Próba autobiografii - Herbert George Wells.txt

(703 KB) Pobierz
HERBERT GEORGE WELLS

PRÓBA AUTOBIOGRAFII
ODKRYCIA I WNIOSKI
ZUPEŁNIE ZWYCZAJNEGO 
MÓZGU
(OD R. 1866)
TOM I

WARSZAWA 1938
TOWARZYSTWO WYDAWNICZE RÓJ
Experiment In Autobiography
Discoveries And Conclusions Of A Very Ordinary Brain
(Since 1866)
Przekład Ludwika Krzyżanowskiego
Drukiem Zakładów Graficznych Biblioteka Polska. Bydgoszcz
ROZDZIAŁ PIERWSZY 
WSTĘP
§1 
PRELUDIUM (1932)
Potrzebuję swobody ducha. Chcę spokoju do pracy. Trapiš mnie bezporednie 
warunki. 
Myli moje i praca sš hamowane przez żale i udręki i nie widzę żadnej nadziei 
uwolnienia się 
od nich; żadnej nadziei okresu pogodnej i dobroczynnej pracy, zanim mnie całkiem 
zmoże 
choroba i mierć. Znajduję się w fazie zmęczenia oraz tego zniechęcenia, które 
towarzyszy 
zmęczeniu, drobne sprawy jutrzejsze harcujš w mym czuwajšcym mózgu i trudno 
przychodzi 
mi zebrać siły, by stawić czoło temu problemowi, który paraliżuje właciwe 
użycie mych 
zdolnoci.
Odkładam na bok nawet pozory jakiej innej pracy starajšc się ujšć sytuację. 
Piszę 
sprawozdanie o niej  dla siebie. Chcę jasno uchwycić te niepokoje, ponieważ mam 
wrażenie, że w miarę jak będš stawały się jasne, to albo przestanš mnie męczyć 
albo też 
dadzš się opanować i pokierować.
Sšdzę, że nie ma nic szczególnie wyjštkowego w moim położeniu jako pracownika 
umysłowego. Zamęt jest naszym wspólnym udziałem. Jestem przekonany, że to 
pragnienie 
wyrwania się z kłopotów, z codziennych wymogów i koniecznoci, od 
odpowiedzialnoci i 
kuszšcych dystrakcyj, jest wspólne dla coraz większej liczby ludzi, którzy majšc 
do 
wykonania pracę wyspecjalizowanš i szczególnš, spostrzegajš, że zjadajš ich 
sprawy życia 
codziennego. Jest to wynik specjalizacji i sublimacji zainteresowań, który 
zaczšł występować 
częciej dopiero mniej więcej w ostatnim stuleciu. Przestronnoć i swoboda, a 
nawet 
pragnienie przestronnoci i swobody były dotšd wyjštkiem. Odkšd się życie 
zaczęło 
większoć stworzeń indywidualnych musiała ustawicznie walczyć, cišgle targały 
nimi obawa 
i pożšdania, musiała reagować na niespokojne antagonizmy swego otoczenia; 
dostateczne i 
podtrzymujšce ich zainteresowanie znajdowali w widowisku najbliższych wydarzeń, 
którego 
dostarczały im te wymogi. W istocie swej życie ich było cišgłym 
przystosowywaniem się do 
zdarzeń. Dobry traf i zły traf całkowicie je zapełniał. Odczuwali głód i jedli i 
pragnęli i 
kochali; bawiło ich co i pocišgało, cigali lub uchodzili, przychodziła na nich 
choroba i 
mierć.
Lecz z nadejciem ludzkiej przezornoci i z wystšpieniem nadmiaru energii w 
życiu, jak to 
okazał ubiegły wiek, nastšpiło progresywne usunięcie uwagi od codziennych 
koniecznoci. 
Co było niegdy całociš życia, stało się w wzrastajšcej mierze, jedynie tłem 
życia. Budzie 
mogš teraz zadać pytanie, które byłoby niezwykłym pięćset lat temu. Mogš 
powiedzieć, 
Tak, zarabiasz na życie, utrzymujesz rodzinę, kochasz i nienawidzisz, ale co 
właciwie 
robisz?
Pojęcia życia, coraz bardziej oddzielone od bezporednioci, odróżniajš 
współczesnego 
człowieka cywilizowanego od wszelkiego życia poprzedniego. W sztuce, w naukach 
cisłych, 
w literaturze, na przykład, wielu ludzi znajduje podtrzymujšce serie 
zainteresowań i podniet, 
które teraz majš większš wartoć dla nich niż jakiekolwiek pierwotne potrzeby i 
zaspokojenia. Te pierwotne potrzeby uważa się za rzecz oczywistš. Codzienne 
sprawy 
życiowe zostajš podporzšdkowane tym szerszym zainteresowaniom, które ich 
opanowały, i 
odtšd oceniajš sprawy codzienne, uczucia osobiste oraz zysk i stratę materialnš 
tylko o tyle o 
ile sš podporzšdkowane nowszemu panujšcemu systemowi wysiłku, oraz unikajš lub 
nie 
uwzględniajš ich o tyle o ile sš wrogie lub przeciwstawiajš się mu. A 
pragnienie, by żyć 
możliwie najpełniej w obrębie panujšcego systemu wysiłku staje się coraz 
bardziej wiadome 
i okrelone.
Twórczy pracownik umysłowy nie jest normalnš ludzkš istotš i nie prowadzi ani 
,ie 
pragnie prowadzić normalnego życia ludzkiego. Chce prowadzić życie 
supernormalne.
Ludzkoć uprzytamnia sobie coraz bardziej pewnie, że uciec od indywidualnych 
bezporednioci do mniej osobistych czynnoci, które teraz rozwijajš się w 
społeczeństwie 
ludzkim nie jest jak gry, marzenia, upicie się lub samobójstwo, zawieszeniem lub 
zaniechaniem życia; przeciwnie jest to droga do panowania nad tym życiem, które, 
chociaż 
jest podporzšdkowane, pozostaje nienaruszone. W istocie swej jest nałożeniem na 
życie 
pierwotne uczestnictwa w większym życiu ludzkoci jako całoci. W pracowniach 
naukowych, w studiach i w laboratoriach, w biurach administracyjnych i na 
wyprawach 
odkrywczych, tworzy się i rozwija nowy wiat. Nie jest on odrzuceniem starego 
wiata, lecz 
jego rozległym rozszerzeniem w ogólnoludzkš syntezę, która ostatecznie pochłonie 
wszystkie 
indywidualne cele. My twórczy pracownicy umysłowi przetwarzamy życie ludzkie.
W tym pragnieniu, które stawało się dla mnie coraz janiejsze i coraz bardziej 
nieprzerwane w miarę jak posuwało się moje życie, w tym pragnieniu, by zapanować 
nad 
pierwotnymi potrzebami życia i skupić możliwie największš częć mojej energii na 
szczególnym systemie wysiłku, który ustalił się dla mnie jako moje specjalne 
zadanie 
życiowe, znajduję klucz do ogólnego prowadzenia nie tylko mego własnego życia i 
klucz nie 
tylko do mych obecnych kłopotów, lecz także klucz do trudnoci większoci 
twórczych 
mężczyzn i kobiet, zajmujšcych się naukš, filozofiš, sztukš. Jestemy jak młode 
płazy, 
niejako starajšc się wydobyć z wody, która dotychczas pokrywała nasz rodzaj, na 
powietrze, 
usiłujšc oddychać na nowy sposób i uwolnić się od dawna przyjętych i od dawna 
niekwestionowanych koniecznoci. W końcu staje się dla nas kwestiš: albo 
powietrze albo 
nic. Lecz nowa ziemia jeszcze definitywnie nie wyłoniła się z wód a my z trudem 
pływamy w 
żywiole, który pragniemy opucić.
Nie chcę teraz już dłużej żyć, jeli nie będę mógł prowadzić dalej tego, co 
uważam za moje 
właciwe zajęcie. Nie chcę przez to powiedzieć, że sprawy życia codziennego nie 
były 
nieskończenie interesujšce, podniecajšce i przyjemne dla mnie w swoim czasie: 
cieranie się 
osobowoci, muzyka i piękno, jedzenie i picie, podróże i spotkania, nowe kraje i 
widowiska 
niezwykłe, praca dla osišgnięcia sukcesów, wiele bezcelowej zabawy, dużo 
miechu, 
przychodzenie do zdrowia po chorobie, przyjemnoci, bardzo istotne przyjemnoci, 
jakie daje 
próżnoć. Niechaj nie będę niewdzięczny wobec życia za jego zasadnicze treci. 
Lecz miałem 
pełnš czšstkę tych wszystkich rzeczy i nie pragnę pozostać przy życiu jedynie po 
to, by 
dowiadczyć ich jeszcze więcej. Pragnę, by cały strumień tego życia powszedniego 
płynšł dla 
mnie dalej  przez długi jeszcze czas  jeli to co nazywam mojš pracš będzie 
mogło być 
jeszcze, będzie mogło być więcej niż kiedykolwiek, treciš wypływajšcš z tego 
strumienia. 
Lecz tylko pod tym warunkiem. I to włanie teraz mnie niepokoi. Spostrzegam, że 
jestem 
mniej zdolny, niż kiedykolwiek przedtem, by ić naprzód z mš pracš. Może majš z 
tym co 
wspólnego lata, a być może, że progresywne rozszerzanie się i pogłębianie 
poczucia, czym 
praca moja być powinna, czyni jš mniej łatwš niż dawniej; jednak główna 
przyczyna to z 
pewnociš wtargnięcie w mój czas i myl spraw, które sš albo całkiem podrzędne w 
stosunku 
do mego istotnego zadania, albo nie majš z nim zwišzku dajšcego się 
usprawiedliwić. W 
obecnym mym nastroju wydaje mi się, że sprawy podrzędne i powszednie otaczajš 
mnie 
coraz bujniej rosnšcš, dżunglš. Moje godziny sš nimi zduszone; myli przez nie 
porwane na 
strzępy. Przez całe moje życie odsuwałem na bok natrętne nici, omijałem 
ostateczne wnioski, 
unikałem nieużytecznych zobowišzań, ale bardziej zdaję sobie teraz z nich sprawę 
i mniejsze 
mam co do nich nadzieje niż kiedykolwiek indziej. Mam poczucie kryzysu; że 
nadszedł czas, 
bym zreorganizował mój spokój, jeli owych dziesięć czy piętnacie lat, które 
jeszcze przed 
sobš i które sš ostatecznym okresem, kiedy mogę mieć nadzieję, że będę zdolny 
pracować, 
majš być ocalone od zupełnego zagłuszenia.
Póniej wyjanię co uważam za moje szczególne zadanie. Ale, by je wykonać 
odpowiednio, potrzebny mi jest miły, jasny pokój do pisania, pełny dobrego 
powietrza oraz 
wygodna sypialnia do spania i  jeli ogarnia mnie ochota do pisania w niej  
wolna 
zarówno od rozpraszajšcych hałasów jak i oczywicie od wszelkich nieoczekiwanych 
zakłóceń, W odległoci odpowiedniej, by móc jš zawołać, ale by nie móc jej 
słyszeć, powinna 
być sekretarka a przynajmniej stenotypistka, oraz pod rękš obfita biblioteka, a 
reszta wiata 
dogodnie zawieszona na telefonie owej sekretarki. (Ale musiałby to być 
jednokierunkowy 
telefon, tak, że gdybymy chcieli mieć wiadomoci to moglibymy o nie poprosić, 
a 
gdybymy nie byli w nastroju, by przyjmować i przetrawiać wiadomoci, nie 
zmuszanoby nas 
do ich odbierania). To byłaby centralna komórka mego życia. To dawałoby 
bezporednie 
materialne warunki dla pracy możliwie najlepszej. Mam wrażenie, że byłbym 
zadowolony, 
gdyby piękny krajobraz za wielkimi oknami zmieniano od czasu do czasu, ale 
uznaję 
trudnoci w przeprowadzeniu tego projektu. Na dalszym planie, koniecznie 
musiałoby się 
znajdować pożywienie, sporty i pobudzajšca, miła i różnorodna rozmowa, oraz 
przenikajšce 
całš mojš wiadomoć poczucie bezpieczeństwa i atencji, pewnoć, że to co 
stworzę według 
najlepszych mych sił i możnoci, będzie miało odpowiednie znaczenie i efekt. W 
takich 
okolicznociach czuję, że mógłbym jeszcze dużo zrobić w tych latach, które sš 
przede mnš, 
bez popiechu i bez straty. Widzę s...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin