Herries Anne - Tajemniczy list.pdf

(1175 KB) Pobierz
Anne Herries
Tajemniczy list
Tłumaczenie:
Bożena Kucharuk
Prolog
Justin, książę Avonlea, rozejrzał się po otaczających go licznie zgromadzonych
gościach. Wpatrywali się w niego z uwagą, mając nadzieję, że lada chwila wraz z panną
młodą pokroi tort weselny. Tymczasem Justin stał jak sparaliżowany. Z trudem docierało do
niego to, co się stało.
Zniknęła jego piękna żona Lucinda, i to niemal natychmiast po ceremonii ślubnej.
Z kościoła wrócili razem powozem do książęcej rezydencji, w której miało się odbyć
wystawne przyjęcie weselne. Powiedziała, że musi opuścić go na chwilę, żeby podczepić
naderwaną falbanę sukni.
- Myślę, że to potrwa nie więcej niż dziesięć minut, Avonlea - zapewniła
z uśmiechem, który niezmiennie przyprawiał go o zawrót głowy. - Przeproś w moim imieniu
gości. Wkrótce do ciebie dołączę.
- Dobrze, kochanie. - Pochylił się i ucałował jej dłoń. - Wyglądasz czarująco. Czy
mówiłem ci, że cię podziwiam?
- Tak, Justinie, i to wiele razy - odparła Lucinda i schodami ruszyła na piętro.
Ta scenka miała miejsce ponad godzinę temu i od tamtej pory nikt nie widział młodej
księżnej. Po trzydziestu minutach zaniepokojony Justin uznał, że ukochana zbyt długo
poprawia strój. Udał się do jej pokoi, aby zapytać, co jest powodem zwłoki. W apartamencie
zastał jedynie pokojówkę Alice.
- Gdzie jest pani? - zapytał. - Goście nie mogą dłużej na nią czekać.
- Nie widziałam milady od wyjścia z kościoła, Wasza Wysokość - odparła służąca.
- Przecież przyszła tutaj, żeby podszyto jej naderwaną falbanę sukni ślubnej. Jak to
możliwe, że jej nie spotkałaś?
- Nie wiem - bąknęła służąca, wyraźnie przestraszona. - Na pewno pani tu nie ma,
Wasza Wysokość.
- Powiedziała mi, że naderwała się falbana... - Justin rozejrzał się po pokoju, ostatnio
urządzonym tak, by dominowały w nim doskonale skomponowane barwy, które lubiła
Lucinda: kremowy, róż w rozmaitych odcieniach i złoty. Nie szczędził wydatków i wyobrażał
sobie, że żona będzie szczęśliwa w otaczającym ją luksusie. - Nie ma tu jej sukni? Może
włożyła inną?
Pokojówka pokręciła głową, bojąc się spojrzeć chlebodawcy w oczy.
- Proszę mi wybaczyć, Wasza Wysokość. Nie było mnie tu przez chwilę. Chciałam się
upewnić, że bagaż milady jest gotowy do podróży poślubnej. Po powrocie wydawało mi się,
że z pokoju zniknęło parę drobiazgów, ale nie byłam tego pewna.
Avonlea otworzył szafę pełną kosztownych i eleganckich strojów, które kupił, by
zadowolić żonę.
- Nie sądzę, żeby czegokolwiek tu brakowało. - Zdezorientowany, popatrzył na
pokojówkę. Jak to możliwe, że żona zniknęła z domu w dniu ślubu, i dlaczego do tego
doszło? - zadał sobie w duchu pytanie, po czym zwrócił się do pokojówki: - Skup się, to
bardzo ważne. Twoja pani z pewnością nie wyszłaby z domu, nie zabrawszy niczego ani nie
zostawiwszy wiadomości.
- Była tu stara suknia i kilka ozdób, które milady bardzo lubiła. Nie ma ich
w komodzie, a została cenna biżuteria, Wasza Wysokość.
- Zatem musi być w domu albo w ogrodzie - orzekł Justin, nie dopuszczając do siebie
myśli, że podejrzenia służącej mogą okazać się prawdą.
Dlaczego Lucinda miałaby go porzucić? Nie znajdował żadnego wytłumaczenia
takiego kroku. Po ceremonii byli w doskonałym nastroju, nie doszło między nimi do
najmniejszej sprzeczki. Zawahałby się przed określeniem ich związku mianem małżeństwa
z miłości, jednak żywili dla siebie szacunek i szczerze się lubili. Przynajmniej tak mu się
wydawało, kiedy Lucinda przyjęła jego oświadczyny. Co sprawiło, że zmieniła zdanie? Co
takiego zrobił, że uciekła od niego bez słowa wyjaśnienia? - bił się z myślami. Nie znalazłszy
odpowiedzi na dręczące go pytania, ponownie zwrócił się do wystraszonej służącej:
- Przeszukaj starannie pokoje pani i zobacz, czy nie zostawiła listu. Poza tym zrób spis
rzeczy, które zniknęły. Chcę się dowiedzieć, czy zaplanowała wyjazd, czy działała pod
wpływem impulsu. Tymczasem wydam odpowiednie dyspozycje.
Wkrótce rozpoczęły się poszukiwania, jednak nie odnaleziono księżnej. Od dłuższego
czasu nikt jej nie widział. Goście zaczynali się niecierpliwić i wymieniać porozumiewawcze
spojrzenia oraz ciche uwagi. Ich twarze odzwierciedlały jednocześnie ciekawość
i zatroskanie. Przyjaciele z pewnością szczerze się zaniepokoili, uznał Justin, jednak dalsi
znajomi mogli być rozbawieni faktem, że świeżo poślubiona żona uciekła wprawdzie nie od
ołtarza, ale tuż przed ucztą weselną. Ta konstatacja boleśnie zraniła dumę księcia Avonlea.
Przyzwyczajony do odbierania hołdów, przystojny i niewyobrażalnie bogaty, był najbardziej
pożądanym kandydatem na męża panien w całej Anglii.
Od dzieciństwa wpajano mu, że musi wypełniać obowiązki. Pochodził ze
znamienitego, powszechnie szanowanego rodu. W rodzinie nie było żadnych wstydliwych
tajemnic ani skandali, nikt nie okrył się hańbą. „Pamiętaj, że najważniejszy jest honor” -
zwykł powtarzać ojciec, gdy Justin był jeszcze chłopcem. „Niezależnie od tego, jak okaże się
to trudne, musisz zrobić to, co do ciebie należy. Dżentelmen ceni sobie nade wszystko honor
i dobre imię. Obiecaj, że nigdy o tym nie zapomnisz, synu”.
Po raz pierwszy Justin złożył propozycję małżeńską damie ze swojej sfery, którą
ojciec z pewnością by zaakceptował, jednak oświadczyny zostały odrzucone. Boleśnie
przeżył porażkę i dopiero po dłuższym czasie wybrał następną kandydatkę na żonę.
Wprawdzie Lucinda nie należała do arystokracji, ale ujęła go skromnością i bystrością umysłu
oraz zachwyciła urodą. Czuł się dobrze w jej towarzystwie i uznał, że stworzą zgodne i trwałe
stadło. Tymczasem ona uciekła, wystawiając go na pośmiewisko w dniu ślubu. Nie
spodziewał się, że ktoś może go zranić tak dotkliwie. Głęboko zaczerpnął tchu, starając się
powściągnąć gniew i zapanować nad rozgoryczeniem.
- Proszę mi wybaczyć - zaczął. Na sali zapanowała cisza, wszystkie głowy zwróciły
się w jego stronę. - Jest mi niezmiernie przykro, ale muszę poinformować państwa, że żona
zachorowała. Nie będzie mogła uczestniczyć w przyjęciu. Proszę się częstować specjalnie na
tę okazję przygotowanymi potrawami, a także winem. Dziękuję wszystkim za przybycie i raz
jeszcze proszę o wybaczenie.
Goście z pewnością domyślili się, że kłamałem, uznał Justin, mieli to wypisane na
twarzach. Nie zamierzał jednak rozważać, co sobie wyobrażają. Wystarczyło mu, że fakt
zniknięcia dopiero co poślubionej żony nie mieścił się mu w głowie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin