London Julia - Jak zdobyć diuka.pdf

(1657 KB) Pobierz
Julia London
Jak zdobyć diuka
Tytuł oryginału:
The Hazards of Hunting A Duke
0
Rozdział pierwszy
Londyn, marzec 1819
Jared
Broderick, markiz Middleton, jedyny dziedzic potężnego diuka
Redforda, miał w sobie coś magnetycznego. Otaczała go niemal namacalna
aura bogactwa i władzy, a także nieskrępowanej cielesności, wyczuwana
bezbłędnie przez większość kobiet oraz prawdopodobnie przez niektórych
mężczyzn.
Jared był jednak całkowicie nieświadomy owej aury. Gdyby
ktokolwiek mu powiedział,
że
jedno jego spojrzenie sprawia, iż pod zacnymi
damami uginają się nogi, roześmiałby się tylko, choć to właśnie uwodzenie
kobiet było jego największą pasją. Nie dbał o to, czy są bogate, czy biedne,
czy pochodzą z wyśmienitych rodzin, czy są córkami kupców, wystarczyło
mu,
że
są kobiece. Wymagał jedynie, by otaczał je delikatny zapach perfum,
a także, by były
łagodne,
głupiutkie, drażniące, pociągające i pomysłowe –
zarówno w zaciszu alkowy, jak i poza nią.
Miał ciemnobrązowe włosy ze złotymi pasmami, mocno zarysowany
podbródek, szerokie ramiona i orzechowe oczy, przez co
śmietanka
towarzyska Londynu uznawała go za niebezpiecznie przystojnego. Był także
wysoki, szczupły i umięśniony. Jego hulaszczy tryb
życia
miał także i
ciemną stronę, ponieważ mężczyzna uwielbiający zarówno kobiety, jak i
hazard, musiał od czasu do czasu pakować się w kłopoty. W towarzystwie
krążyły plotki o skandalicznym pojedynku, do którego przystąpił bez cienia
strachu, i który z
łatwością
wygrał.
Najświeższe plotki o szaleństwach Jareda nawiązywały do jego
zachowania w czasie polowania na jelenie, które miało miejsce zeszłej
jesieni. Wyczuwszy myśliwych, rogacz puścił się pędem przez knieję, zaś
1
S
R
Middleton, nie zważając na towarzyszy, bez chwili wahania rzucił się za
nim i gnał na złamanie karku przez porośnięte lasem skaliste wzgórza i
nietknięte ludzką stopą mateczniki. Gdy wreszcie osaczył jelenia, puścił go
wolno i wrócił do domu. W towarzystwie szeptano,
że
nie dbał wcale o
zwierzynę, lecz podniecała go sama gonitwa.
W zaciszach londyńskich klubów dla dżentelmenów niejeden
zblazowany hrabia twierdził,
że
Middleton nie pędził tak w pogoni za
jeleniem, lecz sam uciekał przed
ścigającymi
go demonami.
Jego zwyczaje i podboje były szczegółowo opisywane w porannych
wydaniach gazet i nie wszystkie z owych historii toczyły się w obrębie
dzielnicy Mayfair, ponieważ Jared wyraźnie postawił sobie za punkt honoru
podbicie serc wszystkich liczących się kobiet w mieście. Fakt,
że
był
jedynym dziedzicem najbardziej wpływowego diuka w całej Anglii i Walii,
czynił te historie nawet bardziej wstrząsającymi. Ojciec Jareda, diuk
Redford, wpadał w szał na myśl o tym,
że
jego syn utrzymuje całe zastępy
nieślubnych dzieci.
Mówiło się,
że
wielu lordów marzy o wydaniu swych córek za
dziedzica Redforda, lecz wiadome było,
że
największe szanse na usidlenie
Jareda ma lady Elizabeth Robertson. Była ona córką najserdeczniejszego
przyjaciela diuka, plotkarze salonowi nie mieli więc wątpliwości,
że
prędzej
czy później stanie na
ślubnym
kobiercu z Middletonem.
Plotkarze nie wiedzieli jednak,
że
markiz i diuk od lat toczą zażarte
kłótnie na ten temat i podczas gdy Jared uparcie odmawia pojęcia za
żonę
lady Elizabeth, stary diuk zarzeka się,
że
nie pobłogosławi
żadnego
innego
związku syna.
To właśnie kolejna wzmianka na
łamach
porannych gazet okazała się
przyczyną, dla której Redford ponownie wezwał swego potomka.
2
S
R
Jared stawił się przed jego obliczem, jednak usiadł wygodnie i bez
cienia niepokoju patrzył na miotającego się nerwowo diuka. Redford zaci-
skał palce na gazecie, zbyt wzburzony, by zebrać myśli. Dopiero po kilku
minutach przeczytał z oburzeniem:
Z pewną wdową!
– Rzucił gazetę na kolana Jareda i przeszył go
lodowatym spojrzeniem. – Doskonale wiem, kogo te pismaki mają na myśli!
Całe miasto trąbi o twoim romansie z lady Waterstone.
Jared wzruszył ramionami. Oczywiście,
że
zaglądał do
łóżka
ponętnej
wdowy, jest przecież mężczyzną i zapałał pożądaniem do Mirandy, lady
Waterstone.
– Dlaczego w ogóle nie dbasz o reputację? Pomyślałeś o tym, co się
stanie, jeśli przeczyta to lady Elizabeth? – nastawał diuk.
– Cóż takiego? – Jared obojętnie wzruszył ramionami. Nie dbał ani
trochę o opinię lady Elizabeth. Zaczął nawet myśleć,
że
skoro ojciec tak bar-
dzo chce zobaczyć ją wreszcie na
ślubnym
kobiercu, może powinien sam się
z nią ożenić. Jest wszak wdowcem od tak wielu lat.
Jared był absolutnie niewzruszony. Nic nie byłoby w stanie zachęcić
go do ożenku z kobietą, której twarz przypominała koński pysk. Jednak im
bardziej Middleton upierał się przy swoim zdaniu, tym bardziej jego ojciec
obstawał przy własnym pomyśle.
– Nie dość,
że
musiałem z upokorzeniem wysłuchiwać w klubie plotek
o twoim związku z tą kobietą, to teraz jeszcze muszę o tym czytać?
– Nie ja to wydrukowałem – odparł obojętnym tonem Jared.
Twarz starego diuka oblała się purpurą.
– A jednak to twoje zachowanie jest kanwą tego rodzaju opowieści,
czyż nie?
Żądam,
byś nigdy więcej nie plamił naszego nazwiska i tytułu z
lafiryndami pokroju tej kobiety, czy mnie rozumiesz? Nie będziesz się
3
S
R
spotykał z gawiedzią, która wkradła się do towarzystwa poprzez małżeństwo
z jakimś głupcem! – krzyknął. – Skoro teraz owdowiała, pewnie czyni
zakusy i na nasze bogactwo, a tego bym już nie zniósł! Jedyną damą godną
wydać na
świat
dziedzica naszego nazwiska jest lady Elizabeth i oczekuję,
że
ożenisz się z nią i zapewnisz ciągłość naszej dynastii najszybciej, jak to
możliwe!
Jared skrzywił się z obrzydzenia.
– Czy to jedyna rola, jaką mi wyznaczasz, ojcze? Mam zapewnić ci
wnuka, byś mógł go urobić na swój obraz i podobieństwo?
Diuk zmrużył oczy.
– Jesteś podły.
– Zapewne – odparł Jared. – Skoro jedynym sensem mego istnienia ma
być powołanie do
życia
twego wnuka, zapewniam cię,
że
zrobię to, jednak
bez twego nadzoru i z kobietą, którą sam sobie wybiorę.
– Nie spłodzisz mi wnuka z tą, z którą będziesz miał ochotę! –
zagrzmiał książę. – Tu nie chodzi wyłącznie o twą chuć!
Łudziłem
się,
że
zaspokoisz ją w końcu, trwoniąc czas na hulankach i rozpuście, ale
najwyraźniej byłem w błędzie. Ostrzegam cię, lordzie Middleton, jeśli znów
mnie znieważysz, postaram się, by mój tytuł i fortuna wróciły do Korony!
Jared rozłożył bezradnie ręce i roześmiał się głośno.
– Na wszystkie
świętości!
Przecież cię nie powstrzymam. W zasadzie
bardzo by mnie ucieszył taki obrót spraw. Wreszcie byłbym wolny od jarz-
ma, które wciąż na mnie nakładasz!
Middleton mówił zupełnie szczerze. Wiedział,
że
popełnił w
życiu
wiele błędów, lecz i diuk nie pozostawał bez winy. Posiadał już tytuł
markiza i nie potrzebował koniecznie zostać diukiem. Prawdę mówiąc,
wcale tego nie chciał.
4
S
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin