wygląd nie pasował do jej wyob­
rażeń o rekinach finansjery.
Nie wiedziała o nim nic, dopóki nie polecił go jej pan
Preston, prawnik jej zmarłego ojca. To od niego dowie-
6
JESTEŚ MOIM MARZENIEM
działa się, że Reid Kennard mógłby pomóc jej i jej
matce wydobyć się z tarapatów finansowych.
Słowo „tarapaty" nie było tu na miejscu, pomyślała
z ironią Fran sadowiąc się wygodnie w skórzanym fo­
telu i machinalnie zakładając nogę na nogę. O chwilę
za późno uświadomiła sobie, że zrobiła to, czego zaka­
zują wszystkie poradniki dla chcących wywrzeć dobre
wrażenie na rozmówcy.
Jej gest spowodował, że Kennard przeniósł spojrze­
nie chłodnych szarych oczu z jej twarzy na kształtne
kolana i smukłe kostki.
Fran przywykła do tego, że mężczyźni zatrzymywali
wzrok na jej nogach - skrycie lub jawnie. Reid Kennard
należał do tych drugich, ale trudno było powiedzieć, czy
jego spojrzenie wyrażało podziw, krytykę czy też obo­
jętność. Poczuła się nieswojo.
Szacowanie jej urody nie trwało długo. Po chwili
Reid Kennard pochylił się do przodu, opierając łokcie
na krawędzi biurka. Splótł dłonie i ponownie przeniósł
wzrok na jej twarz.
- Słyszałem, że mają panie kłopoty.
Mogła sobie wyobrazić, jak tym głosem - zdecydo­
wanym i energicznym - wydaje polecenia, bezzwłocz­
nie wykonywane przez podwładnych.
Gdyby nie znała jego profesji, uznałaby, że siedzi
przed nią agent do zadań specjalnych. Wyczuwało się
jego siłę fizyczną. Raczej człowiek czynu niż przypisa­
ny do biurka, ślęczący nad cyferkami buchalter.
JESTEŚ MOIM MARZENIEM
7
- Tak - przyznała. - Po śmierci ojca odkryłyśmy
z matką, że jesteśmy praktycznie bez grosza.
- Niezupełnie - stwierdził sucho. - Zegarek, który
ma pani na ręce, zapewniłby przeciętnej rodzinie kilku­
miesięczne utrzymanie.
- Nie będę go już nosić - odparła. Spojrzała na sty­
lowy zegarek od Cartiera, który dostała na osiemnaste
urodziny. - Ja sobie jakoś poradzę, ale bardzo martwię
się o matkę. Nie jest już młoda. Nigdy nie pracowała.
Ona...
- Jak rozumiem, pani też - przerwał jej. - Prasa na­
zywa panią złotą dziewczyną.
- Gazety lubią każdego zaszufladkować... Nie mu­
siałam pracować. Ojciec był bogaty... przynajmniej tak
sądziłyśmy. Nie okazałam się na tyle przewidująca, by
zdobyć jakiś zawód. Nie mam żadnych szczególnych
zainteresowań. Przynajmniej nie zabierałam pracy tym,
którzy naprawdę jej potrzebowali.
- Panno Turner, proszę nie tłumaczyć się przede
mną. Jednak teraz nie będzie pani łatwo żyć na pozio­
mie, do jakiego pani przywykła.
- Przypuszczam, że nie zaprosił mnie pan, aby po­
informować o oczywistych faktach - powiedziała
z przekąsem.
W jego zachowaniu było coś, co ją drażniło. Powitał
ją bez uśmiechu. Poza tym, że wstał, kiedy została
wprowadzona przez sekretarkę, w żaden sposób nie uła­
twił jej zadania.
8
JESTEŚ MOIM MARZENIEM
- Dlaczego zostałam tu wezwana?
Wstał i podał jej leżącą na biurku teczkę. W środku
były zdjęcia z periodyków i ekskluzywnych katalogów.
Na ogół przedstawiały rzeźby, obrazy i inne dzieła sztu­
ki. Było też kilka fotografii koni, widok z lotu ptaka na
wyspę w pobliżu Szkocji i zdjęcie małego francuskiego
zameczku.
- Są tu rzeczy, które mnie w pewien sposób zafascy­
nowały. Niektóre z nich są już moją własnością. Jestem
w tej szczęśliwej sytuacji, że mogę realizować swoje
marzenia. Jak przypuszczam, przed śmiercią ojca też
pani to robiła.
- Nie na taką skalę - odpowiedziała ostrożnie. Nie
miała pojęcia, do czego zmierzał.
- Jest tu jedno zdjęcie, które panią szczególnie zain­
teresuje. Proszę oglądać dalej.
Zaintrygowana, poddała się jego woli. Nagle zamarła
i wciągnęła głośno powietrze. Nie spodziewała się zo­
baczyć swojej fotografii.
Doskonale pamiętała to przyjęcie. Miała wtedy na
sobie obcisłą suknię z czarnego welwetu, z bardzo
śmiałym dekoltem.
- Co to ma znaczyć? - spytała zmieszana.
- Mam nadzieję, że będzie pani moją kolejną udaną
inwestycją, panno Turner.
- Co pan chce przez to powiedzieć? - rzuciła Fran
ostrożnie.
- Potrzebuję żony. Pani natomiast potrzebuje opar-
JESTEŚ MOIM MARZENIEM
9
cia finansowego. Czy rozumie pani znaczenie słowa
„fortunny"?
- Oczywiście, że tak. Ale nie widzę nic fortunnego
w tym, że mój ojciec umarł na serce, nie przekroczy­
wszy nawet sześćdziesiątki - stwierdziła chłodno.
- Doświadczenie mówi mi, że większość ludzi sama
jest kowalem swojego losu. Styl życia pani ojca nie
sprzyjał długowieczności.
- Czy prowadził pan interesy z moim ojcem?
Niewiele wiedziała o sprawach zawodowych ojca.
Od wielu lat był on w domu gościem. Fran wiedziała
też, że w jego życiu były inne kobiety.
- Nie bezpośrednio. Jednak kiedy zobaczyłem to
zdjęcie, postanowiłem dowiedzieć się o pani więcej. Je­
śli moje informacje są prawdziwe, to obecnie nie jest
pani z nikim związana.
- Skąd ta pewność?
- Poleciłem panią śledzić, co w tych okoliczno­
ściach wydaje się uzasadnione. Małżeństwo to bardzo
ważny kontrakt. Sprawdziłem panią, bardzo dyskretnie,
zatrudniając prywatnego detektywa. Pani też może to
zrobić. Na razie moja sekretarka przygotowała teczkę
zawierającą informacje na mój temat.
Franceska poprawiła się nerwowo na krześle. Reid
Kennard nie wyglądał na szaleńca. A jednak musiał
chyba stracić głowę, skoro uważał, że może kupić sobie
żonę równie łatwo, jak na przykład dom.
- Nie zagrzałby pan tutaj długo miejsca, gdyby pań-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin