r i
ALBERT A WOJT
>•' > •- ^ \ a n a /-^r^/r~\\ a /w
SZMARAGDOWY KRUCYFIKS
ALBERT WOJT
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej
Okładkę i strony tytułowe projektowała KRYSTYNA IWANICKA
Redaktor
WANDA WŁOSZCZAK
Redaktor techniczny JANUSZ FES TUR
© Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1986
ISBN 83-11-07367-8
I
Jonathan Dembinsky z niekłamanym obrzydzeniem przełknął kolejny łyk ciepłej, lurowatej whisky. Od blisko trzech godzin tkwił przy brudnym stoliku w obskurnym, motelowym barze i gapił się przez dawno nie myte okno na zielono-pomarańczowy camping oznaczony rzekomo szczęśliwym numerem siedem. Domek był już uwieczniony na kliszy kieszonkowego aparatu fotograficznego, podobnie zresztą jak sportowy jaguar, jego mocno podtatusiały właściciel i ruda niczym wiewiórka dama o wystających kościach policzkowych. Właśnie zazdrosnemu mężowi owej damy zawdzięczał Jonathan dzisiejszą wycieczkę do motelu, nie wspominając o spoczywającym w wewnętrznej kieszeni marynarki czeku na dwieście pięćdziesiąt dolarów. Analogiczna kwota mogła też stać się jego własnością w przypadku dostarczenia zleceniodawcy przekonujących dowodów zdrady
5
małżonki. Niestety okna pawilonu numer siedem były zamknięte na głucho, a od środka zasłaniały je szczelne żaluzje i detektyw nie miał możliwości dyskretnego sfotografowania grzesznej pary in flagranti. Forsowanie drzwi przy użyciu wytrycha bądź siłą wiązałoby się z ryzykiem gwałtownej reakcji właściciela motelu. W tej sytuacji Jonathanowi nie pozostawało nic innego, jak cierpliwie czekać, aż damie i jej adoratorowi znudzą się amory, a potem sfotografować ich w momencie opuszczania' campingu.
Prawdę powiedziawszy Dembinsky nigdy nie przepadał za śledzeniem niewiernych żon, odj dłuższego czasu tak się jednak składało, że musiał przyjąć z pocałowaniem ręki każde zlecone mu zadanie. Sam dobrze nie wiedział, czy' wzrosła konkurencja, czy spadło zapotrzebowanie na oferowane przez niego usługi, dość że bywały tygodnie, kiedy żaden klient nawet nie zajrzał do klitki noszącej szumne miano biura a odnajmowanej za ciężkie pieniądze przy jednej z głównych ulic Nowego Jorku. Nie raz już i nie dwa detektyw zastanawiał się nad zwi-i nięciem interesu i poszukaniem innego zajęcia I ale w końcu zawsze trafiał się ktoś z mniej-j szym lub wi...
K_May_W48