Golon A.S.-tom 8 Pokusa Angeliki.pdf
(
1836 KB
)
Pobierz
Annę i Serge Golon
POKUSA
FAKTORIA
HOLENDRA
ROZDZIAŁ I
Dźwięk indiańskiego bębna niósł się ponad lasem. R o z
brzmiewał stłumiony, łagodny wśród gęstego skwaru wi
szącego nad drzewami i rzeką. Joffrey de Peyrac i jego
żona, Angelika, wsłuchiwali się przez chwilę w głuche i ryt
miczne uderzenia przypominające bicie ludzkiego serca.
Angelika instynktownie chwyciła męża za rękę.
— Co to oznacza?
— Nie wiem. Poczekajmy.
Dzień chylił się ku zachodowi. Rzeka o tej porze wygląda
ła jak olbrzymia płyta z matowego srebra. N a d jej brzegiem
stali w cieniu Angelika i hrabia de Peyrac. Trochę dalej na
lewo schły łodzie z kory brzozowej uszczelnionej żywicą,
wyciągnięte na brzeg. Zatoka zwężała się, tworząc na końcu
podłużny cypel; jej skaliste wybrzeże porośnięte wiązami
i dębami zapewniało dobroczynny c h ł ó d . Tam właśnie roz
bito obóz. Świadczyły o tym trzaski łamanych gałęzi potrze
bnych do budowy chat i rozpalania ognisk, a także błękitna
smuga dymu snująca się nad spokojną wodą.
Angelika potrząsnęła głową, żeby odpędzić chmarę ko
marów, które brzęcząc krążyły wokół niej. Tym ruchem
chciała też rozproszyć niejasny lęk, jaki ją ogarnął, gdy
usłyszała odgłos bębnów dobiegający z lasu.
— To dziwne — zastanawiała się głośno — w wioskach
Abenakisów, które mijaliśmy płynąc rzeką Kennebec, nie
widzieliśmy mężczyzn; były jedynie kobiety, starcy i dzieci.
— Rzeczywiście, wszyscy tubylcy wyruszyli na południe
sprzedawać futra.
7
—
Chyba nie
tylko dlatego. W karawanach i łodziach,
zmierzających
tak
jak i my na południe, siedziały przede
wszystkim kobiety. To one prawdopodobnie będą h a n d
lować
futrami. A
gdzie są mężczyźni?
Pcyrac spojrzał na żonę bez słowa. On również zadawał
sobie
to
pytanie i podobnie jak ona domyślał się, jaka jest
odpowiedź: mężczyźni z plemion indiańskich wyruszyli,
aby szykować wojnę. Ale jaką? I przeciwko komu? Wahał
się, czy głośno podzielić się swoimi myślami, ale w końcu
zdecydował się milczeć.
Podróż od wielu dni przebiegała spokojnie, w nastroju
pogodnym, bez trosk i niepewności. Wszyscy odczuwali
radość i młodzieńczą niecierpliwość na myśl o powrocie na
wybrzeże oceanu, do bardziej zamieszkanych okolic.
— Spójrz! — zawołał nagle Peyrac. — Już wiemy, jaką
wiadomość przekazywały bębny. M a m y wizytę!
Trzy łodzie mijały cypel naprzeciwko nich i wpływały do
zatoki. Można się było domyślić, że pokonały Kennebec pod
prąd, a nie z prądem, jak większość łodzi o tej porze roku.
Joffrey i Angelika zbliżyli się do brzegu, gdzie m a ł e fale
pokryte pianą zostawiały brązowawy ślad na drobnym pias
ku. Peyrac zmrużył oczy i obserwował przybyszów.
Indianie kierujący łodziami najwyraźniej mieli zamiar
dobić do plaży. Podnieśli lśniące wiosła, po czym ześliznęli
się do wody, żeby wypchnąć z niej czółna.
— To mężczyźni, a nie kobiety — zauważył Joffrey, po
czym, urwawszy nagle, ścisnął rękę Angeliki.
Z jednej łodzi wyłoniła się postać w czarnej sutannie
i skierowała w stronę drzew.
— Jezuita — powiedziała Angelika półgłosem. Ogarnęła
ją taka panika, że o m a ł o nie rzuciła się do ucieczki.
Hrabia ją przed tym powstrzymał.
— Czego się obawiasz, kochanie?
— Wiesz dobrze, co o nas sądzi ojciec d'Orgeval. Uważa
nas, jeżeli nie za sługi szatana, to na pewno za niebezpiecz
nych uzurpatorów.
— Dopóki przybywa jako gość, musimy zachować spokój.
Po drugiej stronie zatoki wśród szmaragdowych reflek
sów drzew, odbijających się w wodzie, mężczyzna w czarnej
8
szacie poruszał się z szybkością niezwykłą w tym krajo
brazie, spowitym już leniwymi mgłami wieczornymi. Była
to sylwetka człowieka młodego i witalnego, zdecydowanie
zmierzającego do celu.
Po chwili zniknął z pola widzenia. Pewnie doszedł do
obozu, gdyż przy ogniskach zapanowała ciężka cisza. N i e
długo potem słychać było zbliżające się kroki żołnierza
hiszpańskiego. Zaraz za nim spomiędzy liści drzew wynu
rzyła się znowu wysoka, czarna postać.
— To nie on — powiedział Peyrac przez zęby. — To nie
jest ojciec d'Orgeval.
Sprawiał wrażenie zawiedzionego.
Przybysz był wysoki i szczupły. Wyglądał niezwykle m ł o
d o , choć ze względu na wymagany bardzo długi nowicjat
w zakonie jezuitów mógł mieć co najmniej trzydzieści lat.
Cechował go jednak nieuświadomiony wdzięk człowieka
dwudziestoletniego. M i a ł blond włosy i takąż brodę, oczy
niebieskie, prawie przezroczyste. Bladą twarz pokrywały
czerwone plamy, które wystąpiły pod wpływem słońca,
okrutnego dla ludzi o jasnej karnacji.
Zauważywszy hrabiego i jego żonę, zatrzymał się i z od
ległości kilku kroków chwilę patrzył na nich uważnie. Jedną
rękę, chudą i delikatną, położył na piersi, na krucyfiksie
podtrzymywanym fioletową wstążką, w drugiej trzymał
laskę zwieńczoną srebrnym krzyżem.
Angelika stwierdziła, że cechuje go niezwykła dystynkcja,
i odkryła w nim podobieństwo do rycerzy lub wojowniczych
archaniołów z witraży francuskich kościołów.
— Nazywam się ojciec Filip de G u e r a n d e — oznajmił
uprzejmie — koadiutor ojca Sebastiana d'Orgevala. Mój
zwierzchnik dowiedziawszy się, że płyniesz rzeką Kennebec,
panie de Peyrac, polecił mi przekazać ci wyrazy uszanowania.
— Proszę mu podziękować za dobre słowa — odpowie
dział hrabia.
Ruchem ręki oddalił Hiszpana, który stał niemal na bacz
ność i jak urzeczony wpatrywał się w jezuitę.
— Żałuję, że mogę ci zaofiarować tylko prostą, obozową
gościnność, ojcze. Ale sądzę, że jesteś przyzwyczajony do
niewygód. Może zbliżymy się do ognia? Dym ochroni nas
9
Plik z chomika:
kubolina12310
Inne pliki z tego folderu:
19. Hingston Sandy - Szkoła skandalu 03 - Szansa na miłość.rar
(1568 KB)
12. Miller Nadine - Mąż dla Cassandry.pdf
(1240 KB)
11. Anderson Gabriella - Talizman Szczescia.pdf
(1011 KB)
22. Layton Edith - C' Series 05 - Uśmiech losu.pdf
(1283 KB)
21. Britton Pamela - Uwiedziona.rtf
(612 KB)
Inne foldery tego chomika:
Regał 001
Regał 002
Regał 003
Regał 004
Regał 005
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin