Banks Leanne - Szalona noc.pdf

(593 KB) Pobierz
Leanne Banks
Szalona noc
Tytuł oryginału: The Playboy's Proposition
PROLOG
Bella St. Clair zauważyła w rogu zatłoczonego baru atrakcyjnego
czarnowłosego mężczyznę. Pan „Przystojniak". Na dziesięć wieczorów, w
które tu pracowała, był w „Monahan's" cztery razy. Zawsze uprzejmy i
kulturalny. Kilkakrotnie rozmawiał z nią, dzięki czemu poczuła się jak
człowiek, a nie zwykła kelnerka roznosząca drinki. Pomijając fakt,
że
nie
interesowały jej romanse, na widok tego mężczyzny Bella zapominała o
gnębiących ją troskach i kłopotach.
Skinął głową w jej stronę, by do niego podeszła.
– Dobry wieczór. Jak minął dzień? – spytała, układając na stoliku
papierową serwetkę.
– Bywało lepiej – odparł po chwili wahania. Ogarnęło ją współczucie.
Doskonale go rozumiała.
Miesiąc temu firma jej ciotki przeszła na własność banku. Po części z
jej winy.
– Przykro mi. Może panująca tu atmosfera poprawi panu nastrój. Za
chwilę rozpocznie się koncert jazzowy. Czy mogę coś podać?
– Whisky.
Uniosła brwi na myśl o cenie whisky, którą zamówił, i skinęła głową.
– Doskonały wybór. W sam raz na wieczór po ciężkim dniu. Czy
podać coś jeszcze?
– Nie, dziękuję. Prawdziwy dziś tłok. Pewnie z powodu opadów
śniegu.
Bella spojrzała zaskoczona w stronę okna.
L
T
1
R
– Od przyjścia do pracy byłam tak zajęta,
że
nic nie zauważyłam.
Słyszałam prognozę, ale tu naprawdę rzadko pada
śnieg.
Mam nadzieję,
że
chwilę poprószy i przestanie.
– Nie sądzę. Za godzinę będzie zasypana większość dróg.
Świetnie
– mruknęła. – Mój wspaniały samochód na pewno będzie
zachwycony.
– Jaki to samochód? – spojrzał na nią z zaciekawieniem.
– Garbus.
Mężczyzna roześmiał się.
– Zawsze lepszy niż motocykl.
– Dzięki za pocieszenie. – Ogarnęło ją rozbawienie. – Zaraz przyniosę
whisky.
Odebrała alkohol od barmana i ruszyła powoli z powrotem,
przeciskając się ostrożnie przez tłum ludzi. Szklaneczka whisky, którą
zamówił, kosztowała pięćdziesiąt dolarów.
Zaczęła zastanawiać się, co było powodem bólu, który dostrzegła w
ciemnych oczach swojego przystojnego gościa. Mężczyzna budził zaufanie.
Jednocześnie było w nim coś elektryzującego, co wyrwało ją ze strefy
cienia, w której tkwiła od miesiąca.
Postawiła przed nim szklankę.
L
T
2
R
– Proszę – powiedziała. Napotkała jego ciemne spojrzenie, od którego
przeszył ją przyjemny dreszcz. Jak to możliwe? Sądziła,
że
takie doznania
były już nie dla niej. Patrzyła, jak podnosi szklankę do ust i bierze
łyk
alkoholu. Poczuła na wargach piekące ciepło.
– Dzięki – odparł.
Skinęła głową sparaliżowana.
– Halo, psze pani – dobiegł ją głos zza pleców. – Chcemy drugą
kolejkę.
– Hm. Muszę iść. Podać coś jeszcze?
– Wodę, jeśli znajdzie pani chwilę. Dziękuję, Bello – dodał głosem, od
którego poczuła
ściskanie
w
żołądku.
Odwróciła się,
żałując, że
nie zna jego imienia. Uhu, mruknęła do
siebie pod nosem. Zważywszy na to, jak reagowała na tego mężczyznę,
można by pomyśleć,
że
to ona pila whisky. Wariactwo, pomyślała i wróciła
do innych gości.
Kolejny
ślepy
zaułek. Czasami wydawało mu się,
że
ciąży nad nim
klątwa i
że
nigdy nie odnajdzie brata. Był zbyt zły, by samotnie cierpieć w
ciszy swego luksusowego domu.
Michael Medici rozparł się na krześle w rogu zatłoczonego, modnego
baru. Jednego z kilku w Atlancie, których był właścicielem.
Pod koniec dnia zwykle
łaknął
spokoju, ale nie dzisiaj. Gwar
bawiących się młodych ludzi wzmógł w nim frustrację i trawiący go od
środka
ból.
Następną godzinę spędził, obserwując Bellę. Po rozczarowaniu,
którego doznał po otrzymaniu informacji od prywatnego detektywa,
potrzebował rozrywki. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek w ogóle dowie się,
co stało się z jego bratem. A może już nigdy nie pozna prawdy.
Odrzucił frustrujące myśli i przyglądał się Belli. Bawiło go, gdy
przygryzała wargi, kiedy ich spojrzenia spotykały się. Czuł, jak z każdą
chwilą narastało między nimi napięcie, tak
że
nawet przyszło mu do głowy,
by zaprosić ją do siebie do domu. Ktoś mógłby uznać to za arogancję,
zważywszy na to,
że
dopiero co ją poznał.
L
T
3
R
Przebiegł wzrokiem po jej krągłościach. Miała na sobie kelnerski
mundurek, składający się z białej bluzeczki, czarnej spódniczki i rajstop,
podkreślający kształt jej piersi, wąską talię i kobiece biodra. Miała też
całkiem niezłe nogi.
Postawiła przed nim na stoliku kolejną szklankę wody.
– Jak ci się tu pracuje? – zainteresował się.
– Dobrze – odparła z wahaniem, spoglądając mu w oczy. – Nie było
mnie przez rok w kraju i muszę się jakoś od nowa przyzwyczajać,
żeby
znów stać się przeciętną Amerykanką.
– Nie uważam, byś była przeciętna – powiedział. – Co robiłaś za
granicą, jeśli mogę spytać?
– Pracowałam w pomocy humanitarnej.
– O! – skinął głową. Dobra samarytanka. To tłumaczyłoby, dlaczego
sprawia wrażenie, jakby była trochę nie z tego
świata.
– Jakieś pozytywne
przemiany?
ściskanie
w
żołądku.
– Głównie wyboista droga – odparła z uśmiechem, od którego poczuł
Zwykle nie podrywał kelnerek, zwłaszcza gdy pracowały w jego
lokalach, ale ta wyjątkowo go intrygowała. Zastanawiał się, czy była typem
kobiety, na której zrobiłby wrażenie jego majątek. Dla zabawy postanowił
utrzymać swoją tożsamość jeszcze przez jakiś czas w tajemnicy. Na tyle
często pisano o nim w czasopiśmie Atlanta,
że
rzadko kiedy spotykał kogoś,
kto by go nie znał i nie słyszał o jego sukcesach biznesowych.
– Nie widzę na twojej dłoni obrączki – zauważył.
– Bo jej nie mam – odparła. Na jej twarzy pojawił się cień smutku.
– Może mógłbym podwieźć cię do domu? Myślę,
że
mój SUV bez
trudu poradzi sobie ze
śniegiem
na drogach.
4
L
T
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin